Wbrew popularnemu powiedzonku „czas to pieniądz”, czas rzadko bywa pieniądzem i jest to konsekwencją różnicy ich natury. To dwa bardzo ważne zasoby w Twoim życiu, ale wcale nie są ekwiwalentne i zaraz Ci to udowodnię.
Jako konsumenci łatwiej księgujemy w głowie pieniądze niż czas. Choć oba są mierzalne, to zupełnie inaczej. Owszem, mamy godziny i złotówki, ale to co innego. Nasz czas jest skończony, bo kiedyś przecież umrzemy, a jednocześnie przez wiele lat cenimy go mniej od kasiory. Oczywiście powiesz, że mądrzeje się z wiekiem. Ale zaraz przekonasz się, ile nielogicznych błędów popełniamy przez całe życie.
Czas określiłbym najważniejszym zasobem życia, a jego podobieństwo do pieniądza wynika z rzadkości występowania. Czasu nie da się pozyskać (zobaczymy), a większość z nas raczej śmierdzi groszem niż pachnie milionami.
Kolejną ważną sprawą jest to, że czas konsumujesz w niekontrolowany sposób. Nieważne ile masz planów dnia, organizerów, kalendarzy i innych technik zarządzania. Czas jest zasobem nieodnawialnym i wykorzystywanym nieświadomie. Pieniądze możesz oszczędzać i przechowywać do wykorzystania w przyszłości. Czas konsumujesz bez względu na to, czy tego chcesz, czy nie.
Jak przeliczyć czas na pieniądze?
To bardzo proste, wystarczy podzielić nasze zarobki przez czas. W przypadku pracy na etacie znasz swoją stawkę godzinową. We własnym biznesie musisz dodać swoje dochody i obliczyć czas, jaki poświęcasz na prowadzenie firmy. Ale to nie jedyny sposób. Masz różne opcje liczenia:
- Ile zarabiasz przez godzinę pracy?
- Ile zarabiasz w ciągu każdej godziny (także gdy nie pracujesz)?
- Ile chciałbyś zarabiać za godzinę pracy?
Każda metoda liczenia daje Ci wyobrażenie o koszcie czasu, ale bardzo różni się tym, co z nich wyciągniesz od pozostałych. Pierwszy wariant jest najpopularniejszy i najłatwiejszy do stosowania odniesień. Drugi jest w większości przypadków bardzo naiwny, ale sprawdza się, jeśli utrzymujesz się z dochodów pasywnych. Trzeci jest życzeniowy, ale i tak popełnisz tu błąd.
Najlepsze oferty bankowe
Grudzień 2024
Codziennie aktualizowane rankingi
Promocje bankowe do 1.100 zł premii
Lokaty do 7,6%
Konta osobiste do 1.100 zł bonusu
Konta oszczędnościowe do 7,1%
Konta firmowe do 2.200 zł premii
Karty kredytowe za darmo
Dlaczego warto przeliczać czas na pieniądze?
Podstawą jest kontrola, czy warto za coś płacić. Jednym ze sposobów ograniczania wydatków jest przeliczanie ich na godziny pracy. Czy chcesz pracować 2 miesiące na nowy telefon, czy raczej poczekasz na wyprzedaż? No właśnie, uświadomienie sobie ile czasu oddajesz za dany przedmiot potrafi skutecznie ostudzić Twoje zapędy.
Twoja wypłata jest alternatywą poświęconego czasu i tu pojawia się problem braku umiejętności liczenia. Można to bardzo łatwo zauważyć, gdy ktoś otwiera własną firmę lub zostaje freelancerem i nagle musi ustalić stawki za swoje usługi lub produkty. Zaczyna od argumentu wejścia na rynek z najniższą ceną, co ma przyciągnąć klientów. Kończy się to Januszowym „dwadzieścia lat dokładam do tego interesu i nic z tego nie mam”, bo do tego stopnia nie potrafimy wycenić naszego czasu, że nawet mając taką możliwość, robimy to źle i przez lata trzymamy się stawek, które nas nie zadowalają.
Może akurat nie musisz otwierać firmy, bo na etacie dobrze Ci płacą. Tak dobrze, że nie musiałbyś tracić czasu na pewne czynności, ale robisz to przez księgowanie mentalne.
