Ponad 413 tysięcy czytelników to 2021 w pigułce, ale choć dla wielu blogerów to wynik godny pozazdroszczenia, dla mnie jest w pewnym stopniu porażką. Zapraszam na dokładne statystyki i komentarz co się stało oraz co się stanie w tym roku.
Minął kolejny rok, już trzeci prowadzenia przeze mnie bloga Bogaty z Wyboru, więc czas na tradycyjne szczegółowe podsumowanie. Uważam to za przydatny materiał nie tylko dla mnie, by ocenić swoje postępy, ale także dla innych twórców. Niestety podobnych „case studies” w naszym kraju ze świecą szukać.
Nie będzie tu pierdzenia w stylu: „ten rok był dla mnie szałowy, dostałem od Was tyle miłych wiadomości na insta, że jest mi tak miło na serduszku i w ogóle zrobiłem nowego e-booka, ale to opowiem na storiskach MUA :*”.
Rzygać się chce, jak widzę takie rzeczy. A skoro o rzeczach, to przejdźmy do nich.
Statystyki bloga w 2021 roku
Wróćmy do planów z 2020 r. i sprawdźmy, jak wyszło w rzeczywistości. Założenia były trzy:
- Dobić do 100.000 czytelników miesięcznie w dowolnym miesiącu.
- Dobić do 1 miliona czytelników w ciągu całego roku.
- Zacząć zarabiać konkretniej, niż odprowadzając wózki pod marketem.
Patrząc z perspektywy czasu, były to założenia ambitne, lecz mój komentarz można by ograniczyć do „nie zesraj się Rafał”.
Plany ambitne, ale rzeczywistość wyglądała zupełnie inaczej. Ten rok upłynął mi nie na pracy nad blogiem, a nad sobą. Gdy wszyscy na wyścigi kupowali mieszkania, ja swoje sprzedałem i wynająłem dom na uboczu, by wyrwać się z otaczającego stresu. I ta zmiana bardzo dobrze mi zrobiła. Tak dobrze, że teraz co roku mam zamiar wynajmować coś innego. Właśnie dla tej zmiany. Nie wiem, gdzie będę za kilka miesięcy, nadal koło Warszawy, w górach, nad morzem? Zobaczymy. Po to chcę zarabiać w internecie, żeby nie być ograniczonym dojazdem „na zakład”. To już robiłem przez ponad 5 lat. Wystarczy.
Przeprowadzka choć niedaleka to wymagała trochę logistyki. Przez te wszystkie lata nagromadziliśmy z żoną sporo bzdetów, których jakoś tak szkoda wyrzucić, bo przecież „może to się jeszcze przyda„. Aktualnie konto na OLX ma tyle ogłoszeń, ile wynosi limit, więc dążymy do minimalizmu i maksymalizowania udziału rzeczy, których świadomie używamy, a nie tylko posiadamy.
Najlepsze oferty bankowe
Luty 2025
Codziennie aktualizowane rankingi
Promocje bankowe do 1.040 zł premii
Lokaty do 8%
Konta osobiste do 1.040 zł bonusu
Konta oszczędnościowe do 7,5%
Konta firmowe do 2.840 zł premii
Karty kredytowe za darmo
Oprócz pakowania, wożenia, sprzątania, rozpakowywania i całego tego przeprowadzkowego majdanu mogłem wreszcie spokojnie usiąść i patrzeć na otaczającą zieleń — bo zieleń uspokaja. I tak się uspokajałem nic innego nie robiąc przez około 2-3 miesiące.
Biorąc więc to wszystko do kupy, wyjąłem się z „normalnego” życia na dobre pół roku. I to się zajebiście mocno odcisnęło na ilości artykułów, które opublikowałem.
- 2019 r. — 114 artykułów
- 2020 r. — 38 artykułów
- 2021 r. — 14 artykułów
14 nowych tekstów nie miało żadnych szans na 100.000 czytelników miesięcznie. No nie ma opcji! Mimo wszystko wyszło nie najgorzej. Były okresy po 2 miesiące bez publikacji czegokolwiek, a jednak kula śnieżna działa. Poprzednie materiały (nowe oczywiście też) nadal robią swoją robotę.
