Czytałeś kiedyś książkę podczas spaceru, jednocześnie omijając psie kupy? Tę książkę mógłbyś położyć między nimi i… już byś jej nie znalazł.
Moim celem jest stworzenie najlepszych recenzji na rynku. Dlatego są długie i szczegółowe. Nie mam zamiaru pisać 5 akapitów o niczym, jak ma to miejsce na każdej stronie, blogu czy portalu. Wszystkie oceny wydaję według moich sztywnych kryteriów, niezależnie od tego, jak bardzo podobała mi się (lub nie) dana książka. Oceniam książkę, którą mam w ręku, a nie to, jak sobie ją wyobrażałem. Dzięki temu nie zobaczysz u mnie oceny 8/10, „bo dobrze się czytało” lub 2/10, „bo mi się nie podoba”.
O autorze
T. Harv Eker – Kanadyjski autor bestsellera, biznesmen, szkoleniowiec i mówca motywacyjny. Uwielbiany przez setki tysięcy, jeśli nie miliony na całym świecie. Śmiało może sobie przybijać piątki z najlepszymi z branży. Bo uwierz mi, potrafi sprzedawać.
Streszczony opis książki
Sprzedana w nieprzyzwoitych ilościach ulotka reklamowa. W zamyśle informuje, czym różni się mentalne postrzeganie pieniędzy przez ludzi bogatych i biednych. W praktyce to festiwal sprzedaży. I gdyby faktycznie sprzedawać to jako kilka stron z poradami, byłoby to uczciwe i nie miałbym się do czego przyczepić. Nazywanie tego książką to spore nadużycie.
Zacznijmy od pozytywów – uniwersalne prawdy
Żeby nie było, że jestem spuszczonym ze smyczy hejterem i potrafię tylko ujadać. Książka ma swoje wartościowe treści i nie będę udawał, że jest inaczej. Problem w tym, że jest ich bardzo, bardzo mało. Dobrych fragmentów zaznaczyłem zaledwie kilka.
To uniwersalne i oczywiste prawdy, ale sporo osób nie ma o nich pojęcia.
Zastanów się, co jest prawdziwym problemem. To, że nie masz pieniędzy? Nie. To, że nie potrafisz oszczędzać, wybrałeś złą pracę lub nie inwestujesz. Problemem są złe nawyki. Finanse są odzwierciedleniem stosunku poprawnych do niepoprawnych rozwiązań.
„Posłuchaj uważnie: brak pieniędzy nigdy, przenigdy nie jest problemem. Brak pieniędzy jest jedynie objawem tego, co dzieje się pod spodem”.
A skąd najczęściej biorą się złe nawyki? Ze złych wzorców. Bierzesz je ze swojego otoczenia. Twoim pierwszym wzorem do naśladowania są rodzice. Niezależnie od tego, czy warto iść w ślady swojego kręgu, czy nie, zrobisz to. Zrobisz, bo nie znasz niczego innego. Skoro wszyscy przepuszczają kasę na imprezy i gadżety, czemu miałbyś być inny? Wydaje Ci się to normalne. To kwestia społecznego dowodu słuszności. Robimy to, co robi większość.
„W jaki sposób tworzy się schemat pieniędzy? Odpowiedź jest prosta. Składa się on głównie z informacji czy „programowania”, jakie odebrałeś w przeszłości, zwłaszcza gdy byłeś dzieckiem”.
Pojawia się także wątek złej motywacji i tu też przyznam rację. Sukces ma być udowodnieniem, że jesteśmy godni akceptacji. Hej! Odniosłem sukces, doceń mnie! To nie prowadzi Cię do szczęścia. Ty nie chcesz być bogaty. Chcesz, żeby ktoś wreszcie powiedział, że coś Ci wyszło i jest z Ciebie dumny.
„W wielu ludziach z biednych rodzin narasta złość i bunt. Często opuszczają rodzinny dom i zbijają majątek albo przynajmniej mają motywację, żeby tak uczynić. Lecz jest pewien drobny szkopuł, a właściwie ogromny problem. Nawet jeśli tacy ludzie zbijają majątek i wypruwają sobie żyły, żeby odnieść sukces, zazwyczaj nie są szczęśliwi. Dlaczego? Ponieważ źródłem ich majątku i motywacji do zdobywania pieniędzy jest złość i uraza”.
Tylko że te pieniądze nie mają żadnego znaczenia. Bo ponownie pieniądze lub ich brak nie jest problemem. Problem leży głębiej.
