Pracowałeś już na swoje pieniądze, a teraz chcesz, żeby one pracowały na Ciebie, ale kompletnie nie masz na to pomysłu? Potrzebujesz dobrego przewodnika budowania strategii inwestycyjnej.
Moim celem jest stworzenie najlepszych recenzji na rynku. Dlatego są długie i szczegółowe. Nie mam zamiaru pisać 5 akapitów o niczym, jak ma to miejsce na każdej stronie, blogu czy portalu. Wszystkie oceny wydaję według moich sztywnych kryteriów, niezależnie od tego, jak bardzo podobała mi się (lub nie) dana książka. Oceniam książkę, którą mam w ręku, a nie to, jak sobie ją wyobrażałem. Dzięki temu nie zobaczysz u mnie oceny 8/10, „bo dobrze się czytało” lub 2/10, „bo mi się nie podoba”.
O autorze
Marcin Iwuć – Obecnie autor bloga Finanse Bardzo Osobiste – jednego z najpopularniejszych blogów finansowych w naszym kraju. Ekonomista i przedsiębiorca z tytułem Chartered Financial Analyst (CFA). Ma ponad 11 lat doświadczenia w branży finansowej, którą zna od podszewki. Pracował m.in. jako dyrektor finansowy i dyrektor ds. finansowania nieruchomości komercyjnych w banku hipotecznym oraz dyrektor ds. komunikacji i produktów inwestycyjnych w ING TFI S.A.
Streszczony opis książki
W wielkim skrócie, to pierwsza z cegieł (800 stron) Twojej Finansowej Fortecy i porządny wstęp do inwestowania. Wstępny tytuł brzmiał “najlepsza książka o inwestowaniu”. To założony przez autora standard jakości. Czy to się udało?
Czym jest świadome inwestowanie?
Podtytuł książki brzmi: “jak inwestować skutecznie i mieć święty spokój”. Treść prawie idealnie zbiega się z sytuacją rynkową. Grupy o inwestowaniu na Facebooku pękają w szwach od pytań, jak w poniższym cytacie. Lepiej byłoby tylko, gdyby wyszła na wiosnę, gdy zaliczyliśmy niezłą korektę na rynku. Sam obserwowałem -60% na swoich akcjach, ale strategia “ręce pod dupą” spisała się idealnie.
“Zacznijmy więc od twardej rzeczywistości. Inwestować można świadomie albo naiwnie (a mówiąc dosadniej: mądrze albo głupio).
Inwestowanie naiwne wygląda tak: w Twoim życiu pojawiają się większe oszczędności i zaczynają parzyć Cię w ręce. Męczy Cię, że leżą odłogiem na marnej lokacie, bo przecież powinny ciężko pracować! Szukasz zatem w internecie odpowiedzi na pytania: “Jak inwestować? W co teraz inwestować? W co warto inwestować?”, i wcześniej czy później trafiasz na jakiegoś guru.”
O ile nieruchomości są grzane do oporu od kilku lat, a o “gwarantowanych” 10%, 12% czy 15% na condohotelach słyszałem już w radiu i widziałem na bilbordach, to akcje ruszyły z kopyta po wybuchu epidemii. Teraz inwestować chcą wszyscy (po lekturze będziesz wiedział, dlaczego właśnie teraz), tylko nikt za bardzo nie wie w co. Nie chce się analizować, poznawać, liczyć, uczyć.
Najlepsze oferty bankowe
Październik 2024
Codziennie aktualizowane rankingi
Promocje bankowe do 900 zł premii
Lokaty do 7,5%
Konta osobiste do 750 zł bonusu
Konta oszczędnościowe do 7,1%
Konta firmowe do 3.000 zł premii
Karty kredytowe za darmo
Wpadamy na grupkę, zadajemy pytanie i inwestujemy oszczędności naszego życia w oparciu o zdanie jakiegoś randoma z internetu. Dłużej porównujesz 2 jogurty w sklepie, choć kosztują 1,39 zł. Gdy masz rzucić na rynek kilkanaście tysięcy dylematy znikają. Ale dlaczego tak się dzieje?
“Podczas gdy inni zarabiali, Ty stałeś z boku, a taka świadomość boli!”
