Równa rocznica prowadzenia bloga to świetna okazja do podsumowań. Twórcy uwielbiają się chwalić, szczególnie jeśli mają czym. Każdy, kto twierdzi inaczej, kłamie lub zgrywa sztuczną skromność. Najwięksi twardziele też doceniają poklepanie po plecach. Nawet jeśli go nie potrzebują.
Ten wpis powstał głównie dla innych blogerów (także przyszłych). Tak, jak każdy lubi się pochwalić, tak samo każdy lubi podglądać, jak idzie innym.
Nie znajdziesz tu żadnych porad finansowych. To tylko podsumowanie roku i trochę o mnie i o Tobie. Statystyki są na końcu, ale podobno jak przebrniesz przez cały wpis, to dostaniesz cukierka.
Dlaczego prowadzę blog?
Nie będę tu wymyślał niestworzonych historii o pasji, potrzebie tworzenia i misji otrzymanej we śnie od Dalajlamy. Jeśli jesteś autorem, nie wstydź się, dlaczego to robisz. Każdy powód jest dobry.
Założyłem tego bloga dla pieniędzy. Tak, dobrze przeczytaliście. Gdybym powiedział to w grupie blogerów, na wystąpieniu czy gali twórców, publika zareagowałaby poruszeniem i przytłumionym głosem krytyki. Jak to? Blog do zarabiania? To się nie godzi! Tak nie robią prawdziwi blogerzy! Tylko pasja! Może inni wstydzą się to powiedzieć, ja nie.
Od samego początku moim celem było utrzymywanie się z bloga. Lubię mieć pieniądze, lubię siedzieć w domu i lubię czasem coś napisać – to dla mnie idealne połączenie. Blogosferę śledziłem od początków, ale po jakimś czasie przestałem. Długo, długo nie byłem na bieżąco. Tak długo, że przegapiłem moment, w którym pojawił się Michał Szafrański (Jak oszczędzać pieniądze).
Odkryłem go dopiero w 2018 roku, całkiem przypadkiem. Zobaczyłem fenomenalny sukces finansowy i zastanawiałem się, jak tego dokonał. Przetrząsnąłem szybko jego artykuły (w przypadku Michała to kilka wieczorów). Pobieżna analiza powiedziała mi jedno – ponad 50% tematów znam doskonale, reszty mogę się douczyć. Skoro on mógł zarobić miliony, to ja też mogę.
Długo szukałem dla siebie miejsca w internecie. Kilka kanałów na Youtube, bycie łowcą talentów w MCNach i tym podobne. Już prawie otworzyłem własny krajowy oddział jednej z 3 największych sieci partnerskich na świecie. Nie mogłem się przekonać. I dobrze. Zawsze wolałem pisać. Fora dyskusyjne (to taki przodek mediów społecznościowych) pękały w szwach od moich postów. Kilka ról administratorskich i dobre kilkadziesiąt tysięcy wpisów zrobiły swoje. Wolałem pisać.
Najlepsze oferty bankowe
Październik 2024
Codziennie aktualizowane rankingi
Promocje bankowe do 900 zł premii
Lokaty do 7,5%
Konta osobiste do 750 zł bonusu
Konta oszczędnościowe do 7,1%
Konta firmowe do 3.000 zł premii
Karty kredytowe za darmo
Teksty innych blogerów są lepsze i gorsze. Każdy ma swój styl, ale większość z nich to już osoby dojrzałe i prezentujące wiedzę w ten sam określony sposób – dość akademicki. To rzetelna wiedza, ale czuć ten sam styl. Nie powiem, że nudny, to niech każdy oceni sam. Ja tworzę inaczej. Lubię sypnąć żartem, wbić gdzieś igłę, rzucić metaforą albo napisać coś, czego innym nie przystoi. Nic nie stoi na przeszkodzie połączenia przekazywania informacji z lekką formą. Takiego miejsca mi brakowało, więc postanowiłem je stworzyć.
Przygotowania
To, że zechciałem założyć bloga, nie oznacza, że od razu to zrobiłem. Minęło kilka miesięcy. Chciałem się przygotować, a gorący okres w pracy mi w tym nie pomagał. Dodatkowo wzięliśmy sobie na głowę małego rudego brzdąca.