„Żadna ilość pieniędzy, ani niczego innego, nigdy nie wystarczy tym, którzy mają poczucie, że sami nie są wystarczająco dobrzy”.
Pieniądze nie sprawią, że wreszcie odnajdziesz spokój. Nie spowodują, że zaakceptuje Cię rodzina. Nie zmienią Cię w tego pieprzonego bogacza buca, ani nie stworzą z Ciebie godnego naśladowania dobroczyńcy. Pieniądze są nijakie, to my wskazujemy im kierunek.
„Pieniądze sprawią tylko, że będziesz bardziej tym, kim już jesteś”.
Przewija się też kwestia stosunków międzyludzkich. No wiesz, nie wszystko kręci się wokół Ciebie.
„Nieważne, ile masz pieniędzy. Jeśli twój schemat pieniędzy nie pasuje do schematu osoby, z którą jesteś, to masz duży problem”.
W pełni się z tym zgadzam, o czym zresztą sam pisałem w tekście pieniądze w związku to nie wspólne konto. Nie będę przedłużał, kliknij i przeczytaj. Oszczędzisz sobie rozpadu małżeństwa.
I ostatnia prawda, którą powinien usłyszeć każdy, kto nie wierzy, że może mu się udać.
„Każdy mistrz był kiedyś do kitu”.
Wypowiedział to pewien olimpijczyk, który był na szkoleniu Ekera. I zaraz się do niego przyczepię.
Ta książka to dno i festiwal absurdu
Okładka obiecuje „rzadko spotykane połączenie błyskotliwej inteligencji z niezwykłym poczuciem humoru”. Czytam po polsku, więc nie wiem, jak ta książka prezentuje się w oryginale. Nie ma tu ani błyskotliwości, ani humoru. Uśmiałem się, gdy po raz kolejny autor próbuje mi wcisnąć swój kurs. To był uśmiech żenady. Jeżeli po angielsku jest lepiej, to u nas dzieje się film Sofii Coppoli, bo coś ewidentnie jest Lost in Translation.
Najlepsze oferty bankowe
Grudzień 2024
Codziennie aktualizowane rankingi
Promocje bankowe do 1.100 zł premii
Lokaty do 7,6%
Konta osobiste do 1.100 zł bonusu
Konta oszczędnościowe do 7,1%
Konta firmowe do 2.200 zł premii
Karty kredytowe za darmo
Podstawowym założeniem książki jest to, że nie jesteś bogaty, ponieważ nie myślisz tak, jak robią to bogaci. Którzy nigdy nie są zidentyfikowani, nie znajdziesz tu żadnych konkretów. W każdej sekcji dostaniesz poradę, by przyłożyć palec do głowy i powiedzieć na głos „mam umysł milionera” i trochę innych bzdetów. Autor zapewnia, że zmiana sposobu myślenia, jest gwarancją sukcesu. Wystarczy myśleć jak bogaty. Wiesz jak to się nazywa? Afirmacja. Całą książkę każe Ci opierać się na takiej właśnie afirmacji. I teraz uważaj co się stanie.
„Praktycznie dzień po tym, jak się przeprogramowałem, moje akcje zaczęły iść w górę, i od tamtego czasu odnoszę na giełdzie niezwykłe sukcesy”.
Zajebiście prawda? Po co analizować spółki fundamentalnie, wykresy technicznie, zapoznawać się ze specyfiką produktów lub strategią firmy. Wystarczy pomyśleć, że kupimy dobre akcje i one będą dobre. Strategia prawdziwego inwestora, a nie jakieś tam bzdety od Warrena Buffetta.
„Większość ludzi uważa, że powodzenie ich interesu zależy głównie od ich umiejętności i wiedzy biznesowej, a przynajmniej od ich wyczucia rynku. Przykro mi, że muszę ci to powiedzieć, ale to bujda na resorach, czyli innymi słowy – w żadnym razie! To, jak ci idzie interes, jest wynikiem twojego schematu pieniędzy”.
Czyli powtórzmy, wiedza jest bez sensu, nie musisz się na niczym znać. Twój biznes będzie żyłą złota, tylko przykładaj co rano palec do głowy i wypowiedz zaklęcie afirmacyjne. No szkoda Eker, że sam się zaorałeś.
„Afirmacje, medytacje i wizualizacje to wspaniałe narzędzia, ale z tego co wiem żadne z nich samo w sobie nie przyniesie ci prawdziwych pieniędzy w realnym świecie. W realnym świecie musisz podjąć realne działanie, żeby osiągnąć sukces”.