Dlatego nadal trzymam się wersji, że będę robił tylko evergreeny. Od chwilowych sensacji finansowych są portale. Ewentualnie moje komentarze w social mediach, ale i tych było mało.
Przez prawie całe życie byłem obecny w internecie, w tym roku miałem dość i zrobiłem przerwę. Nie zamierzam prawić jakichś kazań w stylu niedorozwoju osobistego o resetach czy odwykach od telefonu i innych bzdetach. Zmęczyłem się, to zrobiłem przerwę. Bez mądrzenia się, ideologii, coachingu o balansie itd. Po prostu uznałem, że należy Wam się kilka słów wyjaśnienia.
No dobra, ale teraz przejdźmy do konkretów.

Tak wygląda trzeci rok prowadzenia bloga. Blog założyłem w lutym, więc przedział też zawsze zakłada luty-styczeń. Wyraźnie widać, kiedy zacząłem odpuszczać.
Jeżeli masz ochotę, możesz przeczytać pełne raporty z pierwszego oraz drugiego roku blogowania.
Jeśli jednak nie masz ochoty się przez to przebijać, a potrzebujesz szybkiego porównania, to proszę bardzo.
Choć odwiedzających osób było nieznacznie mniej, to mimo wszystko było więcej odsłon, czyli wyświetleń artykułów. Wychodzi więc na to, że prawie nie pisałem, a blog działał niemal identycznie.

Demograficznie bez zmian. Choć styl pisania cięty, niepokorny i momentami bezczelny, to wcale nie przyciąga to młodzieży, a osoby wyraźniej zaawansowane wiekiem.
Nadal nie przestaje mnie zaskakiwać, gdy otrzymuję maila od osoby między 50. a 70. rokiem życia, która wreszcie ma co czytać, bo już nie może znieść tych sztywnych pierdzieli. To cieszy, ale zakładając bloga, nie spodziewałem się, że tak mocno doceni to pokolenie moich rodziców.
To chyba potrzeba przeczytania czegoś „prosto z mostu, szczerze, szybko i na temat, zamiast grzecznego pierdolenia o niczym przez całą książkę, choć można to zmieścić w kilku akapitach”. I to jest cytat z maila. Pięknie.

No dobra, ale jestem zdania, że każdy może wkleić takie duperele z Google Analytics i nazwać to case study. Jedziemy na grubo, więc poniżej pełen raport z podziałem na każdy miesiąc osobno.

Suma użytkowników nie pokrywa się z sumą z Google Analytics. Wynika to ze specyfiki liczenia, ale i pewnego przekłamania, do którego wrócę w dalszej części tekstu.
Widać, jak stopniowo statystki spadają wraz z coraz mniejszą aktywnością. Nie ma się czemu dziwić, to normalny proces. Jednak biorąc pod uwagę, że blog był tak naprawdę na kroplówce nowych materiałów, a ja nie jestem gwiazdą polskiej blogosfery finansowej, to i tak nie jest źle.

Widać też, że coraz więcej osób wchodzi na blog z komórek. W 2020 r. było to 68,51%, teraz już 70,87%. Trochę mnie to martwi, bo każda strona ma większy potencjał i zdecydowanie lepiej prezentuje się na komputerze. Sam prawie nigdy nie wchodzę na strony na telefonie, bo można od tego paździochowego wykonania dostać raka mózgu.
Niestety, nie ma co z tym walczyć — trzeba się dostosować. Blog przejdzie w bliżej nieokreślonym terminie mały lifting. Zmienię szablon na nowocześniejszy, bardziej przyjazny mobilkom. No i będzie ładniej. Miejmy nadzieję, że nie jestem totalnym bezguściem.

Tak prezentują się wejścia na bloga z social mediów, na których w tym roku też mnie nie było.