Księgowanie mentalne to nadawanie poszczególnym wydatkom i przychodom różnych kategorii i wartości. Znaleziona na ulicy stówa ma dokładnie taką samą wartość, co zarobiona w pracy. Po prostu Ci się poszczęściło. Jednak kasę z pracy wydajesz odpowiedzialnie (bo przecież czytasz mojego bloga), natomiast ta znaleziona to dar losu, niebios i czterolistnej koniczyny. Wydasz ją zupełnie inaczej, pewnie sprawiając sobie przyjemność. Właśnie dlatego wielu zwycięzców loterii szybko bankrutuje.
Tak samo jest w przypadku czasu. Może Ci się wydawać, że w tygodniu nie masz wolnego, ale to w piątek wieczorem ledwie siądziesz na kanapę, a tu już niedzielny wieczór. Nagłe otrzymanie większej porcji wolnego czasu sprawia, że jesteś trochę jak pierwszy raz na zmywaku w UK. Nie wiesz w co masz ręce włożyć.
Dlatego zdecydowanie lepiej posiadać wolny czas regularnie.
Czy za pieniądze można kupić czas?
Tak, można. Żeby nie robić w firmie wszystkiego samodzielnie zatrudnia się pracowników. Tak właśnie kupuje się czas. Pamiętaj tylko o tym, że kupujesz przyszłe wolne godziny, a nie odzyskujesz te, które już minęły.
Brak czasu jest jedną z przyczyn popularności produktów i usług, które potrafią nam go oszczędzić, jak np. zakupy internetowe czy catering. Jednak brak czasu jest subiektywny i nie tyle wynika z jego faktycznego braku, a mnogości form jego spędzania, które nas pociągają. Ile razy robiłeś coś co lubisz, ale nie cieszyłeś się z tego, bo miałeś ochotę robić coś innego, a potem jeszcze następnego? W efekcie nie robiłeś niczego przyjemnego, bo cały czas miałeś poczucie straty.
No dobrze, ale jak wydając pieniądze zyskać czas?
Robiąc coś, czego nasze społeczeństwo nienawidzi. Na przykład zatrudnić kogoś do sprzątania domu. Nadal nie rozumiem, gdy nawet zarabiający powyżej 10.000 zł miesięcznie ludzie wolą latać na szmacie kilka godzin, zamiast wydać mniej niż swoją stawkę godzinową na sprzątacza. Wiem, że to dla niektórych to nie do pomyślenia i poziom abstrakcji podobny do braku reklamówki z innymi reklamówkami pod zlewem, ale można.
- Fachowiec zrobi to szybciej.
- Fachowiec zrobi to lepiej.
- Nic go nie obchodzi Twój brudny dom, bo przyszedł dokładnie dlatego.
- Nie zmarnujesz swoich kilku godzin.
Niech będzie, że to kwestia prywatności, a nie wbitych w mózg przekonań, że „ja muszę wszystko sam, a los Polaków to wieczne cierpienie”! Przejdźmy do marnowania czasu przez kruche ego mężczyzn. Domowych napraw.
Każdy chce zaimponować swojej partnerce i dać spełnienie ambicji. Dlatego dzielnie ładuje się pod zlew, żeby zrobić coś, co specjalista ogranie w 15 minut z dojazdem. Na szczęście w domu jest prawdziwy samiec alfa, który znika na godzinę w garażu w poszukiwaniu 2 narzędzi, bo przecież nie posprzątał i nie wie gdzie jest jego klucz. Następnie wchodzi pod umywalkę, co przypomina akrobacje na trapezie, bo ciasno, ciemno i coś się wbija w plecy. Najpierw ponarzeka „co za debil to montował” przez godzinę, później, że nie ma cholernej podkładki, a na koniec wygramoli się cały czerwony, zziajany, obolały i wkurwiony. Bo choć nie chce tego przyznać, to wie, że za 2 miesiące będzie musiał do tego wrócić, bo tak naprawdę zamiast pomagać ojcu, nie potrafił nawet dobrze trzymać latarki.
A jak jesteś kobietą, to szlag Cię trafia, ale nic nie mówisz, bo po pół roku przypominania wreszcie za coś się wziął i nie chcesz go spłoszyć.
Dzieje się tak dlatego, że choć użalamy się na chroniczny brak czasu, to marnowanie pieniędzy wywołuje w nas większy ból niż marnowanie czasu. Co jest absurdalne w samym założeniu, bo stratę finansową można odrobić, a czasową nie. Prowadzi to do bezsensownych czynności jak jazda na drugi koniec miasta po tańsze o 10 groszy pomidory.