Ciekawe co może być takim działaniem? Może zwiększanie swoich umiejętności i wiedzy biznesowej? Może analiza spółek giełdowych, zamiast inwestowania na chybił-trafił? Nie wiem, ale co rano pukaj się palcem w czoło powtarzając „kupiłem idiotyczną książkę”.
Pamiętasz olimpijczyka od cytatu o mistrzu do kitu? To łyżwiarz, reprezentant kraju. Znana osoba, więc pewnie zastanawiasz się, kim on jest. Skoro takie osobistości pojawiają się na szkoleniach Harva, to super powód do pochwalenia się tym. Ja też się zastanawiam, ale nikt z nas nie pozna odpowiedzi na to pytanie. Pewnie dlatego, że to zmyślona postać.
Dowiesz się za to, że autor dostaje mnóstwo listów, które cytuje w książce. Oczywiście same historie sukcesu. Tutaj dane są dostępne, wiesz kto pisze list. Na przykład taka historia od Seana Nity: Ledwo wiążemy koniec z końcem, ale rok po szkoleniu kupiliśmy 5 domów i rzuciłem pracę. Dziwnym trafem, każdy list jest napisany w ten sam sposób i informuje o Intensywnym Szkoleniu „Umysł Milionera”. Mam dziwne przeczucie, że te listy nie są do końca prawdziwe.
Czujesz rosnący poziom żenady? Tak jest przez cały czas. Ale będzie jeszcze lepiej. Skoro już zacząłem o reklamowaniu szkoleń, to wiedz, że jest to bardzo agresywna forma reklamy. „Książka” ma 160 stron, spróbuj zgadnąć, ile razy powtarza się wzmianka o szkoleniu. Zaraz poznasz odpowiedź, ale najpierw ciekawostka. Żeby nakłonić klienta do kupna produktu, należy mu go zaprezentować odpowiednią ilość razy. Nazywa się to punktem styku. Nie dam sobie ręki uciąć (chyba że Twoją), ale wystarczy 7 punktów styku. Takim punktem jest np. wspomnienie o kursie w swojej książce. Teraz odpowiedź. Ile razy Harv Eker wspomina o tym, że ma kurs? 89 razy. Do tego 7 razy wspomina o swojej stronie, gdzie odbierzesz gratisy do książki. Oczywiście na stronie gratisy zachęcają do wzięcia udziału w kursie. To w sumie 96 razy. Niewykluczone, że jednak pobił setkę, a ja coś pominąłem. Przecież bogaci nie znają ograniczeń.
„Moja firma, Peak Potentials Training, oferuje kilkanaście różnych programów szkoleniowych. Podczas wstępnego szkolenia, zazwyczaj jest to Intensywne Szkolenie „Umysł Milionera”, wspominamy krótko o kilku innych szkoleniach […] Większość jest zachwycona. Doceniają to, że mogą się czegoś dowiedzieć, o innych szkoleniach„.
To tak, gdybyś zapomniał, że są szkolenia…
Prawdziwej treści jest znikoma ilość. Większość książki to opowieści, jak cudowne są szkolenia i że możesz kupić szkolenia, oraz że temat jest głębiej poruszany na szkoleniach. Dowiesz się z nich tego, o czym właśnie zaczął pisać autor, ale nigdy nie skończył. To tylko dobrze sprzedająca się broszurka reklamowa dla szkoleń. Mówiłem Ci już o szkoleniach?
Na końcu książki znajdziesz sugestię, by czytać ją przynajmniej raz w miesiącu, przez następny rok. Czyli przeczytać komunikat „mam w sprzedaży kurs” 1.152 razy. Idealny przykład programowania finansowego. Do tego wejdź na stronę i pobierz gratisy do książki, wśród których znajdziesz co? Zgadłeś! Przypomnienie o kursie.
Dodatkowo treść jest sztucznie wydłużana przez powtarzanie tego, co przed chwilą czytałeś.
„Afirmację można zdefiniować jako: „Pozytywne oświadczenie, które stwierdza, że to, co chcesz osiągnąć, już się dzieje„. Natomiast deklaracja to: „oficjalne wyrażenie intencji podjęcia określonego działania lub przyjęcia określonego statusu”. Afirmacja oznacza, że to, co chcesz osiągnąć, już się dzieje„.