Instagram się nie liczy, to przekłamany wynik. Zbiór linków w bio był robiony przez zewnętrzną witrynę, więc to przypadkowe wejścia.
Video jeszcze nie prowadzę, wejścia z YouTube są więc na 99,9% z mojego materiału nagranego z Marcinem Iwuciem. Bardzo fajnie było spotkać Marcina i jego żonę Kasię na żywo. I choć materiał, który możesz obejrzeć poniżej, ma niecałe 40 minut, to miło spędziliśmy kilka godzin. Dzięki za zaproszenie!
Czy jestem zadowolony z tego materiału? I tak i nie. Tak, bo wreszcie się przełamałem, nie, bo uważam, że mogło to wyjść zdecydowanie lepiej. Pomijając problemy techniczne z mikrofonem czy baterią, bo takie drobiazgi wychodzą zawsze. ZAWSZE! Bądź gotowy, że na każdym planie coś się spieprzy! To wyglądam jak żelbetonowy kloc. Nie mam luzu i ruszam się jak wóz z węglem. A przydałoby się trochę polotu i finezji w tej smutnej jak pizda branży. Popracuję nad tym.
Kolejny rok z rzędu najważniejszym źródłem ruchu okazał się Pinterest. Tam również potrafiłem mieć miesięczne przerwy, choć tak naprawdę ustawienie kolejki postów na 14 dni zajmuje mi około godziny. Tak jak wspominałem, w tym roku kurowałem mózg odpoczynkiem.
Niestety w tym momencie wracamy do przekłamań Google Analytics, o których wspominałem wcześniej.
Nie wiem, na ile wynika to z niekompetencji narzędzia, a na ile ze zmian ustawień prywatności w przeglądarkach i urządzeniach (szczególnie iPhone), ale rozjazdy są gigantyczne.
Zaobserwowałem to przy śledzeniu działania Pinteresta bez publikacji z mojej strony. Wierzyć mi się nie chciało, że tak szybko posypały się zasięgi, więc zacząłem porównywać statystyki GA z tymi z samego Pinteresta i cóż… Wyniki mówią same za siebie.

Google Analytics zarejestrowało tylko 60,58% wszystkich wejść z tej tylko platformy. Niestety nie przedstawię tu screenów, bo Pinterest pozwala cofnąć się ze statystykami tylko o 6 miesięcy, więc musiałem to wklepać w Excel. Gdzie jest reszta? Nie wiadomo! Statystyki zliczane przez mój ukochany hosting Zenbox także pokazują zdecydowanie więcej wejść niż Google Analytics.
Czy tak samo jest w przypadku innych źródeł? Nie wiem, bo nie mam w nich takich danych i szczerze mówiąc, nie chcę poświęcać czasu na szukanie ich, ale nasuwa to pewne myśli. W miarę postępowania blokowania statystyk stron będą one coraz mniej użyteczne.
Może miałem 751.000 odsłon, a może milion? Nie mam pojęcia. Jak dla mnie mocno podważa to sens korzystania z takich narzędzi. Choć pewnie nadal przez lata będzie to standard do pokazywania zasięgów przy współpracach.
Zarobki z bloga
Założenie finansowe, było proste — miałem po prostu zacząć zarabiać na blogu. Założyłem go dla pieniędzy i nadal nic nie sprzedaję. O tym za chwilę.
- Współprace — Jedna i jestem z niej zadowolony. To bardzo fajne narzędzie do prowadzenia budżetu domowego. Propozycji było mnóstwo, ale albo ktoś nie miał odpowiedniego budżetu, albo urywał kontakt, albo chciał wciskać jakiś kit. Nie promuję badziewia i tyle. Sumując, mogłem zgarnąć dodatkowe kilkanaście lub nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych, ale trudno. Jeszcze zarobię 🙂 Tu niestety nie ujawniam, bo partner może sobie nie życzyć. Jeśli będzie kilka, to podam sumę, raczej nikt się nie obrazi.