Czasu mało, materiału do przyswojenia ogrom. Na szczęście swoje wiedziałem, wystarczyło tylko odświeżyć i sprawdzić nowości. Chłonąłem materiał o tworzeniu i promocji bloga z każdego możliwego źródła. I mogę mieć te same wnioski co w 2008 roku. Od 10 lat twórcy powtarzają te same banały, które w większości nie działają. Właśnie dlatego pod wpisami z poradami są setki komentarzy blogerów, którzy “będą korzystać!”, a żaden z nich się nie przebił.
No nic, postanowiłem postawić na profesjonalistę. Kogoś, o kim mam pewność, że naprawdę wie, co trzeba robić. Kupiłem książki i szkolenia Tomka Tomczyka (dawniej Kominek, obecnie Jason Hunt). To mała inwestycja, która wyjaśnia wiele. I choć lata obserwacji internetu dały mi część tej wiedzy, to po przerobieniu książek i szkoleń Tomka, ułożyło się to w logiczniejszą całość.
Czas leciał, szarpałem się z kwestiami technicznymi. Kupiłem zły szablon, a support działał, kiedy mu się podobało. Na szczęście platforma sprzedażowa zareagowała błyskawicznie i mogłem kupić inny. Czas jednak był zmarnowany. Zamiast uruchomić bloga 1. stycznia, tak jak planowałem, pierwszy post ukazał się dopiero 4. lutego.
Blog uruchomiony
Na starcie stwierdziłem, że muszę mieć kilka artykułów. Skoro jeden się spodoba, to czytelnik wejdzie w inny. To słuszne podejście. Zacząłem publikować wpisy zawsze w poniedziałki, środy i piątki. Tylko że robiłem to za długo. Wystarczyło dobić do 15 wpisów i zwolnić, koncentrując się na innych obszarach, w tym dużo ważniejszej promocji treści. Zwolniłem po około 70 wpisach. To był błąd. Treści z taką częstotliwością można tworzyć bez problemu na blogu lifestylowym. W przypadku finansów zaczynasz myśleć, jak się nie powtarzać.
Jeśli potrzebujesz pięknych zdjęć na bloga, znajdziesz je na Depositphotos. (To link afiliacyjny)
Czy dobra treść obroni się sama? Oczywiście, jeśli tylko znajdzie się ktoś, kto będzie ją atakował. Na nic Twoje tysiące wartościowych tekstów, jeśli nikt ich nie czyta. A jeśli nie szuka odpowiedzi na konkretne pytanie, to nie sprawdza archiwum. Twoje epopeje przechodzą bez echa.
Bloger na pełen etat
Fizyczna praca, pies, tworzenie artykułów. Czasu brakowało na wszystko, a praca… Praca jak praca, tylko ludzie najgorsi. No cóż, razem z żoną zwolniliśmy się w lipcu. Od tamtej pory nie pracujemy i… nie zamierzamy. To była w pełni świadomie podjęta decyzja. Mamy poduszkę finansową na 2 lata (heloł, jestem blogerem finansowym). W tym czasie zamierzamy zacząć utrzymywać się z bloga i nowego zawodu żony.
Co, jeśli się nie uda? Nic, wrócimy do pracy i dalej będziemy pchać swoje na boku. Nie zakładajmy najgorszego, uda się. A jeżeli wszystko dobrze się zgra, to na giełdzie też “poprawimy” swój bufor bezpieczeństwa.
I co z tym lipcem? Od tego momentu postawiłem bardziej na promocję treści, badając różne rozwiązania. Jakie są efekty, możesz zobaczyć w części o statystykach. Lipiec był ostatnim miesiącem bez stałego wzrostu. Każdy kolejny miesiąc był lepszy.
Więc tak, rzuciłem pracę, nie mając żadnej pewności, czy będę zarabiał. Wierzę, że prędzej czy później będę. Oczywiście chętniej wcześniej niż później, nawet małe kwoty to komfort psychiczny.
Ty cholerny materialisto
Jeśli rozzłościła Cię informacja, że założyłem blog w celach zarobkowych i twierdzisz, że jestem sprzedajnym gałganem, to muszę Cię zmartwić. Nie jestem. Piszę tylko to, co słuszne. Nie wciskam kitu za pieniądze. Gardzę tym.