W komplecie kilka historii o potędze nastawienia. Np. o sile intencji, gdzie Harv chciał kupić dom, ale był za drogi, więc poczekał. Po kilku miesiącach, zadzwonił do niego pośrednik, oferując mu dom o 200 tysięcy dolarów taniej. Przy cenie miliona, to 20% przeceny, ale co tam, wystarczyło pomiziać swoje wewnętrzne intencje i świat działa na naszą korzyść. Takich naciąganych historyjek jest przynajmniej kilka.
Do tego wszystkiego podane jest kilka porad, które mają Ci pomóc w byciu bogatym. Zapisz się do drogiego klubu, graj w golfa, jadaj w drogich restauracjach, kupuj magazyny z drogimi domami i błogosław je. Nie wiem, w jaki sposób wydawanie kasy na coś, na co Cię nie stać ma Ci pomóc się wzbogacić. Fake it, till you make it nie działa.
Gdybym zapytał Harva Ekera, dlaczego przez całą książkę próbuje mi wciskać kit i swoje szkolenie, odpowiedziałby pewnie to, co każdy przyłapany na zdradzie facet: „To nie tak jak myślisz”. Niestety, dosłownie za każdym razem to jest dokładnie to, o czym myślisz.
Harv Eker: Zrobię szkolenie
Ja: Ok
Harv Eker: Będzie kosztować 597 dolarów
Ja: Może być
Harv Eker: I drugie za 797 dolarów
Ja: Trochę drogo
Harv Eker: I trzecie za 997 dolarów
Ja: Nie przesadzasz?
Harv Eker: I czwarte za 1.495 dolarów
Ja: Naprawdę przeginasz
Harv Eker: I piąte za 5.000 dolarów
Ja: Dość…
Harv Eker: No dobra, nowy program za 1.597 dolarów
Ja: Przynajmniej znowu taniej
Harv Eker: Ale miesięcznie
Ja: KURWA
Ocena książki
Wszystkie oceny wydaję według moich sztywnych kryteriów, niezależnie od tego, jak bardzo podobała mi się (lub nie) dana książka. Oceniam książkę, którą mam w ręku, a nie to, jak sobie ją wyobrażałem. Dzięki temu nie zobaczysz u mnie oceny 8/10, „bo dobrze się czytało” lub 2/10, „bo mi się nie podoba”. W każdej kategorii można otrzymać 1, 0,5 lub 0 pkt.
- Estetyka (0,5 pkt) – Niby nie ocenia się książki po okładce, ale tak naprawdę każdy to robi. Ta jest tragiczna, a ilustracji brak, co może akurat jest plusem.
- Przejrzystość (0,5 pkt) – Dobry pomysł na podział treści, ale zdarzały się potknięcia. Na przykład treść listu w ramce wepchnięta w środek akapitu, co rozbija go na 2 różne strony.
- Przyjemność czytania (0 pkt) – Brak. Autor to nudziarz, bajkopisarz i sprzedawca. Brakuje obiecanego humoru i błyskotliwości.
- Wartość (0 pkt) – Książka nie niesie sobą prawie żadnej wartości. To ulotka reklamowa dla kursów za kilkaset dolarów. Mimo tylko 160 stron, to czyste lanie wody. Ważne są same nazwy rozdziałów i podrozdziałów, ich treść można pominąć.
- Praktyczność (0,5 pkt) – Część wiedzy pozwoli zmienić swoje nastawienie do pewnych spraw. Nie ma tu jednak żadnych konkretów, ani praktycznej wiedzy.
- Korzyść dla grupy docelowej (0 pkt) – Jeżeli grupą docelową są osoby pragnące nawijać sobie makaron na uszy, to spełnia swoje zadanie. Jeśli natomiast szukasz prawdziwej zmiany w życiu, to zły adres.
- Wyróżnik (0 pkt) – Wyróżnikiem jest jedynie zagęszczenie reklam swoich kursów w porównaniu do objętości książki.
- Ponadczasowość (1 pkt) – Pomijając słabą treść i agresywną sprzedaż, książka jest ponadczasowa. Zestaw „myśli o bogactwie, czyli 17 różnic w myśleniu i działaniu między bogatymi, biednymi i z klasy średniej” jest dobry i prawdziwy. Za 20 lat też będzie.
- Naganianie na inne produkty (0 pkt) – 96 wspomnień o szkoleniach na 160 stronach. Powinienem dać ujemne punkty.
- Stosunek cena-jakość (0 pkt) – Warto przejrzeć tylko nazwy rozdziałów i podrozdziałów, czyli 17 różnic. Nie musisz czytać reszty. Nie warto, to naprawdę całe „mięcho” książki. Jak dostaniesz za darmo, możesz spróbować, ale pod żadnym pozorem nie marnuj kasy na kupno tej pozycji.