- Afiliacja — 9.540,70 zł w pełni pasywnie. Tak naprawdę mam tylko kilka linków, na których zarabiam, więc wynik uznaję za „może być”. Im będzie więcej produktów godnych polecenia, tym lepiej.
Niestety w tym kraju DOBRA afiliacja to ciężki biznes, szczególnie przez ludzi. Blogerzy dają prowizje za polecanie swoich książek czy kursów, a potem nagle zmniejszają stawki lub kasują całe programy, a przecież linki zostają i nie trzeba płacić…
I nie mówię tu o jakichś mikroblogerach z pierwszym e-bookiem, tylko topowych twórcach z publiką liczoną w dziesiątkach i setkach tysięcy obserwujących. Na jednym produkcie potrafią kosić ponad milion złotych, ale za sprowadzonego klienta już się nie chce płacić. I jeszcze pouczają o uczciwości wobec innych… Kurwa żałosne… I to są ludzie z absolutnego TOP, którzy w powszechnej opinii są mega miłymi i uczciwymi osobami.
Z imienia, nazwiska czy pseudonimu wymieniać nie będę, ale widząc to i inne zakulisowe sprawy moja lista osób, z którymi nie chcę mieć do czynienia, nawet gdyby mi się to opłaciło, stale rośnie.
Zarobki z giełdy
Mógłbym jak niektórzy sprzedawcy kursów pokazać tylko zyskowne pozycje albo nawet dodać do siebie procenty i opowiadać o kilku tysiącach procent zysku w tym roku. Ale ja bajek nie opowiadam. Nie ma co ukrywać, w przeciwieństwie do poprzedniego roku wyszło marnie.
Sentyment do gamingu jest słaby, spekulacja nie popłaciła, a debiut spółki, w której obejmowałem udziały w szczycie hossy, dał ostro po łapach.

Zestawienie obejmuje tylko zamknięte pozycje. Otwartych nie pokazuję dla zasady — żeby nikt się nie sugerował, bo nie każdy może sobie pozwolić na takie straty. W zeszłym roku było i 279% na plusie, więc każdy by był zadowolony, w tym pewnie bym dostał groźby karalne.

Czy boli mnie ta strata? Szkoda mi każdej straconej złotówki, ale jest jak jest. Nie ma co płakać. Biorąc pod uwagę zysk z poprzedniego roku i tak jestem mega do przodu. Oczywiście mogłem inwestować bezpieczniej i zadowolić się małym procentem do przodu, ale wybrałem większe ryzyko. Tym razem nie wyszło. Gra się toczy, w otwartych pozycjach w portfelu pokładam duże nadzieje. Część z nich nie będzie zamknięta nawet w przyszłym roku.
Plany na kolejny rok
Zaraz kończymy, słowo, jeszcze tylko co planuję zrobić w tym roku.
Blog
Nie stawiam sobie żadnych planów co do ilości osób odwiedzających blog. Raz, że nie wiem, ile powstanie nowych artykułów. Dwa, Google Analytics może mi nie pokazywać prawdy. Bez sensu.
Na bank będzie też lifting graficzny, o którym wspominałem.
Dokończę również cykl artykułów o kredycie hipotecznym. Na pewno!
Produkty
Do kompletu powstanie pierwszy produkt — e-book o kredycie hipotecznym, który będzie znacznie rozszerzoną publikacją względem bloga. Kiedy? Nie wiem. Jak się wyrobię! Teraz mam dużo pracy poza blogiem, o której za chwilę.
Skłaniam się też do stworzenia kursu o Pintereście. Myślałem o tym już 2 lata temu, ale syndrom oszusta ciągle mówił mi „kim Ty w ogóle jesteś parówo, żeby kogoś uczyć”. Jednak regularnie zgłaszają się do mnie osoby, które konsultują ze mną swoje działania na tej platformie i wyrażają chęć zakupu kursu. Niech im będzie.
