Zapewne wiesz, że nie lubię przepłacać. Jestem też przeciwnikiem zadłużania się, szczególnie na zachcianki. No, ale czy raty 0 procent to faktyczne zadłużanie? Przecież oddajesz tyle, ile pożyczyłeś. Tylko że to się wcale nie opłaca.
Zanim zaczniesz ciskać we mnie gromami, przeczytaj cały tekst i samodzielnie wywnioskuj, czy warto. Bo czasem tak, ale w większości przypadków zdecydowanie nie.
Czy istnieją raty 0 procent?
Choć są reklamowane często i w wielu miejscach, to prawdopodobieństwo ich wystąpienia jest tylko trochę wyższe od spotkania Yeti. Przeważnie jest to ograniczona czasowo promocja, która obejmuje tylko część asortymentu. Do ich uzyskania potrzebujemy też zdolności dyplomatycznych, bo przekonanie sprzedawcy, że jednak można bez dodatkowych produktów to prawdziwa sztuka. Ale tak, istnieją.
Dlaczego sklepy oferują raty 0%?
Nie będzie chyba dla Ciebie wielkim zaskoczeniem, jeśli powiem Ci, że chcą dzięki temu zachęcić biedniejszych klientów do zakupów. Raty to rozłożenie płatności na mniejsze części. Jeżeli klienta nie stać na pełną cenę na raz, to właśnie dzięki ratom może sobie pozwolić na dany produkt.
Najlepsze oferty bankowe
Wrzesień 2024
Codziennie aktualizowane rankingi
Promocje bankowe do 900 zł premii
Lokaty do 6,1%
Konta osobiste do 750 zł bonusu
Konta oszczędnościowe do 7,2%
Konta firmowe do 3.000 zł premii
Karty kredytowe za darmo
Kolejnym powodem jest chęć przyciągnięcia większej ilości klientów dzięki samej ofercie sprzedaży ratalnej. Może Ci się wydawać, że każdy idzie do sklepu tylko po to, czego potrzebuje. No chyba się z choinki urwałeś. Są całe rzesze konsumentów czekających na “okazje”, łapiących się na wszystkie chwyty sprzedażowe. W potocznym języku to barany. Do strzyżenia oczywiście.
Trzecim argumentem jest klasyka, którą możesz nazwać “coś za coś”. Jest korzyść – możliwość płatności ratalnej, jest też wada – wyższa cena produktu. “Bo wie Pan, no niby gdzie indziej taniej, ale tylko u nas Pan kupisz na raty. To jak? Kupujesz Pan czy nie?” Skoro nie masz całej kwoty, to i tak nie kupisz w niższej cenie. To wytrącenie argumentu negocjacyjnego.
Czwartą przyczyną jest dźwignia. Masz do dyspozycji więcej kapitału niż w rzeczywistości, więc można Ci wcisnąć up-selling lub cross-selling. Czyli albo zamiast TV za 3.000 zł ten za 5.000 zł, albo dorzucić do kompletu jeszcze kino domowe.
Ale skąd sklepy biorą tak dobre warunki i jak uzyskują umowy na 0%? Business is business, banki też na tym korzystają. Pozyskiwanie nowych klientów jest drogie, szczególnie w branży finansowej i często kosztuje to po kilkaset złotych. Bank pozyskuje nowego klienta dzięki sklepowi, a obsługa “darmowego” długu jest niższym kosztem niż kampania reklamowa nowego konta z oprocentowaniem lub nawet premią.
Czy raty 0 procent się opłacają?
Sztandarowym argumentem za korzystaniem z rat 0%, jest budowanie historii kredytowej. I ma to sens tylko, jeśli zamierzasz zaciągać kredyt hipoteczny. W każdym innym przypadku dużo lepiej jest ogarnąć swoje finanse niż bawić się w nawet najmniejsze zadłużenie.
Oczywiście budując swoją historię w BIK musisz zadbać o terminowe spłaty rat. Opóźnienia negatywnie wpłyną na Twoją przyszłą ocenę. W końcu na tym zależy Ci najbardziej prawda? Nieterminowe spłacanie rat oprócz samego galimatiasu, przysporzy Ci także dodatkowych kosztów. Bo to właśnie na nich banki zarabiają przy “darmowych” pożyczkach.