Ocena końcowa: 2,5/10
Dlaczego warto kupić?
Nie ma absolutnie żadnego powodu, by kupić tę książkę. Powinienem ją zachwalać, bo niżej znajdziesz widget afiliacyjny, który pozwala mi zarabiać na polecaniu. U mnie szczera recenzja, to szczera recenzja. Książka jest tragiczna.
Dlaczego nie warto kupować?
To ulotka reklamowa dużo droższych szkoleń, która choć krótka, to i tak przegadana. Powtarzające się zdania mają na celu wydłużenie tekstu, który zmieściłby się w 1 porządnym wpisie na blogu. Do tego autor sam sobie zaprzecza. Słabo.
Gdzie kupić Bogaty lub biedny, po prostu różni mentalnie?
Poniżej znajdziesz porównywarkę cen, gdzie znajdziesz najtańsze oferty. To linki afiliacyjne, więc jeśli zdecydujesz się na zakup książki, to otrzymam za to prowizję. Ale proszę Cię, nie kupuj jej. Jest beznadziejna.
34 Komentarze
Chciałam się przyczepić do: „Posłuchaj uważnie: brak pieniędzy nigdy, przenigdy nie jest problemem.”
Ale po przeczytaniu tego: „Praktycznie dzień po tym, jak się przeprogramowałem, moje akcje zaczęły iść w górę, i od tamtego czasu odnoszę na giełdzie niezwykłe sukcesy”. zmieniłam zdanie. Afirmacja to jedno, wiara w siebie, swój biznes oraz siłę do realizacji marzeń. ALE wpajanie ludziom że od zwykłego gadania do siebie zaczną być bogaci (a przed chwilą było mówione że pieniądze nic nie zmienią w Tobie… a te afirmacje to niby co? Nie zmiana?).
Przyznaje że gdybyś nie napisał tego tak szczerze i prost oz mostu ludzkim głosem, to pewnie bez czytania człowiek mógłby się na to złapać. Jednak wolę czytać nieco więcej niż reklame szkoleń.
właśnie przez takie książki nie lubię poradników, wydają byle co i chcą zarobić. Przez takie poradniki trudno dokopać się do tych wartościowych
Nie moja tematyka ale szanuje za szczerość.
O wow, tożto niezłe podsumowanie! Szczególnie pkt. 3🤣
Podobają mi się Twoje metafory, jakich użyłeś w tym tekście.
Dawno nie widziałam tak rzetelnej recenzji. Widać, że spędziłeś nad nią sporo czasu i przemyślałeś wszystko. Szacun. 🙂
Takie książki na kilometr śmierdzą mi tanim „kołczingjem” i naciągactwem. Nie kupuję tego, omijam szerokim łukiem.
Ja też nie przepadam za tego typu książkami, szczególnie jeśli tak jak w tym przypadku jest ona w dużej mierze zachwalaniem i reklamą genialnych szkoleń.
Książkę przyswoiłem w formie audiobooka — powiem, że było to dosyć przyjemne doświadczenie i widzę, że niewiele straciłem, nie obcując z nią w formie klasycznej. Myślę, że to taka pozycja, która wiele zyskuje właśnie w formie audiobooka. Może wtedy uwypukla się fakt, że autor to właśnie mówca motywacyjny.
Jeżeli chodzi o reklamy w tego typu książkach to po przeczytaniu kilkunastu z kategorii „rozwój osobisty” to niestety jest to standard wprowadzany w życie w mniej lub bardziej chamski sposób.
Nie jest to pozycja, którą zaliczyłbym do takich „game changerów”, które zmieniły całkowicie moje spojrzenie na jakiś temat albo z których się czegokolwiek nauczyłem. Jak zacząłem czytać Twoją recenzje, uświadomiłem sobie, że nie ma ani jednej rzeczy, jednej myśli, która zostałaby ze mną na dłużej po odsłuchaniu audiobooka — chociaż prawdopodobnie w fizycznej kopii tej książki, zaznaczyłbym te same fragmenty co Ty.
Książka jest bardzo biedna i faktycznie w głowie nie pozostaje wiele poza sprzedażowym bełkotem. Niestety jest duża różnica między książkami najlepszymi, a tymi, które najlepiej się sprzedają.
Bardzo mi się podoba szczere podejście do książki i bez wciskania niepotrzebnej ściemy. Za poradnikami nie przepadam ze względu właśnie za takiej pozycje.