Błędy przeliczania czasu na pieniądze
Skłonność do bezrefleksyjnego powtarzania „czas to pieniądz” wynosi się z pracy etatowej, gdzie faktycznie każda godzina ma określoną stawkę. Jednak w znaczeniu chodzi o poświęcanie czasu na pracę, by się bogacić. Pozwól że dam Ci mocnego liścia.
Załóżmy, że od roku zerowego do 2021 r. zarabiasz 3.000 zł netto (do ręki) każdego dnia i nie ponosisz żadnych kosztów ani nie musisz płacić podatków. Myślisz, że zgromadziłeś duży majątek? Nawet nie jesteś blisko 10 najbogatszych Polaków.
To był nierealny przykład, więc wróćmy rzeczywistości. Powiedzmy, że jesteś tym samcem alfa i spotykasz biedną feministkę, która nie może wnieść lodówki na ósme piętro bez windy. Prosi Cię o pomoc, ale nie chce Cię wykorzystywać, bo jest za prawdziwą równością. Z dobrego serca proponuje Ci 50 zł. Nie wygląda na zbyt silną i oceniasz, że zajmie Wam to godzinę.
Jestem bardzo mocno przekonany, ze odrzucisz taką propozycję. Bo szkoda Ci na to czasu. Zastanów się jeszcze raz. Przy standardowych 8 godzinach dziennie i 5 dniach pracy, te 50 zł zmienia się w 8.000 zł netto miesięcznej wypłaty. Tyle osiąga 10% najlepiej zarabiających polaków. Mam więc 90% pewności, że jednak by Ci się to opłaciło, bo zakładam, że to od 2 do 4 razy więcej niż zarabiasz. Mimo to odrzucasz ten wariant.
Serniczek, który wyjaśnia pojęcie czasu
Nikt nie lubi skomplikowanych terminów, dlatego wytłumaczę Ci, czym jest prawo malejącej użyteczności krańcowej przy użyciu sernika.
Załóżmy, że pojechałeś do babci i jak to u niej zostałeś nakarmiony pod korek. No ale na serniczek zawsze znajdzie się miejsce. Kroisz sobie małe kawałeczki i delektujesz się brakiem rodzynek. Pierwszy kawałek jest pyszny, drugi też, trzeci również. Na początku dałbyś się za niego pokroić, ale potrzeba Twoich kubków smakowych w pewnym momencie zostaje zaspokojona. Wiesz jednak, ze reszta rodziny także ma ochotę na serniczek. Przeczuwasz, że do domu nie dostaniesz, bo już nie będzie. Zaczynasz więc napychać się na zapas.
Nie ma to już nic wspólnego z pragnieniem i przyjemnością. Gromadzisz go w brzuchu tylko z nadchodzącego poczucia straty i sernik nie jest już tak dobry. Tracisz na niego ochotę. Dlaczego? Przestałeś myśleć racjonalnie i choć sernik smakuje tak samo przez cały czas, to Twoja przyjemność z jedzenia spada z każdym kolejnym kęsem.
Tym właśnie jest malejąca użyteczność krańcowa. Z każdą konsumowaną jednostką odnosisz jakąś korzyść, ale każda kolejna daje jej coraz mniej.
To samo odnosi się do stosunku czasu i pieniędzy. Oszczędzanie pieniędzy przez samodzielne wykonywanie czynności daje korzyść majątkową. Jednak w pewnym momencie trend się odwraca i większą korzyścią byłoby zużycie zasobu gotówki, dla pozyskania czasu.
Mam nadzieję, że sernik wszystko Ci wyjaśnił, bo sernik to przyjemność, a to zmierza do finału.
Dlaczego nie warto przeliczać czasu na pieniądze?
Znasz już powody, dla których warto i trzymam się tych argumentów w rozsądnej proporcji, ale musiałem zbudować całą historię, która doprowadzi do tego momentu i sprawi, że mój clickbaitowy tytuł będzie mieć pokrycie w tekście.
Czas ma konkretną wartość i nie jest ona mała. Ale znasz tę wartość tylko wtedy, gdy wiesz ile konkretnie Ciebie kosztuje.