Drugim argumentem jest brak dużego, jednorazowego obciążenia budżetu domowego. Wybacz, ale jak Cię nie stać, to Cię nie stać. Zamiast brać na raty, lepiej zacznij oszczędzać, a zanim zbierzesz potrzebną sumę, sprzęt dodatkowo stanieje. Tyczy się to oczywiście zachcianek, jak nowy telewizor. W przypadku konieczności kupna nowej lodówki czy pralki, powinieneś mieć gotowy fundusz awaryjny.
Trzecim uzasadnieniem jest możliwość pracy naszego kapitału. Nie zliczę, ile razy spotkałem się ze stwierdzeniem, że w tym czasie gotówka pracuje. Nie pracuje, leży odłogiem, a zysk oferowany na lokatach czy kontach oszczędnościowych nie jest wart Twojego zachodu. Wiem, że nie uwierzysz mi na słowo, dlatego pokażę Ci obliczenia.
Załóżmy, że kupujesz telewizor, za 3.000 zł w 12 równych ratach. Gotówkę trzymasz na koncie oprocentowanym na 3,5% w skali roku. A raty na bieżąco spłacasz z tej właśnie kwoty. Będzie to wyglądać dokładnie jak w tabelce.
Z całego tego zamieszania jesteś w stanie wyciągnąć 46,87 zł. Totalna beznadzieja, już lepiej poczekaj miesiąc, a cena spadnie o większą wartość.
Dlaczego raty 0% się nie opłacają?
Jak już zauważyłeś z tabelki, Twój potencjalny zysk to niecałe 50 zł. A co musisz zrobić w zamian?
- Tracisz czas w kolejce do stanowiska z ratami. Jeśli masz fart, akurat nie ma kolejki, ale pewnie masz pecha, więc to przynajmniej 15 minut.
- Spędzasz czas na rozmowę z doradcą lub musisz załatwiać zaświadczenie o zarobkach. To kolejne 20 minut.
- Kolejne minuty z życia, których nikt Ci nie zwróci mijają na czytaniu umowy. Oczywiście czytasz w całości, żeby potem nie tracić czasu na odkręcanie nieporozumień.
- W międzyczasie sprzedałeś swoje dane osobowe.
- Przez resztę roku musisz pamiętać o terminowych spłatach. Inaczej zapłacisz karę w postaci podniesionego oprocentowania, która zapewne jest wyższa od Twojego zysku.
- Zamiast tego możesz pamiętać o ustawieniu polecenia zapłaty, które będzie za Ciebie pamiętać, żeby spłacać długi, o których już zapomniałeś.
- Po wszystkim pewnie znów zmarnujesz czas na uzyskanie potwierdzenia spłaty kredytu. Żeby przy kolejnej pożyczce nie było problemów, bo oczywiście w systemie coś się nie zaktualizowało.
- A żeby w ogóle cokolwiek zarobić na odsetkach, znów musisz poświęcić czas na otwieranie konta, czytanie umowy itd. Gdybyś zapomniał, znów oddałeś swoje dane.
Zmarnowałeś kilka godzin, sprzedałeś dane za bezcen i jeszcze musisz się pilnować. Prawdziwy z Ciebie rekin biznesu. A to wszystko pod warunkiem, że udało Ci się je uzyskać bez dodatkowej karty kredytowej lub ubezpieczenia. Oczywiście to już jest płatne po kilka złotych miesięcznie, co całkowicie neguje jakąkolwiek opłacalność rat 0%.
Raty 0% są świetnym przykładem pozornych oszczędności, o których szerzej piszę w podlinkowanym tekście.
Oprócz ogromnej straty czasu, pojawia się też problem natury psychologicznej. Masz dług i możesz przez to odczuwać dyskomfort. To kwestia indywidualna. Za to każdego dotyczy brak możliwości negocjacji. Kupując na raty, nie masz żadnego argumentu. Biorąc towar za gotówkę, możesz uzyskać rabat. Niech to będzie nawet 50 zł – już wyszedłeś na tym lepiej niż na zaciąganiu długu, a do tego trwało to tylko chwilę.
Oczywiście jeśli cokolwiek zarobiłeś na swoim oprocentowaniu, a nie rzuciłeś się na wolną kasę jak chytra baba z Radomia na 3 cytryny.
Na co uważać przy zakupach na raty 0 procent?
- Dodatkowe produkty, jak ubezpieczenie od utraty pracy, karta kredytowa czy przedłużona gwarancja.