Oczywiście tytuł jest mi dobrze znany, choć jakoś nigdy nie było mi po drodze, żeby ją przeczytać. Jak widać, nic nie szkodzi i daruję ją sobie. Dzięki za szczerą opinię
Co za zbieg okoliczności – akurat jestem w trakcie czytania tej książki! Niestety coś jest w tej Twojej recenzji, bo sama mam mieszane uczucia co do tego tytułu i trochę ugrzęzłam.
Słuchałem książkę i niestety nie doszedłem do końca, lektor miał denerwujący głos. Poza tym zapamiętałem tylko”płóż rękę na sercu , potem do czoła i powtarzaj … Myślałem, że to tylko moje wrażenia odnośnie książki – kilku blogerów finansowych chwaliło ją.
Blogerzy, którzy polecają wszystko, bo mają z tego prowizję od sprzedaży występują bardzo często. Właśnie dla tego postanowiłem w końcu zapewnić prawdziwe recenzje. 😉
Fajna i szczera recenzja. Dobrze wiedzieć, czego nie czytać 🙂 Nie rozumiem jednak za bardzo, jak można dawać oceną za grupę docelową – ta jakaś przedziwna kategoria.
Może źle to ująłem, ale często książka jest reklamowana jako pozycja obowiązkowa, dla konkretnej grupy. Ten punkt ocenia, jak bardzo tej grupie jest faktycznie potrzebna, czy to tylko puste obietnice.
Fajnie się czytało recenzję, a tego typu książki są bez sensu,ale ludzie lubią ja czytać.
Faktycznie nie brzmi to dobrze. Co gorsza jednak pewnie istnieje wiele osób, które kupią taką książkę i będą korzystały z porad.
„Nie ma absolutnie żadnego powodu, by kupić tę książkę. Powinienem ją zachwalać, bo niżej znajdziesz widget afiliacyjny, który pozwala mi zarabiać na polecaniu. U mnie szczera recenzja, to szczera recenzja. Książka jest tragiczna.”
Rafale, szanuję!
Fajnie, że wrzuciłeś cytaty z książki. Jeden mnie ujął i aż pomyślałem sobie: „tyle razy wspominano tę książkę, może w końcu przeczytam?”
Ale reszta recenzji mnie od tego działania odpycha. W szczególności stosunek nachalnej sprzedaży do ilości stron :d
Uczciwość jest dla mnie ważniejsza niż zachwalanie byle czego za kasę (szczególnie za grosze).
Bardzo podobały mi się te wszystkie cytowane powiedzenia i coś w tym jest
Ja tej książki nawet nie wzięłabym do ręki, tytuł jak i okładka fatalne, uciekłabym z krzykiem jakby kto mnie próbował zachęcać
Chciałbym się wpasować w ton (komentarze) bezgranicznego zaufania recenzji bez czytania książki. Ale jeśli… „Ponadczasowość (1 pkt) – Pomijając słabą treść i agresywną sprzedaż, książka jest ponadczasowa. Zestaw „myśli o bogactwie, czyli 17 różnic w myśleniu i działaniu między bogatymi, biednymi i z klasy średniej” jest dobry i prawdziwy. Za 20 lat też będzie” a nie wymieniasz bynajmniej tych „17 różnic” w recenzji, więc jak to się ma do tego: „Nie ma absolutnie żadnego powodu, by kupić tę książkę. Powinienem ją zachwalać, bo niżej znajdziesz widget afiliacyjny, który pozwala mi zarabiać na polecaniu. U mnie szczera recenzja, to szczera recenzja. Książka jest tragiczna.”
Książka jest tragiczna, a cała jej wartość, to te myśli. Gdybym je wypisał, cała recenzja zamknęłaby się w 3-4 akapitach. To powszechnie znane prawdy, ale albo się o niech nie pamięta, albo ma przeciwne poglądy. To naprawdę nic odkrywczego. Kto ma okazje znaleźć w bibliotece, sprawdzi to w 3 minuty. Kupować nie warto.
Cześć, z tej strony Artur z Finanse po ludzku. Robisz całkiem przyjemne recenzje i wpisy, gratuluje stylu. Co do recenzji, to po przeczytaniu np. tej widzę jedno i trzeba brać to pod uwagę za każdym razem – są po prostu subiektywne.
I teraz tak, czy każdy powinien się nią kierować? No nie.
To co dla Ciebie jest stratą czasu, do innego trafi i zmieni.