I ostatnia kwestia. To produkt, ale nie do końca na sprzedaż. A przynajmniej Ty nie będziesz mógł go kupić. Robię go na zewnętrzne zlecenie dużego korpo za gruby hajs, a umowa zobowiązuje mnie do zachowania tajemnicy, więc nie mogę zdradzić szczegółów. Mogę jedynie powiedzieć, że jeśli Twój pracodawca dba o Twój rozwój i przyznaje Ci pewne benefity, to na pewno będziesz miał dostęp do tego projektu.
Mam również pomysły na kilkanaście całkiem ciekawych produktów, ale na wszystko przyjdzie czas. Pieszczę sobie te koncepcje, bo nie lubię wypuszczania wybrakowanych produktów. A niestety ostatnio kupiłem takich kilka od osób, które darzyłem zaufaniem. No i zaufanie przepadło. Ciebie złotko nie chcę zawieść.
Podcast i video
W tym roku na 100% wystartuję z własnym podcastem finansowym. Tutaj nie ma żadnych wątpliwości, bo już ćwiczę, choć będzie to raczej druga połowa roku. Na początek zrobię wersję audio artykułów opublikowanych do tej pory.
Co do video poczekam na rozwój sytuacji. Rząd wprowadza przepisy, których sam nie rozumie i kanały prowadzone w określony sposób mają być traktowane jako platformy VOD. Możliwe, że słyszałeś o tym durnym pomyśle i rejestracji youtuberów do KRRiT. Wszyscy przeżywają podatek 1,5% od przychodu, ale nie to jest najgorsze.
Pomijając, że podatek ma być od przychodu, a nie od dochodu, co już samo w sobie jest głupie, istnieją inne problemy. KRRiT ma dla platform VOD (bo teraz youtuber wedle kretyńskiej interpretacji jest platformą, a nie twórcą na platformie facepalm.jpg) konkretne wytyczne oraz wymagania. I to jest głównym problemem, bo wrzucając filmy na Youtube tych wymagań zwyczajnie nie da się spełnić. Po prostu nie ma takich funkcji! Dlatego wstrzymuję się z działaniami video do wyjaśnienia, co potrwa pewnie miesiącami, ale hej! Mam co robić!
To by było na tyle z moich planów na ten rok. Mam jeszcze inne w perspektywie kilku lat, ale to aktualnie nie ma znaczenia. Do wszystkiego dojdziemy wspólnie, bo mam nadzieję, że nadal ze mną będziesz. Lubię Twoje towarzystwo, szczególnie gdy dajesz mi o nim znać. Na przykład w komentarzu pod tekstem.
18 Komentarzy
Rafał, fajnie, że podzieliłeś się tymi informacjami. Dzięki.
Odnośnie Google Analytics to różnica w danych wynika z tego, że Google próbkuje dane. Więcej o tym przeczytasz tutaj: https://support.google.com/analytics/answer/2637192?hl=pl#zippy=%2Ctematy-w-tym-artykule
Utrzymywanie danych po prostu kosztuje Google, poprzez próbkowanie ograniczają zasoby potrzebne im do magazynowania tych informacji.
Ograniczenia zasobów nie występują jedynie w Google Analytics, ale również przy indeksowaniu stron, co można zaobserwować w Google Search Console.
Na spójność danych również wpływa to, że część użytkowników korzysta z adbloków czy różnych narzędzi vpn, które zaburzają odczyt przez GA.
Alternatywny rozwiązanie dla GA jest Matomo, co ciekawe polski produkt – wrzucam link może się przyda: https://matomo.org/
Pozdrawiam,
Michał
Dzięki za info Michał, na pewno przyjrzę się w wolnej chwili 🙂
Też właśnie miałam pisać o tych adblockach… Dane z GA są nieścisłe już chyba od kilku lat. Niestety jak słusznie zostało zauważone -przy współpracach pewnie jeszcze długo będzie to ważny wyznacznik. Teraz chyba też trochę bardziej zwraca się uwagę na wskaźnik TF, ale pewnie zdarzają się firmy, które zwracają uwagę również na jakość i rzetelność bloga, więc trzymam kciuki, abyśmy to grono się zwiększało! 😉
Co jakiś czas wchodziłem na bloga i się dziwiłem że nie ma nowych artykułów tak więc dzięki za wyjaśnienie. Dobrze, że jesteś cały i zdrowy :).