- Zaniżanie przez sprzedawcę dochodów we wniosku, co zmienia warunki umowy, pożyczkę lub oprocentowanie.
- Zmianę okresu spłaty ratalnej.
- Up-selling, czyli wciskanie droższego sprzętu w ramach zdolności pożyczkowej.
- Cross-selling, czyli wciskanie dodatkowego sprzętu z tego samego względu.
- Koszty pożyczki ukryte w cenie produktu – zawsze porównuj ceny w innych sklepach.
Jak już widzisz, oprócz budowania historii kredytowej BIK, raty 0% nie mają żadnych zalet. Są za to niesamowitą stratą czasu.
33 Komentarze
Nigdy nie miałam problemu z tego typu ratami, a już parę razy kupowałam sprzęt w ten sposób. Bez nich nigdy nie mogłabym kupić tych przedmiotów, a że spłacam sumiennie i zawsze na czas to mój wynik kredytowy tylko na tym zyskuje 🙂
Oczywiście, że byś mogła, tylko później. Skoro dajesz radę spłacać raty, to mogłabyś ich kwotę co miesiąc oszczędzać. Tylko Ci się nie chce i wolisz się oszukiwać, że kredyty takie fajne.
No ten wpis zapisuję i poświęcę mu więcej uwagi, bo planuję kupić coś na raty 🙂
“problem” w tym, że nie trzeba stać w kolejce. Kilka kliknięć na allegro i masz raty zero procent… To bardzo łatwo dostępna forma kredytowania, pewnie dlatego tak popularna
I tak, i nie. Bo choć fizycznie nie stoimy w kolejce, to nadal trzeba poświęcić czas na przejrzenie regulaminu i wypełnienie wniosku. Zajrzałem w tej chwili i już widzę:
Partner uprawniony jest również do zaproponowania oferty pożyczki (…) o RRSO 11,23%.
Więc nadal trzeba uważnie czytać, co tam zaznaczamy.
Ale faktycznie, tekst pisałem mając w pamięci obraz oblężonych stanowisk w wielkich sklepach AGD. I nadal uważam to za pozorne oszczędności, woląc poczekać na spadek ceny, niż “zarobić” grosze na kapitale.
No proszę, tego nie wiedziałam- dzięki!
Fakt jest taki że z rat korzystają młodzi ludzie którzy wchodzą w życie w momencie gdzie masz duże potrzeby a mały przychód. Sam to przerabiałem teraz można przytaknac że to głupota ale jak wynajmujesz mieszkanie ma ci się urodzić dziecko i nie masz pomocy znikąd a musisz kupić pralkę czy lodówkę to co zostaje? Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Po 10 latach też mogę moralizować że to złe i głupie ale czasem nie ma wyjścia. Jak masz stabilność finansową to jest inna rozmowa tylko takie osoby nie idą w kredyt. Fakt nowy telewizor na raty to dla mnie tez nieporozumienie.
Myślę, że jak wynajmujesz mieszkanie, to nie musisz brać pralki czy lodówki na raty, bo te sprzęty już są w mieszkaniu 😉 A co do dużych potrzeb, należy się zastanowić, czy to faktycznie potrzeby, czy jedynie zachcianki, które mocno się usprawiedliwia “koniecznością” zakupu.
No to myślisz błędnie, imienniku. Nie każde wynajmowane mieszkanie jest wyposażone w sprzęt agd. Dlatego też jeśli nie dysponujesz odpowiednią kwotą by przeznaczyć ją na zakup lodówki lub/i pralki – twierdząc, że to zachcianka rozumiem, że w swoim mieszkaniu korzystasz z tary (jeśli wiesz w ogóle co to jest?), a produkty zimą trzymasz w worku za oknem? – kupujesz ją na raty 0% w takim sklepie, który oferuje dany model najtaniej. Jeśli dobrze się poszuka to różnice sięgają nawet 20%. Zawsze można kupić też sprzęt używany. Również na raty. Zachcianką jest telewizor, bez którego zapewniam można się obejść (bardzo polecam, a w zamian małe kina, teatr, filharmonię, operę), czy też dla nie alergików na chemię i lateksy lub inne gumy – zmywarka.
Całkowicie zgadzam się z Markiem: punkt widzenia ZAWSZE zależy od punktu siedzenia czyli życia części ludzi trochę jakby cast away, których jesteś modelowym przykładem.