Kiedy zaczynasz przeliczać go na pieniądze, każda minuta staje się cenna. Tak cenna, ale w znaczeniu finansowym, że możesz tracić przyjemność z każdej czynności. Udowodnili to Julian House i Sanford DeVoe, którzy swojej grupie badawczej dali wolne 10 minut na przeglądanie internetu lub słuchanie muzyki. Badani mogli robić co tylko chcieli. Przewidywano, że nieoczekiwany czas wolny zwiększy szczęście sytuacyjne.
Jednak nie był to koniec badania, a kolejnym etapem był kwestionariusz złożony z 3 pytań. Bez wchodzenia w szczegóły dało się z niego wyliczyć swoją stawkę godzinową. Choć szczęście wzrosło po wolnym czasie, to u grupy wytypowanej do wypełnienia danych finansowych nie zaobserwowano wzrostu. Przez przypomnienie o ekonomicznej wartości ich czasu, jego doświadczanie straciło na wartości poprawy szczęścia. Podczas przyjemnych czynności występowało w nich coraz większe poczucie niecierpliwości, które znikało, gdy badanym zapłacono za czas. Czas, który przestał ich cieszyć, przez wieczne przeliczanie go na pieniądze.
I może właśnie dlatego lepiej dać komuś te dwie stówy miesięcznie, żeby pograć kilka godzin na konsoli, bo choć wszyscy będą Ci powtarzać, że to straszna zbrodnia, to nie znajdziesz jej w Kodeksie Karnym i w końcu zaczniesz łapać głębszy oddech, gdy naprawdę masz na niego ochotę.
13 Komentarzy
Delegowanie zadań to fantastyczna sprawa, a odzyskany czas, który można poświęcić na odpoczynek, spacer z rodziną, czy czytanie książki jest bezcenny. Uczę się tego i widzę coraz więcej pozytywnych efektów.
Od zawsze mam problem, aby wycenić swój czas… Wiem, ile chciałabym zarabiać na godzinę, ale jak przychodzi co do czego to zawsze wydaje mi się, że ta kwota jest zbyt wysoka…
Ja obecnie ani czasu ani kasy ani pracy nie mam więc temat jest abstrakcja Xd
Ja mam problem z delegowaniem zadań. Myślę, że to znacznie częstsze u kobiet. Uważamy, że same zrobimy lepiej, zwłaszcza w sferze obowiązków domowych.
Choć fakt, lubię gotować i dobrze mi to wychodzi 😉 Ale muszę popracować nad pozbywaniem się innych czynności z mojej listy zadań 😉
To prawda, że żal nam wydać kasę na usługi. Za to własnego czasu, z którego tak na prawdę składa się nasze życie, to już nie żałujemy. Winą jest nasza mentalność – wszystko ma swój początek w głowie 😉
Wszystko by się zgadzało, gdyby nie jeden szczegół: jeśli zarabiam 15zł/h, a ktoś chce 100zł za czynność trwającą kilkanaście minut, to jest oczywiste, że przy prostszych sprawach będę kombinował samemu. Nawet, jeśli zajmie mi to trzy razy dłużej, to przy takiej różnicy w cenach czasu i tak wyjdzie taniej.
Pozdrawiam.
Lubię serniczek 🙂 Ostatnio mam problem bo czas wolny przeznaczam na pracę, pytanie czy kupuję tym przyszłe godziny czy to już pracoholizm 😉
Jeśli praca sprawia Ci przyjemność, to czy jest to w ogóle strata czasu? Znam osoby, dla których budowanie biznesu to najciekawsze zajęcie w życiu i nie ma to nic wspólnego z pracoholizmem. To pytanie każdy musi sobie zadać sam 😉
Intrygujące podejście do tematu, artykuł „otwiera oczy i umysł” na ocenę naszego własnego czasu, czyli po prostu życia. Już starożytni (bodajże Horacy) mawiali „Carpe diem”, a w średniowieczni „Memento mori”. W czasach nam współczesnych stosujemy pracoholizm i wyścig szczurów – a najogólniej owczy pęd. Trochę refleksji co warto robić, a co jest stratą cennego czasu?