Ty masz zupełnie inną perspektywę teraz, piszesz np. wpisy „2 lata blogowania 427.000 czytelników i 204.000 złotych” ( co sugerowało, że te wyniki finansowe są z bloga, nieco mylące – szkoda), oraz że zajmujesz się głównie pisanie i inwestowanie, ze względu na to, że nie musisz obecnie pracować.
I ok, to jest w porządku. Masz już inny poziom i mentalność, zapracowałeś i jesteś w innym miejscu.
Ja 10 lat temu byłem w miejscu raczej ciemnym, z wieloma długami po bankructwie pierwszej działalności, bez wiedzy, w dole psychicznym i mentalnym. Takie poradniki motywacyjno-ogólnikowe nie są dla gości na takim poziomie jak wielu odbiorców Tego bloga, ale mogą pomóc osobom które mają obecnie duże problemy z ogarnięciem podstaw.
Poza tym co pisałeś znajdziemy też w książce metodę kopertową/słoikową zarządzania pieniędzy i trochę innych porad, które wcale nie są tak banalne, jeśli do tej pory czyjaś wiedza finansowa opierała się na wiedzy, że pieniądze biorą się z kredytu i więcej niż 2000 to się nie da w Polsce zarobić 🙂
Dla osób na tym poziomie, to jest nie najgorsza pozycja, podobnie jak kilka innych.
Oczywiście jest tu mnóstwo problemów, ale nie ma co wydziwiać, jeśli szukasz czegoś więcej, to trzeba się dalej rozwijać. Na jednej książce, punkcie widzenia poprzestać się nie da.
Ja bym więc dał słabe 5 na zachętę, ze względu na to, że to książka do innych osób. Jeśli ktoś chce coś z niej wyciągnie. Jeśli nie, to nie. Ale tak jest ze wszystkim. Są świetne książki, których nie lubię ze względu na styl, oraz średnie które dają mi więcej bo trafią akurat do mnie.
Takie życie.
Pozdrawiam
Cześć Artur, miło Cię tu widzieć. Dzięki za gratulacje.
Co do recenzji, tak są subiektywne, taka rola blogerów. Przekazywać swoje zdanie, najlepiej poparte wiedzą i doświadczeniem. I z dalszą częścią się zgadzam, również 10 lat temu byłem w innym miejscu i miałem inne poglądy. Ale każdy z nas się zmienia i mam nadzieje mądrzeje.
Teraz jestem o te 10 lat mądrzejszy i gdyby ktoś pytał mnie o dobrą książkę o finansach, to tej bym nie polecił, bo jest zwyczajnie kiepska. Po co czytać coś słabego, skoro na rynku jest wiele dużo lepszych pozycji? Wolę polecać te lepsze jakościowo i bardziej praktyczne niż jakieś afirmacje i pozytywne myślenie, które zresztą za kilka stron zostało przez autora ocenione negatywnie.
Zostaję przy zdaniu, że warto przejrzeć tytuły rozdziałów i nic poza tym. Nie daję wyższych ocen na zachętę, bo mam sztywne kryteria i właśnie tym chcę się odróżnić od rozmytych ocen. Do tego nie chcę zachęcać, a wręcz odradzać. Nie chce polecać komuś książki, żeby po kilku lepszych lekturach wrócił do mnie z pretensją, że daje wysokie oceny gniotem. A tak książka to gniot, tak samo jak metoda 6 słoików, którą opisałem dużo wcześniej na blogu. Na początku wszystko nam imponuje, po zdobyciu trochę większej wiedzy dostrzegamy błędy i robi się wstyd – Efekt Dunninga-Krugera. Ale nikt nie musi się ze mną zgadzać, takie życie 😉
Co do 2 lata blogowania 427.000 czytelników i 204.000 złotych, to celowy clickbait, jakoś musimy zbierać wejścia na blog, ale mój clickbait nigdy nie kłamie, bo jednak szczegółowo opisuję źródła dochodu, a nie chciałem już robić 2 oddzielnych wpisów.
Pozdrawiam serdecznie
Ok, rozumiem:) Nie ze wszystkim się zgadzam, ale szanuję zdanie. Pozdrawiam
Mi się podoba ta książka, gdyż pokazuje nam co robimy źle. I dlaczego nie jesteś w tym miejscu chciałbyś być. A do jego szkolenia nie trzeba korzystać wystarczy, że wykorzystasz to co jest w książce.