Nigdy nie sprzedam “gęby” za garść srebrników, bo są na świecie ważniejsze rzeczy niż pieniądze. A już na pewno niż małe pieniądze. Rezygnuję z małych i szybkich korzyści na rzecz przyszłych nagród (opóźniona gratyfikacja). Wierzę, że wyjdę na tym dobrze, a Ty to docenisz.
Odrzuciłem już jedną ofertę współpracy. Przyszła dość szybko, po około pół roku blogowania (12.09.2019). Najwyraźniej ktoś zauważył potencjał. Szkoda, że to firma, z którą wstyd byłoby mi się utożsamiać. Nie toleruję oszustw, a tego właśnie dotyczyła ta oferta, choć pięknie opakowana w korpo-bełkot.
Co przeszkadzało mi, nie przeszkadzało najwyraźniej innym. Bo artykuł sponsorowany pojawił się na pewnym blogu już następnego dnia. Same “ochy” i “achy”. Nie powiem, jaka to firma ani jaki bloger. Spuszczę na to zasłonę milczenia. Na szczęście łatwo znaleźć krytyczne opinie, a zawsze zachęcam do weryfikacji wszelkich programów.
Ile zarabiam na blogu
Nic. Dopiero parę dni temu wkleiłem kilka linków z programu partnerskiego Ceneo, zebrało się tam 1,35 zł (link afiliacyjny). Wiem, istne szaleństwo. Na szczęście nie wypłaciłem. Jeszcze bym zgłupiał od tego hajsu.
Nie spieszy mi się. Stać mnie na chleb, a niektóre kromki nawet smaruję masłem. Mam plan na kilka współprac i produktów. Na każdą z tych rzeczy przyjdzie pora. Najpierw praca u podstaw i rozhulanie zasięgów. Nawet nie dla kasy, te rzeczy powinny trafić do dużego grona czytelników.
Statystyki bloga
Na to wszyscy czekali, wreszcie można sobie porównać, kto ma większego.
Pierwszy wpis ukazał się 04.02.2019, ale nie będę się szczypał o kilka dni i podaje pełne miesiące. Przez rok opublikowałem 114 wpisów, ten jest 115. Dużo? Mało? Nie wiem. Od 01.02.2019 do 31.01.2020 statystyki wyglądają następująco:
Ale taki screen absolutnie nic nie pokazuje, dlatego rozbiłem wszystko na miesiące.
Nie rozumiem tu tylko jednej rzeczy. Sumując wszystkie miesiące, wychodzi 48.771 UU, natomiast Google Analytics po swojemu liczy 46.316 UU.
Wzrost jest stabilny, ale według Tomka i tak mam za małe zasięgi jak na to, co robię. Narobił mi apetytu, dlatego do końca tego roku chcę wykręcić 100.000 UU w ciągu miesiąca. To spory ruch na stronie, ale na szczęście hosting mam w zenbox, więc wszystko udźwignie, a w razie problemów support czyni cuda. On naprawdę odpowiadają w 5 minut, nawet w niedzielę o 3 nad ranem. Wiem, bo akurat zawsze wtedy coś dłubię.
A wracając do tych 100 tysięcy czytelników miesięcznie, trochę się boję, że utknę na jakimś pułapie 45k czy 60k, który zatrzyma mnie na dłuższą chwilę, ale nie pękam na robocie.
Ale skąd Ci ludzie w ogóle biorą się na blogu?
Współczynnik powracających użytkowników jest dość stały. Choć na niskim poziomie, to w ogóle się tym nie przejmuję. W końcu blog ruszył do biegu dopiero na jedno kopytko.
W styczniu powróciło 3.270 osób. Powoli zaczyna robić się tu mała społeczność. Widzę to też po coraz większym zaangażowaniu – odzywacie się prywatnie na maila czy w wiadomościach na social mediach. Nawet komentarze na blogu powoli się rozkręcają.
Widać też silną przewagę wejść z urządzeń mobilnych. To wynik pozyskiwania czytelników z social mediów, a konkretniej z Pinteresta.
Działam na nim powoli, jeszcze się nie rozkręciłem. Kilka rzeczy wciąż muszę rozkmninić, ale to drobiazgi. Wystarczy znaleźć chwilę czasu. Za rok te wyniki powinny być śmiesznym wspomnieniem.
W tabelce nie ma newslettera, na który od 16.12.2019 r. zapisało się 108 osób. Można wyrwać zestaw kalkulatorów i E-book. Lekkie 26 stron porad bez zbędnego ględzenia, nikt nie ma czasu na 160 stron lania wody. Na newsletter możesz zapisać się tutaj.