Masz na rynku mnóstwo mieszkań z wyposażeniem i biorąc te bez, robisz to według własnej decyzji, więc narzekanie na braki to już intencjonalne szukanie dziury w całym. Szukasz też aut po wypadku narzekając na brak zderzaków?
Skoro nagle musisz płacić czynsz za puste mieszkanie + raty za meble, to może weź już kredyt i kup sobie swoje? Takie dyskusje do niczego nie prowadzą, bo tak, punkt widzenia zależy od sytuacji.
Znam mnóstwo osób, które wynajmują mieszkania i jeszcze żadna nie wynajęła czegoś bez sprzętów, bo to obecnie standard. To już nie lata 90, gdzie studenci trzymali słoiki na parapetach, a ich jednostkowe pozostałości.
W tym przypadku wolisz mieć racje niż pieniądze.
Wpis zapisuję, bo przyda się w przyszłości 🙂
… nie kupuję nic na raty … wolę najzwyklejszą gotówkę …
Już miałam meble na raty i preferuję kupno za gotówkę. A jeśli nie mam teraz, to kupuję później. Dzięki ratom czułam się bardziej chora. Dlatego dziękuję 🙂
Planuję kupno na raty, właśnie po to żeby zdobyć zdolność kredytową do zakupu mieszkania. Zastanawia mnie tylko jedna rzecz, czy np szybsza spłata kredytu nie jest brana przez banki jako, nazwijmy to – mała niedoskonałość. I stąd pytanie jak banki się do tego odnoszą. Bo nie wiem czylepiej wziąć coś na raty i w miarę szybko to spłacić, żeby zeszło z głowy, czy spłacać suiennie co miesiąc jak w harmonogramie przykazali. 😉
A druga myśl jaka właśnie mi przyszła do głowy, to może jednak pora przyzwyczajac sie do tego psychicznego obciązenia związanego z faktem posiadania kredytu i spłacać wg harmonogramu, bo muszę przyznać, że nawet telefon świadomie mam na kartę, bo mnie tylko abonament drażnił.
Hej Kamila, możesz spłacić raty wcześniej. Nie wpłynie to negatywnie na Twój scoring BIK. Spłać terminowo kilka pierwszych, np. połowę, a resztę jako całość.
Przy tym musisz jeszcze wyrazić zgodę na przetwarzanie przez BIK informacji o Twoich kredytach także po ich zakończeniu. W przeciwnym wypadku Twoje terminowe spłaty znikną z systemu i nici z budowania historii kredytowej.
Na co dzień nie jestem zwolenniczą kredytów, nawet tych 0%. czasami jednak dam się “skusić” – ale to raczej przy większych wydatkach 😉
Nigdy nie bylam zwolennikiem zakupow ratalnych,a artykul potwierdzil moje obawy.Przeczytanie calej umowy i jeszcze ze zrozumieniem,to raczej niemozliwe.
Ja ostatnio kupiłem znanego robita kuchennego za 5400zl mino że moglbym kupić kilka takich za gotówkę, tylko dlatego że był na raty 0%. Za te pieniądze wole kupić choćby srebrne monety i obserwować galopująca inflację przez następne 36 miesięcy. Uważałem że cena tego robota jest nie adekwatna do ceny jego wytworzenia ale liczę że większa kwota się zdewaluuje.
miałem podobną sytuacje, spytałem sprzedawcę ile zapłace za gotówkę , bez wachania obniżył stówkę ok. 3%.
Argumentacja na nie, mocno naciągana. Startuję z własnym biznesem ze wspólnikiem, na razie pracując na etacie i po południami “u siebie”. Gdyby nie raty 0% z allegro, musiałbym wystartować z biznesem za jakieś 2 lata, bo tyle mniej więcej trwałoby odkładanie na sprzęt do mojego serwisu samochodowego, podnośnik hydrauliczny(4,5k), profesjonalny tester diagnostyczny(4k) i spawarkę(2k).
Miesięczna rata to 850zł. Mam czym pracować, pracuję(ciężko), zarabiam, spłacam, polecam
Argumentujesz inwestycję w firmę, która pozwala Ci zarabiać, a ja piszę o wydatkach konsumpcyjnych. To 2 zupełnie różne rzeczy.