Książka ma mnóstwo pochlebnych recenzji, filmików na YT, gdzie wszyscy ją polecają. Bo każdy coach biznesowy jest nią zachwycony jak kolejnym zerem na swoim koncie bankowym. Ja sam przeczytałem ją dwa razy, zanim trafiłem na Twoją recenzję(właśnie dopiero co skończyłem drugi raz). A podjąłem się ponownego przeczytania jej, żeby sprawdzić, czy po kilku miesiącach zmieniłem o niej zdanie. Niestety nie udało się i w 100% zgadzam się ze wszystkim, co tutaj napisałeś. Absolutnie nie polecam marnowania czasu na czytanie tej pozycji.
A tyle dobrych słów słyszałem o tej książce…
Jednak wisienka na torcie „Praktycznie dzień po tym, jak się przeprogramowałem, moje akcje zaczęły iść w górę, i od tamtego czasu odnoszę na giełdzie niezwykłe sukcesy” rozwaliła mnie na łopatki i chyba jednak książka wyleci z listy do przeczytania.
Wierzę w moc afirmacji i nie doczepiłbym się gdyby autor zaczął afirmować, że trafnie analizuje spółki, cierpliwie czeka na okazje itp, po czym kupuje i inwestycja daje suty zysk.
Podsumowując wygląda mi to na bełkot coachowych guru, czyli same ogólniki bez konkretów zebrane z innych publikacji.
Spis treści to w zasadzie cała wartościowa treść książki. Same tytuły „rozdziałów” są w porządku, ich rozwinięcie to coachingowy bełkot.
Cześć,
Ja akurat jestem świeżo po lekturze.
Uważam, że na początku drogi, osoby siedzącej w korpo, szukającej swojej drogi do wolności finansowej to dobra pozycja, jeżeli ma już za sobą jakieś tytuły.
Dlaczego?
Czytałem całkowitą przemianę finansową. Również nie nazbyt obszerna, również mnóstwo odwołań do szkoleń. Jednak samo w sobie clue, jest ok. Fragmenty ze szkoleniami, „cudownymi” historiami – pomijam.
Czy Harv zmienia moje życie? Nie
Czy jakakolwiek książka zmienia moje życie? Nie
Książka winna być nakierowaniem na zmianę i tu uważam, że pomijając właśnie historyjki i szkolenia – pokazuje różnice w mentalu. Można by ją skondensować do rozdziału w publikacji zbiorowej, to fakt.
Jednakże, warto przeczytać. Nawet jeżeli 1% książki coś Ci da, to staniesz się o 1% większym człowiekiem.
Pozdro
Dla mnie w książce jest sporo ciekawych rzeczy (o zgrozo….;P) Mam ja w wersji papierowej oraz słuchałam audiobooka. Nie przeszkadzają mi kompletnie wstawki o sprzedaży kursu (nie nie byłam na żadnym). Nie rozumiem jednak innej kwestii a mianowicie skoro tak nie polecasz książki to dlaczego link afiliacyjny do zakupu. To mi traci brakiem konsekwencji. Proszę nie zrozum mnie źle ale jakoś mi ten fakt się nie klei. Wracając do ksiażki to uważam ze znajdzie ona swoich zwolenników- dla mnie ok do przeczytania na raz.
Dlaczego link afiliacyjny to dla Ciebie brak konsekwencji? Przez całą recenzję zaznaczam, że nie polecam.
Przez całą recenzję: nie polecam
W dziale dlaczego warto: nie polecam
W dziale dlaczego nie warto: nie polecam
W dziale gdzie kupić: również nie polecam (a przecież powinienem, gdybym był łasy na prowizję)
To, że nie polecam, a nawet odradzam książkę, nie znaczy, że nie mogę zostawić porównywarki cen dla wygody czytelnika (można znaleźć identyczną na lubimy czytać).
Nie każdy musi się ze mną zgadzać i nawet pomimo mojej negatywnej recenzji może zechcieć kupić książkę. Tak po prostu. To już osobista decyzja tej osoby i nie mam zamiaru się z tym kłócić. Jeśli ktoś uzna, że mimo wszystko chce zaryzykować, to jego sprawa.
I jeśli ta osoba ma wyraźną informację, że zarobię prowizję na jej zakupie, to do niej należy decyzja, czy w taki link kliknie (lub nie).
Czy byłbym bardziej wiarygodny, działając jak blogi książkowe, które nie oznaczają współprac ani afiliacji, ale trzymają się jedynej słusznej opinii? Czyli pozytywnej, żeby wydawca był zadowolony i dalej podsyłał za darmo egzemplarze, ale nie zbyt wysokiej, żeby nie było, że bloger jest bezkrytyczny, więc można mu ufać? 😉