Czekam na kontynuację o kredycie hipotecznym, jako że rozpoczynam planowanie o własnych 4 kątach, powodzenia !
Dobrze wiedzieć, że ktoś czuwa i czeka 🙂 Będzie kontynuacja!
Z jednej strony trzymam kciuki, aby w 2022 bardziej się chciało pracować, z drugiej jednak się cieszę, bo sama też mniej szperałam w internetach i bałam się, że ominęła mnie lawina dobrego materiału! 😉
Z doświadczenia wiem, że jednak dobry czytelnik woli takie konkretne podsumowania, zamiast tych dziubasków i pierdololo… Dlaczego? Bo łatwiej mu zweryfikować, czy nie jest w podobnej sytuacji. A jak jeszcze podpowiesz jakieś rozwiązanie, to już będą w sygnet całować, serio. Też mam mieszany stosunek do takich wpisów, a jednak robię podsumowania roczne, w tym roku planuję regularnie co miesiąc. Pełna analiza, od „co się stało, że się zesrało”, po „jak ugasić pożar”. Potem zawsze wpadają sygnały, że „Hej, dzięki, kawał dobrej roboty! Też se takie zrobię, to może w końcu przestanę gonić w piętkę!” 🙂
Jeśli chodzi o kurs z Pinteresta, to zaraz Ci wysmażę mejla w odpowiedzi na newsletter, bo mam małą podpowiedź z dziedziny, z którą raczej nie masz styczności. Myślę, że to będzie dobry cynk 😉
W przypadku zakupu produktów „z dupy” możemy sobie przybić pionę! I najgorsze, że nie wiem jak u Ciebie, ale u mnie to tylko wzmacnia syndrom oszusta. Choć wiem, że nie puszczę bubla, to i tak mam cholerną blokadę twórczą w temacie e-booka, bo gdzieś z tyłu głowy wciąż jest strach, że wypuszczę taki szajs, jak sama nie raz kupiłam… Trzymam kciuki, żeby jednak udało się uciszyć skurczybyka i żeby prace szły pełną parą! 🙂
Już nie raz kupiłem produkt Twórcy, którego lubię licząc na konkrety, a na koniec pozostawał duży niesmak. Mi byłoby wstyd takie rzeczy puszczać za darmo jako tekst na blogu, a co dopiero e-booka za czasem ponad stówę… Z drugiej strony, skoro ktoś może na tym zarabiać i jeszcze się przyklaskuje, to może stawiam sobie zbyt wysoko poprzeczkę i warto schylić się po kasę? Nie wiem, wolę działać zgodnie z własnym sumieniem.
Na maila podesłałem Ci rozwiązanie problemu z dziedziną, z którą mam akurat drobną styczność 😉 „Jeden prosty trick, który oszczędzi Ci masę roboty. Inni blogerzy go nienawidzą.”
Oj tak, są tacy producenci treści z „wyższej półki”, u których można się zdziwić… Pamiętam, jak jedna influencerka wydała ebooka za kupę hajsu. Czytałam recenzję, podobno podstawy, sporo trzeba sobie doszukać. Pomyślałam, że może zwykły ból tyłka czy coś, ktoś wylał żółć w internetach. Do czasu, aż obejrzałam prelekcję na blogerskiej konferencji. Słysząc od tej influencerki, że koszty książek względem e-booków są droższe tylko ze względu na druk hajs przestał mi się zgadzać… Ale co tam, przecież pominięcie np. całego łańcucha dystrybucji to żadna różnica! 😉
A ten clickbait „Jeden prosty trick…” skradł mi serduszko! 😀
Wyniki wręcz kosmiczne! Niby blogi umierają, a tu setki tysięcy odsłon i to jak sam mówisz, nie publikując zbyt wiele. Masz dobre teksty, a do tego bardzo przydatne i uniwersalne, więc świetnie zbierają ruch.