Totalnie rozwalił mi sie telefon, nie do odratowania. Muszę kupic nowy, nie ma absolutnie nigdie takiego modelu jak mój, innego nie chcę (smartfon z klapką), nie ma takich nigdzie, jeden jedyny sprzedawca oferuje. Zwykłych niesmartfonów już nie chcę, bo nie mają wielu potrzebnych mi opcji, a całkiem smartfona tez nie potrzebuję, bo nie jestem nastolatką wiecznie siedząca na snapchacie. Zostaje mi jeden jedyny sprzedawca, cena taka a nie inna, nawet nie mam co wybierać, bo nie ma innych sprzedawców oferujących ten telefon. telefon mi potrzebny, zwyłego na dzwonienie i smsmy nie potrzebuję, salon sieci oferuje tylko smartfony i to tez juz tylko na raty, bo umowę przełużałam pare miesiecy temu nie biorąc nowego telefonu. Zanim bym odłozyła na ten zakup, minęłoby minimum 8 miesięcy. A tym sposobem mój ulubiony telefon mam już. W takim przypadku, jedynym wyjściem są dla mnie raty zero.
Taki wydatek to co innego. Nie masz telefonu, choć go potrzebujesz – to potrzeba, a nie zachcianka konsumpcyjna.
Dziwi mnie, że argumentacja na nie zaczyna się od stania w kolejkach, w czasach kwarantanny gdzie wszystko można załatwić online w 15 minut. Faktem jest, że w przypadku zakupów ratalnych mamy świadomość, że na plecach zaczyna nam ciążyć co raz więcej zobowiązań, mogą to być drobne kwoty, ale sam fakt ich istnienia wpływa niekorzystnie. W tej prostej kalkulacji trzeba się po prostu zastanowić czy lepiej przełknąć raz większy wydatek czy też mieć raty na sumieniu. W segmencie telefonów czy telewizorów sytuacja jest bardzo prosta, ciągle są promocje, wyprzedaże, nowe modele, kontry do tych modeli. Są jednak takie segmenty jak np. audio, djing gdzie pewne kontry sprzętowe są po roku, nowe modele serii po 3 latach. Ten rynek jest specyficzny bo tam urządzenia potrafią nie tanieć latami i masz dwie opcje raty/raty 0 lub odkładanie, a przez ten czas wyjdzie kolejna generacja urządzeń.
Problem jaki jeszcze upatruję w ratach to wypełnianie wniosków o raty, jeśli sporo kupujemy w ten sposób to te raty są w różnych ilościach, może być ich 6, 10, 12, 20 itd. Te zobowiązania będą różne na przestrzeni np. 2 lat, jedną rzecz spłacimy, a drugą jeszcze przez kolejny rok. Raty oferują te same banki i pomyłka w tych obliczeniach zobowiązań może być przyczyną odrzucenia wniosku, a to chyba jest uwzględniane w BIK. We wniosku o raty podajemy kwoty miesięcznych zobowiązań, zarobków, zawsze się zastanawiam jak uwzględniać np. odroczone raty o 6 msc gdzie zaciągam inne zobowiązanie i te daty spłat się częśćiowo pokryją. Banki nie są w tym temacie elastyczne.
Lepiej kupić rower na raty i korzystać z życia niż odkładać 2 lata, wolę mały garb poczucia zobowiązań gdzieś tam zaplanowanych w tle niż wypompowani się z gotówki. Zawsze możemy kupić coś za gotówkę i ta sama rzecz za kilka dni będzie przeceniona, w przypadku rat pozostaje niesmak, że nadał płacimy tyle samo w ujęciu miesięcznym jak za produkt z dnia premiery.
Nigdy nie kupuję elektroniki w sklepach stacjonarnych. Chociaż mam gotówkę na zakup jedną płatnością, to często korzystam z tego typu rat, żaden pracownik sklepu się ze mną nie kontaktuje, jeśli już to pracownik banku. Cenę produktu w necie sprawdzam i przeglądam różne porównywarki, więc produkt nie jest droższy od innych, dlatego, że biorę na raty. Co więcej nie wyrażam zgód na żadne dodatkowe produkty, jeśli z tego powodu mieliby mi nie udzielić kredytu, to niech spadają. Także nie ma żadnego up-sellingu, cross-sellingu, czy innego wciskania. Na koncie ustawiam zlecenie przelewu i spokój, nie wyrażam żadnych zgód na marketing i nikt w trakcie trwania kredytu do mnie nie dzwoni i nie wysyła spamu. Po zamknięciu kredytu, jeśli z automatu nie przyjdzie potwierdzenie zamknięcia, to wysyłam maila z prośbą o potwierdzenie i go zapisuje. Cała procedura z przeczytaniem umowy zajmuje maks. 1 godzinę, nie czekam w żadnych kolejkach. Nie jest to dla mnie jakiś wielki problem.