Co najchętniej czytacie na blogu
Oto top 10 najczęściej odwiedzanych wpisów. Numer 2 (/) to strona główna, numer 9 (/oszczędzanie/) to kategoria wpisów.
W top 10 wpisów (a raczej top 8), aż 4 artykuły dotyczą prądu. Widać, że jesteście tym zainteresowani. Pokazuje to świetnie średni czas spędzony na stronie. I bardzo dobrze. Szykuję konkretny cykl artykułów.
Nie było takiego ani w Polsce, ani na świecie, a po głowie chodzi mi od połowy 2018 roku. Nie zdradzę jeszcze o czym, bo muszę wszystko dokładnie policzyć w ciągu najbliższych miesięcy. I choć jestem nastawiony pozytywnie, to nie wiem jeszcze, czy wynik też będzie pozytywny. Tak czy siak, cykl będzie, nawet jeśli ma okazać słabość rozwiązania.
Przy okazji: Jeśli jesteś związany z branżą energetyczną i nie chcesz przegapić Mona Lisy wśród takich artykułów, to odezwij się. Kontakt w dziale współpraca.
Nie wierzysz w zainteresowanie? We wpisie o wyborze taryfy energetycznej padł rekord komentarzy (38).
Kto docenił mój blog?
Na początku forum gazeta.pl, z którego przyszło do mnie 1.192 użytkowników. Później Ukraińcy szukający informacji o kosztach mediów w wynajmowanych w Polsce mieszkaniach. Mój wpis został podlinkowany na stronie o wyjazdach do naszego kraju w celach zarobkowych. Jestem już międzynarodowym fenomenem.
Oprócz śmiechowych wyróżnień wpadło też jedno całkiem poważne i prestiżowe. W rankingu najbardziej wpływowych blogerów za rok 2019 wylądowałem we wschodzących gwiazdach. Na fejsbukowch grupach blogerskich jest tyle samo zwolenników, jak i hejterów zestawienia. Prawda jest jednak taka, że nadal elektryzuje blogosferę. Gdyby było inaczej, prawie 50 tysięcy osób nie sprawdziłoby, kogo Tomek Tomczyk uważa za wpływowego blogera.
Wypada podziękować
Bo to wszystko przecież dzięki Wam. Bez Was w tych wszystkich tabelkach byłoby zero, a ja poważnie zastanawiałbym się, co jest nie tak i szukał mocnej gałęzi. Na szczęście jesteście i coraz chętniej dajecie o sobie znać.
Szczególnie chcę podziękować kilku osobom. Dają mi dobrego kopa, gdy już zaczynam myśleć, że piszę do przypadkowych osób, które zgubiły się w internecie i nigdy tu nie wrócą.
- Partyzantka – Moja ulubiona czytelniczka. Do tego również blogerka i pisarka fantasy. Właśnie wydała książkę. Dochód ze sprzedaży przeznacza na budowę pasieki. Pszczoły są niezbędne w ekosystemie, więc idź i kup albo wszyscy umrzemy.
- Mistelap – Gdyby przestała udzielać się na moim instagramie musiałbym dzwonić na 112, bo pewnie coś jej się stało.
- Pola – Jedyna osoba, którą bawi mój newsletter. Reszcie pewnie trzeba tłumaczyć żarty i nie chcą się przyznać.
Mężczyźni nie wykazują wobec mnie zainteresowania. To dobrze. Chyba.
Jeżeli jesteś kobietą możesz mnie stalkować tutaj (mężczyźni też mogą):
Każdy kanał jest prowadzony inaczej, więc wybierz, co chcesz albo wszystko.
Na koniec wpisu miały być cukierki? Musisz szybciej czytać, wszystko już zjedli. ¯\_(ツ)_/¯
30 Komentarzy
Dobrze, że nie ma cukierków, bo planuję ograniczać słodkie. 😀
Dziękuję za wyróżnienie, niesamowicie miło być dostrzeżonym jako czytelnik. 🙂
Zasięgów zazdroszczę niesamowicie, u mnie 3k UU buja się od kilku lat. 😉 Chociaż wiem, że częściowo winne jest niesprecyzowanie tematyczne bloga, dwie dłuższe przerwy i inne tego typu wpadki. Książki Tomka Tomczyka o blogowaniu są super – poza wiedzą dają mi motywacyjnego kopa, więc zaglądam do nich od czasu do czasu, by wrócić do zaznaczonych fragmentów. Co do współprac – niestety znajdą się tacy, co nawet za darmową naklejkę albo zakładkę do książki zrobią reklamę. 😉
Powodzenia w dalszym rozwoju bloga!