„choć dla wielu blogerów to wynik godny pozazdroszczenia, dla mnie jest w pewnym stopniu porażką” Ja myślę, że 99% blogerów nigdy takich liczb nie zobaczy. Wysoko sobie stawiasz poprzeczkę. Może i nie jesteś w 0,1% tego mega top of the top blogerów, których każdy w blogosferze zna już od lat, ale w top 1% z wynikami na bank!
Super materiał, wielkie dzięki za niego, bo mam po nim dużo wniosków i przemyśleń na temat własnych działań.
ciekawe, dzięki!
Fajnie, że ktoś dzieli się otwarcie swoimi zarobkami z internetu. Takie wpisy dają kopa do działania i pokazują, że się da. Dzięki 🙂
Wpadłem na Twojego bloga przez Pintrest i szczerze powiedziawszy od razy zacząłem od obejrzenia vloga z Tobą na YT. Podoba mi się to w jaki sposób przedstawiasz tu tematy bez zbędnego marketingu – bardzo inspirujący blog – którego dodaję do ulubionych!
Pozdrawiam Serdecznie i czekam na kolejne wpisy !
Cieszę się, że Ci się podoba! No i że Pinterest cały czas działa.
Nie zamierzam zmieniać formuły – krótko i konkretnie. Marketing tylko wtedy, gdy jest konieczny. Niedługo będą nowe materiały. Także na Youtube 😉
Cześć. Z tego co widzę to teraz nie opłaca się blogować. Chyba lepiej ten czas przeznaczyć na naukę na giełdzie albo na inne formy zarobku. Teraz to tylko video jak YT albo TikTok, niestety.
WOW, świetne wyniki. A jeżeli chodzi o lifting bloga, to wg mnie jest jak najbardziej OK. Wszystko przejrzyste, dobra nawigacja, responsywny szablon. No chyba, że po prostu motyw WP już się znudził Autorowi 🙂
Cześć Łukasz. Dzięki za dobre słowo! Info o aktualizacji bloga jest z lutego 2022, a zmiany wprowadziłem chyba pod koniec wakacji 2022, więc widzisz już tą nową wersję, która zostanie pewnie kilka kolejnych lat 😉
Muszę przyznać, że zszokowała mnie ilość wejść jaką generuje Ci Pinterest. Bardzo niedoceniane przeze mnie SM.
Przejrzałem stronę i zapowiedzianego kursu o Pinterest nie zauważyłem…zaniechany pomysł?
Pinterest jest bardzo niedoceniany w ogóle w Polsce. Mało kto go używa, choć generuje potężne liczby. Za 2020r. Google Analytic pokazało 169.425 odsłon. W czerwcu 2021 r. przestałem na rok przypinać regularnie nowy content w ramach testu i jadąc tylko na starych treściach wygenerowałem wedle GA 26.574 odsłony. Sugerując się jednak statystykami samego Pinteresta było tego dużo więcej, bo wedle moich tabelek GA pokazuje jedynie 35-42% odsłon. Na pewno wpłynęły na to zmiany z prywatności iphonów, bo wtedy zauważyłem wyraźną różnicę, ale to pewnie nie jedyny powód rozjeżdżania się statystyk.
Kursu co prawda jeszcze nie ma, bo nie jest zbyt zbieżny z tematyką mojego bloga, ale obstawiam, że w tym roku będzie. Muszę sobie rozpisać całość, bo chcę jednocześnie trzymać się szybkiej i zwięzłej formy, ale także zrobić już kompleksowy kurs o wszystkim. To jednak wymaga jeszcze ode mnie testów paru funkcji, bo nie lubię opowiadać o teorii, a tylko o tym, co sprawdziłem na własnej skórze.