Generalnie robie tak samo i uśmiałem się czytając cały tekst. Raty 0% nie ale pakuj sie w wynajmowane mieszkanie. WTF.
Takim myśleniem Ci ludzie od życia nic mieć nie będą. Raty 0% przy RRSO 0% zawsze jest korzystniejsze niz wypuszczanie forsy z konta. Wez 10 000 na 30 rat 0% czy wez wywal 10 000 z paki od razu. Co boli bardziej? Myślę, że 300zl/mc nie jest zbyt wielkim obciążeniem finansowym niemniej wszystko zależy od budżetu.
Autor ma moralnie zakorzenione iż jakikolwiek dług jest zły. Dlatego ciska wszystkich w wynajem mieszkań. Placic przez 40 lat za cos co nigdy nie bedzie Twoje – troche strasznie słabe.
No widzisz, a ja się uśmiałem czytając ten komentarz, bo jest pełen uprzedzeń i hejtu wynikający z klapek na oczach oraz braku zrozumienia, że ludzie żyją w różny sposób, niekoniecznie taki, jak Ty.
Cieszę się, że są zaradne osoby, które potrafią obrócić raty 0% w zwykłą okazję, ale statystyki finansowe Polaków są bezlitosne – większość tego nie potrafi i nawet przy prostym produkcie może wpakować się w kłopoty. Od zaciągania długu na zachcianki, a nie potrzeby (co wyraźnie zaznaczam w tekście) zaczyna się spirala zadłużenia.
W tekście nie ma ani słowa o wynajmie, więc jeśli już wyciągasz coś z komentarzy i to nie moich, to proszę, racz zważać na kontekst, bo piszesz bzdury. Gdybym “ciskał wszystkich w wynajem mieszkań”, to olałbym korzyści płynące z rat pod kredyt hipoteczny, jak budowanie historii kredytowej. Pewnie dlatego, że tak “nienawidzę długów” piszę cykl artykułów o kredycie hipotecznym 🙂
Następnym razem przeczytaj 2 razy co napisałeś, bo strasznie słaby to był ten komentarz.
Dzień dobry,
Czytam dzisiaj ten wpis szukając trochę innej informacji. Może mi Pan pomoże.
Faktycznie ja też zawsze myślałem, że jeśli kupię za gotówkę to będzie mi się bardziej opłacało. Teraz okazuje się, ze jak chcę kupić elektronikę to żeby dostać rabat muszę kupić towar na raty 0% i z 2-3 ratami, które spłaci za mnie sklep.
Mnie na ekonomii uczyli, że “cash is king”, a tu się okazuje, że dostaję rabat za to, że kupuję na raty.
Jakieś sugestie, czemu tak jest? Oprócz oddawania swoich danych osobowych, które banki i tak już mają? POza tym to sklep bierze na siebie spłatę 2-3 rat a nie bank, a oni i tak moje dane mają, bo jestem ich klientem zarejestrowanym na ich stronie internetowej.
Skoro to grudzień, to możliwe, że sklep chce poprawić roczny wynik sprzedaży, więc wypycha towar każdą możliwością. Inaczej ominie ich premia z centrali.
Jest to jakaś opcja, ale wtedy nie powinno być różnicy czy kupujesz za gotówkę, czy na raty. Tutaj jest ewidentnie ciśnienie żeby wziąć raty, bo nawet zaproponowałem, żeby mi dali te 6% rabatu, ale nie chcieli. Wtedy mieli by tez wyższy cash flow, bo nie mieli by odroczonej płatności.
No nic, może kiedyś ktoś z takiego “electro-retail’u” podzieli się tą informacją 😉
Nie zgadzam się komplet nie z całym tym wpisem.