To ja dziękuję, że jako czytelnik mnie dostrzegasz. I dzięki temu mogłem trafić do Ciebie, bo też lubię zajrzeć.
Zasięgi można rozbujać, w razie czego możemy coś pomyśleć.
Dziękuję, byłoby super. 🙂
Partyzantka, jakiś czas temu jeden z dość dużych producentów wody butelkowanej zrobił sobie sporą kampanię z dziewczynami typu “wanna be influencer” na Insta rozdając zgrzewki wody 😉
Ania, pominąłem to w tekście, ale gdy robiłem wpisy około budowlane ktoś chciał mi wcisnąć zlew.
Po pierwsze: gratuluję pierwszego roku bloga ???? Robisz świetną robotę, edukujesz, tłumaczysz łopatologicznie, oswajasz z tematami często zarezerwowanymi dla wąskiego grona. Masz ciekawy pomysł na sprzedanie tej wiedzy – rób to dalej ??? Ale ja cenię u Ciebie przede wszystkim to, że jesteś szczery aż do bólu i Twoje kapitalne poczucie humoru. P. S. No i dziękuję za wyróżnienie ? Czekałam na ten cukierek na końcu tekstu, a tymczasem znalazłam całą bombonierkę ???Tego się nie spodziewałam. Naprawdę.
Bo się zarumienię
Gratuluję urodzin prowadzenia bloga i życzę dalszej inspiracji. Ciekawe zestawienie, życzę Ci by pasja przerodziła się w zarobek i byś służył milionom osób swoją wiedzą i poradą 🙂
Rafał, oczywiście bardzo gratuluję sukcesu dotrzymania pierwszego roku! 🙂 Nie będę ukrywać, najpierw randkowałam z Michałem właśnie, a z Tobą spędzam czas dopiero od niedawna, więc sporo tematów sobie porównuję, ale u Ciebie jest dużo luźniejszy język i trafisz do tych, dla których Michał jest zbyt formalny 🙂 Co do statystyk zastanawia mnie jedno – dlaczego łączysz ruch mobile z SM? Ja się bardzo słabo reklamuję w SM, mam 70-80% ruchu z organic i mam ponad 70% mobile, ale to dlatego, że po prostu świat już tak funkcjonuje i się czytelnikom nie chce już odpalać komputerów (dlatego właśnie buduje się już strony w trendzie “mobile first”) 🙂 a co do zarobkowania i rzucania pracy – z końcem września rzuciłam w korpo papierem, też jeszcze wiele nie zarobiłam, bo tak, jak Ty – nie zamierzam sprzedać tanio skóry za coś, czego jutro będę się wstydzić i dlatego bardzo spodobało mi się Twoje podejście 🙂 Tym bardziej, że jako bloger finansowy powinieneś dbać o zaufanie, którym obdarzają Cię czytelnicy 😉
Dziękuję Aniu, chcę stworzyć luźniejsze miejsce o finansach. Michał jest rzetelny, ale momentami ciężko się go czyta. Trzeba mieć mocne zainteresowanie tematem, duże zaparcie lub lubić jego styl pisania. Dla mnie nie ma problemu przebrnąć przez cały tekst, ale nie dziwię się osobom, które odpadają po samym przescrollowaniu ilości treści.
Co do SM i mobile – głównie napędzam ruch pinterestem i w jego wbudowanych statystykach mogę podzielić wszystko na urządzenia. W styczniu 83,84% to komórki, 12,31% PC i 3,84% tablety. Ruch z google to 57,48% mobile, 41,16% PC i 1,36% tablet. Trochę mi się to nie podoba, bo blog wygląda lepiej na komputerze niż w telefonie. Takie czasy, trzeba się dostosować i na bieżąco poprawiać.
Gratuluję decyzji i oby jakieś sensowne produkty (i pieniądze) trafiły się w najbliższym czasie.