Nie do końca zgodzę się z zatrudnianiem fachowca. Wszystkie naprawy w mieszkaniu staram się robić samemu, mimo że spokojnie stać mnie na zatrudnienie fachowca. Samo przygotowanie do pracy pozwala mi nauczyć się wielu praktycznych rzeczy z dziedzin, z którymi na co dzień nie obcuję. Zawsze dowiaduję się, jak coś powinienem zrobić, dlaczego tak itp. Poza tym samo zajęcia w ogólności przynosi mi wiele przyjemności, a widoczny efekt zrobienia czegoś pożytecznego i praktycznego przynosi bardzo dużo satysfakcji.
Tak, schodzi mi na to więcej czasu niż fachowcowi, ale w cenie mam także pozyskanie wiedzy. Może nie niezbędnej do życia, ale na pewno przydatnej 🙂
Ciężko napisać cokolwiek innego, niż to, że się zgadzam! Pieniądze są ważne, ale ważne jest też to żeby z nich korzystać. I mieć czas na odpoczynek, dla siebie.
Ile zarabiasz przez godzinę? Pracy lub bez niej daje do myślenia- co robić, żeby zarabiać nie pracując w danym momencie!
Pozdrawiam serdecznie
Tak mi się od razu termin „roboczogodziny” przypomniał i mi się kalkulacje w pracy przypomniały. hahaha
Również uważam, że fachowiec zrobi coś zdecydowanie lepiej i w ten sposób zaoszczędzimy czas.
Raz miałam sytuację gdzie chciałam zaoszczędzić (chciałam być sknerą – sknera płaci razy 2). Firma przeprowadzkowa guzdrała się z przeprowadzką, więc chciałam przyśpieszyć ich pracę, żeby nie policzyli za kolejną godzinę i kolejną (wyjątkowo wolno ich praca posuwała się do przodu, a godziny leciały). Zatem chciałam zadziałać na własną korzyść i tym samym zapłaciłam za wizytę u lekarza, maść i tabletki – cena jak za dwie godziny ich pracy – a jeszcze musiałam tydzień odpoczywać – to był błąd.
Problemy z delegowaniem:
– znalezienie fachowca też wymaga czasu. Potem przełoży wizytę. Potem będzie nieosiągalny. Inny odwoła. W końcu w****iona, po megastracie czasu robię sama
– fachowiec może ci więcej popsuć niż zrobić lub zrobi jak on chciał- przykre doświadczenia po budowie domu. Ewentualnie w ogóle nie zrobi i będzie nieosiągalny. W efekcie zostałam na przykład zmuszona do nauki murowania z niemowlęciem na ręku.
– żeby sprzątaczka sprzątnęła to trzeba mieć zebrane leżące rzeczy. Niekiedy niemożliwe z maleńkimi dziećmi. Bardzo trudno się umówić
Także wszystko fajnie, ale ja jestem zwolenniczką innego podejścia do oszczędności czasu:
– robotyzacja. Te wszystkie niby drogie narzędzia, które bardzo ułatwiają pracę, że pewne rzeczy robią się w międzyczasie. Na przykład robot odkurzający, Thermomix, automatyczny karmnik do akwarium, zmywak do szyb itd. Porządne narzędzia do tak zwanego majsterkowania. Nie, nie szukam klucza pół godziny. Wiem gdzie są te rzeczy, biorę i robię. Odkładam na miejsce. Odpoczywam, zadowolona, że wymyśliłam dobre rozwiązanie zamiast się użerać z jakimś typem, który będzie mi tylko tłumaczył, jak to wszystko „się nie da”
– rzeczy dobrej jakości, rzadziej trzeba kupować. Zalicza się do tego w miarę przyzwoity samochód, z którym jeździ się na przegląd, a nie na naprawy
– kupno żywności online, właściwie chodzi o te tak zwane duże cotygodniowe zakupy, na które potrzeba i dużo czasu i trzeba zwykle ruszyć samochód
– jazda rowerem do pracy. Wielka oszczędność kasy. Wielki zysk na zdrowiu. Wielka oszczędność czasu: rano jadę moje 14 km tak samo długo jak auto w korku + parkowanie. Wieczorem niby dłużej, ale przy tym trybie życia mam już odhaczony sport, na który znów trzeba by znaleźć czas i ewentualnie kasę. A jeśli muszę jechać do centrum miasta, to akurat rowerem jest najszybciej!
– dzieci wychowane na samodzielne. Wprawdzie na początku czeka się 10 minut, aż w końcu umyje te ręce/ włoży buty itd, ale samodzielność nie tylko świetnie wychowuje, ale zwroty z inwestycji czasu przychodzą megaszybko.