Co jest złego w zakupie na raty ? Autor wypisuje tutaj powody takie jak:
– strata czasu na czytanie/zawieranie umowy (faktycznie, poświęcić nawet 1h na dopięcie wszystkiego jest taką stratą ? Potem taki człowiek i tak pewnie kilka h spędza na leżeniu do góry brzuchem),
– pamiętanie o ratach przez rok … wchodzę raz na konto, wpisuję wszystkie dane, ustawiam kwotę spłaty i termin ich zakończenia – koniec z problemem
I tyle … pozostałych punktów nie ma nawet co komentować (może prócz sprzedania danych, ale więcej tych danych wycieka dając je do umowy na telewizję, streamingi czy inne takie)
Ja ZAWSZE jak tylko są raty 0% to z nich korzystam. Wcześniej upewniam się, że cena jest podobna do innych sklepów. Nie pozwalam sobie wciskać żadnych protekcji kredytu itp. Dlaczego, pomimo że mam gotówkę by kupić np sprzęt AGD za 10.000zł, wolę to zrobić na raty ?
Bo wolę mieć tą gotówkę przy sobie na wszelki wypadek, a ratę płacić z bieżących wypłat. Wyobraźmy sobie taką sytuację:
Mam 10.000zł oszczędności, ale muszę (nie chcę, tylko muszę, żeby nie było do czego się przyczepić) kupić sprzęt AGD do kuchni za 10.000zł.
Sytuacja 1 – kupuję go na raty 0%, wybieram ilość rat tak, by mieć pewność że z bieżącej wypłaty będę w stanie je spłacać, ustawiam w komputerze parametry spłacania (ilość rat, kwota) i … zapominam o problemie. Sprzęt mam od razu i z niego korzystam, a spłacam go przez np 12 miesięcy kwotami do przełknięcia. Nagle, po 7 miesiącach psuje mi się samochód, bez którego moje życie będzie mocno utrudnione (np: dojazdy do pracy lub wożenie dzieci dzieci na czas do i ze szkoły). Biorę oszczędności, naprawiam i dalej sobie jakoś radzę.
Sytuacja 2 – kupuję sprzęt za gotówkę, bo przecież branie rat 0% jest bezsensu. Sprzęt dostaję i od razu użytkuję. Nagle, po Nagle, po 7 miesiącach psuje mi się samochód, bez którego moje życie będzie mocno utrudnione (np: dojazdy do pracy lub wożenie dzieci dzieci na czas do i ze szkoły). Ponieważ nie mam żadnych oszczędności, lub są niewystarczające muszę się zapożyczyć u znajomych (pół biedy), albo w banku (zgroza) i dopiero wtedy wychodzi najlepsze porównanie wartości rat 0%, a kredytu wziętego na naprawę auta z oprocentowaniem z kosmosu.
Dla tych, którzy zaraz napiszą, że przez te 7 miesięcy mogłem odkładać równowartość raty jaką płaciłbym za sprzęt w ratach, pomyślcie, że auto mogło się zepsuć już po 1 miesiącu.
Branie czegoś na raty, nawet 0% jest głupotą TYLKO wtedy, gdy nasze zarobki są tak niskie, lub styl życia taki, że ledwie wystarcza nam na ratę i istnieje niebezpieczeństwo wystąpienia różnych dodatkowych wydatków w międzyczasie.
Zabawne również jest stwierdzenie, że jak kogoś nie stać, to niech nie kupuje lub sobie uzbiera i kupi później. To może działać przy małych inwestycjach jak wspomniany sprzęt AGD. a ludziom muszącym kupić mieszkanie też tak Pan powie ? Czy gdyby na kupno mieszkania były raty 0%, to też by Pan odradzał ? No niestety takiego raju nie ma. Trzeba brać kredyt i spłacać 170% jego wartości. Inaczej niech rodzinka mieszka u mamy, znajomych lub pod mostem.
Nikt mnie nie przekona do tego, że raty 0% są złe.
Pozdrawiam
Jak umiesz czytać i uważasz co zaznaczasz to nie ma żadnych problemów. Ustawienie harmonogramu spłat w koncie bankowym to też pestka.
A przy obecnej 17% inflacji, płacąc w ratach, nie dość że nie blokuję kapitału, to jeszcze na tym potencjalnie zyskuję płacąc za rok środkami mającym mniejszą wartość.
No właśnie, tylko jeszcze trzeba wiedzieć co z podsuwanych papierków odrzucić, a nie każdy ma taką samą świadomość działania sprzedawców.
Przy wysokiej inflacji opłaca się bardziej, materiał powstał już jakiś czas temu.