Też mnie własnie boli większy ruch mobile, ale dokładnie tak, jak napisałeś – takie czasy i nie ma co marudzić, bo co Pan zrobisz, jak nic Pan nie zrobisz… Jeszcze zapomniałam w pierwszym komentarzu dorzucić swoje trzy grosze o tych blogerach, którzy się oburzą, że założyłeś bloga dla pieniędzy,,, Obecnie prowadzenie porządnego bloga to zwykle pełen etat, a kto chciałby iść do roboty na etat i nie dostać za to ani grosza niech pierwszy rzuci kamień! 🙂 Oczywiście zaraz znajdą się osoby, które powiedzą, że prowadzą bloga i zajmuje im to ok. godziny dziennie, ale zwykle są to blogi kiepskiej jakości, pisane nieregularnie, które odwiedza max kilkaset osób miesięcznie 🙂 Tak więc cieszę się, że nie czarujesz, że wyłącznie z pasji rzuciłeś robotę i przepalasz własny hajs, bo poczułeś nagle misję zbawiania świata 😀
Ja doceniam szczerość i bardzo fajnie, że tak podchodzisz do tematu i życzę Ci wielu sukcesów na blogowej drodze i… pieniędzy 😉
Gratulacje z okazji urodzin bloga 🙂
Fajnie widać jak wszystko ruszyło od października.
Zaintrygowałeś mnie tym pinterestem. Medium ogólnie mi nie znane, wydawało mi się, że raczej w Polsce niszowe, a tu niespodzianka 🙂
Dzięki ? Dawno temu w jakimś raporcie widziałem, że podobno 2,3 mln użytkowników w Polsce. Nie tak mało i jest co ugrać, choć tematyka finansów jest mało sexy, więc na kliki trzeba trochę pokombinować.
Oooo no to mamy konkurencję dla Michała;) I bardzo dobrze. Nigdy nie czytałam blogów poruszających tematy finansów, ale chyba skuszę się na lektury Twoich tekstów. Powiało świeżością – zdecydowanie. PS. Cudnego masz pieska:)
Cieszę się, że zauważyłaś. Większość blogów finansowych skostniała od profesjonalizacji. Nie uważam tego za dobry kierunek, dlatego chcę prezentować inne podejście. A ten piękny kawaler uwielbia mi przeszkadzać w jakiejkolwiek pracy 🙂
Lubię takie podsumowania i twoją bezpośredniość. Już nie pierwszy raz jedziesz prosto z mostu.
No proszę- piekne zasiegi i widać, ze wiesz po co tworzysz. Powodzenia!
ps. A czym zajmuje się teraz zona?
Behawiorysta zwierząt, głównie psy i koty.
Sto lat! Sto lat! Wszystkiego najlepszego z okazji pierwszego roku Bloga:) Trzymam kciuki za realizację założeń:) oczywiście czekam na kolejne wpisy:) pozdrawiam
Wszystkiego najlepszego i gratulacje za wytrwanie w prowadzeniu bloga ponad rok. Wielu wymięka już po pierwszym wpisie ?
Swoją drogą, Twój blog jest już kolejnym, na którym trafiam na pochwały w kierunku Pinteresta. Chyba nie doceniałem tego narzędzia… ?
Faktycznie ostatnio kilka blogów finansowych ruszyło się na pintereście, ale nadal jest bardzo niedoceniany.
Bardzo rzetelne i ciekawe zestawienie! Gratuluję bardzo dobrego wyniku. Dodam natomiast od siebie, że jestem też pod wrażeniem wyników w kontekście samego (teoretycznego) ruchu z Google oraz widoczności w wyszukiwarkach (sprawdziłem między innymi przy pomocy Senuto). Widać ciągły wzrost fraz na jakie rankuje strona, więc ktoś dobrze zadbał o pozycjonowanie ;). Pikanterii do tego dodaje fakt, że blog finansowy stricte podchodzi pod strony klasyfikowane jako YMYL (Your Money Your Life), które w ostatnich latach najmocniej obrywają od Google i należą do najtrudniejszych branż. Jeszcze raz gratuluję i życzę dalszych sukcesów! Pozdrawiam.
Dobrze wiedzieć, bo o SEO wiem jeszcze niewiele, a wszystko robię sam i bez specjalnych narzędzi (oprócz GA). Czasem poprawię tylko nagłówki H1, H2 itp., z własnych obserwacji widzę, że wpisy potrzebują 2-3 miesięcy, żeby wskoczyć na wysokie pozycje. Dzięki za informację.
Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin! 😉
“Dopiero parę dni temu wkleiłem kilka linków z programu partnerskiego Ceneo, zebrało się tam 1,35 zł (link afiliacyjny).”
To ja Cię pocieszę, że u mnie Ceneo przez kilka lat wygenerowało 50 zł xD Faktycznie, oszałamiające mają stawki. Zwłaszcza, że groszem (dosłownie) sypią dopiero, gdy ktoś już wejdzie od nich na stronę partnera lub doda coś do koszyka, za same przekliki nie płacą… Jakby płacili za przekliki to kwoty byłyby lepsze. Mam ich kod wpiętych w kilku miejscach, niezbyt eksponowanych, głównie jako linki tekstowe. To pewnie też ma negatywny wpływ na konwersję, ale nie chcę zaśmiecać wizualnie bloga nadmiarem reklam. Coś za coś 😛
Wydaje mi się, że Ceneo dobrze się sprawdza na blogach tematycznych typu kulinaria, książki, moda, kosmetyki itp. ,gdzie można naturalnie wpleść w treść stargetowaną formę wizualną reklam. Z blogiem finansowym dość trudno uzyskać takie efekty.
Ja również mam same linki tekstowe, bo nie zamierzam śmiecić banerami. Może kiedyś uzbiera się z tego chociaż na opłatę za domenę.
Dobrze, że piszesz jak było na prawdę, bo choć dużo osób zakłada bloga z zamiłowania do pisania, to myślę że sporo z nas po cichu chciałoby na nim zarabiać ? Podsumowania lubię robić, bo dzięki temu wiem co się sprawdza, a co poprawić
I kolejna kobieta wlazła z Pinteresta 🙂 Po pierwsze gratulacje, bo wiem, że blog miał już 2 urodziny, a niedługo 3! Po drugie też wolę wygląd mojego bloga w wersji na komputery, “takie czasy”. I po trzecie mam pytanie w sprawie statystyk Pinterest, bo mocno skoczyły Ci wejścia od października. Wiem, że pisałeś o większej promocji w tych miesiącach, ale z innych mediów nie masz tak dużych różnic. Promocja dotyczyła głównie Pinteresta i jak to się robi? Ja nie potrafię go rozkminić, a też nad nim pracuję. A może Pinterest sam potrzebował tylu miesięcy, by się rozkręcić? Pozdrawiam i życzę konkretnych wypłat za prowadzenie bloga, bo Ci się należą.
Cześć Aniu, dzięki za miłe słowa 🙂
Duży skok ruchu na Pintereście przyszedł dość przypadkowo. W końcu jeden ze starych pinów rozkręcił się jak viral i zebrał setki tysięcy wyświetleń na Pintereście, a mi zapewnił dziesiątki tysięcy przejść na bloga.
Odnosił się do tekstu Metoda 1 złotówki, który na następnym screenie jest na pierwszym miejscu (najwięcej odsłon w Google Analytics). Takie wyniki kręcił przez następne kilka miesięcy, stopniowo wygasając, ale ten strzał rozkręcił resztę pinów. I choć jeszcze żaden nie miał aż tak dużego zasięgu, to kilkanaście mniejszych virali i tak łącznie wykręca lepszy wynik.
Niestety w tym roku widzę spory rozjazd statystyk. Np. za 10.2022 r. Google Analytics pokazuje tylko 2.856 wejść z Pinteresta, gdy statystyki Pinteresta pokazują już 7.523 wejścia, a hosting nalicza ich 7.286. To są gigantyczne różnice miesięcznie, więc prawdopodobnie GA zmieniło sposób naliczania. W tym podsumowaniu rocznym poruszę ten temat.
Też nie rozumiem tych rozbieżności statystyk. Ja mam podobnie między Search Console, a Google Anatylics. GA pokazuje mi jedną czwartą tego co SC. Czytałam, że GA liczy tylko te w pełni załadowane strony i jak ktoś wyjdzie wcześniej, to go nie liczy. Ale to przerażające różnice. A jeśli chodzi o Pinterest, to mam wrażenie, że część z wejść podpina pod Direct. Tak mi się wydaje, ale ja jeszcze zielona jestem, dlatego chętnie przeczytam co napiszesz. 🙂