Możemy się rozwodzić, jak to określić psychologicznie. Ja nazywam to klasycznym bólem dupy, że ktoś zarabia więcej od nas. I owszem, mnie też piekło siedzenie, że spekulacyjne potworki rosły o setki procent, a moje spółki z fundamentami wielokrotnie mniej. Tylko że ja nie musiałem codziennie od 9 do 17 śledzić notowań, by uciec z zyskiem, zamiast rozliczać stratę. Nie czułem zbyt dużego ryzyka, bo wiedziałem, dlaczego kurs ma rosnąć.
“Wysokie zyski oznaczają zwykle konieczność podjęcia wyższego ryzyka. Ale wyższe ryzyko wcale nie musi oznaczać wysokich zysków.”
I to ryzyko chętnie wykorzystywali guru inwestowania. Nawet nie wiesz, ile śmieciowych reklam o kursach, grupach, sygnałach i typach widzę od tamtej pory. Na tym zarabia się więcej kasy niż na rynku. Przecież możesz nauczyć się inwestowania w kilka minut tygodniowo, tylko opłać roczny abonament za kilka tysięcy.
Tylko że płacąc takie pieniądze, nie masz żadnej gwarancji zysku. Płacisz za cudzą wiedzę. Niekoniecznie najwyższych lotów, a sam z braku doświadczenia nie wiesz jak to zweryfikować.
“Kto zatem najlepiej pomoże Ci pomnożyć pieniądze? Jeśli chcesz pomnożyć je przez liczbę większą od 1, to tym człowiekiem musisz być Ty. Musisz poświęcić czas na zrozumienie podstaw, na przemyślenie i zaplanowanie własnej strategii inwestycyjnej, a potem na jej spokojne i w pełni świadome wdrożenie.
Niektórych rzeczy nie da się delegować na innych. Nikt nie zrzuci za Ciebie zbędnych kilogramów, nikt nie zrobi za Ciebie pompek i nikt nie zadba za Ciebie o Twoje inwestycje. Zdobywaj wiedzę, zasięgaj porad, zapoznawaj się z opiniami różnych osób na temat inwestycji. Ale nie licz na to, że ktoś Cię wyręczy. To Twoje pieniądze, to Ty podejmujesz decyzje i to Ty będziesz ponosić konsekwencje tych decyzji. Im szybciej się z tym pogodzisz, tym mniej finansowych rozczarowań Cię spotka.”
I tu bardzo mi się podoba, że Marcin nie próbuje błyszczeć jak diament. Co niesamowicie obrzydza mi amerykańskie pozycje.
“Miałem wprawdzie na tyle dużo rozumu, aby przed wpłatą pieniędzy pojechać do Poznania i obejrzeć budujący się blok, ale zabrakło mi oleju w głowie, by poświęcić czas na zrobienie własnych wyliczeń. Tłumaczyłem sobie, że korzystam z usług profesjonalistów, a ci prognozowali dwucyfrowy wzrost cen w ciągu roku. Na pewno znali się na swoim fachu, skoro za ich usługi zapłaciłem 10 tys. zł. To przecież zwalniało mnie z myślenia…”
Właśnie tyle warte są cudze prognozy i zapewnienia.
Jak nauczyć się inwestować?
Po pierwsze, zacznij od ogarnięcia finansów osobistych, jest temu poświęcone pierwsze kilkadziesiąt stron książki. I tu się płynie przez tekst. Te niecałe 70 stron jest lepsze niż oddzielne publikacje na ten temat. Szybko, konkretnie, bez lania wody i niepotrzebnych historyjek. To mi się podoba.
“Co tak naprawdę wpływa na ilość posiadanych przez nas pieniędzy? W praktyce są to trzy elementy:
1 świadome kontrolowanie wydatków,
2 konsekwentne zwiększanie zarobków,
3 mądre inwestowanie nadwyżek”
A uwierz mi, że mnóstwo osób nie ogarnia najpierw tej części finansów. Ostatnio widziałem nawet pytanie, czy można wziąć kredyt na 100 tysięcy zł i w razie przegranej w ruletce bank udzieli drugiego kredytu. Z pozoru super pomysł, czarne albo czerwone, podwajać aż do wygranej i kredyt spłacony, a nam zostaje coś ekstra. No niestety nie jest tak kolorowo, a z Ciebie ani Joe Pesci, ani Wiz Khalifa. Prawdopodobieństwo wygranej jest niższe niż 50/50. Nawet to jest w książce, choć nie zaznaczyłem sobie fragmentu, bo dopiero podczas pisania przypomniała mi się ta historia, więc wybacz brak cytatu.
Gdy już to ogarniesz, przypatrz się cechom dobrego inwestora i sprawdź, które z nich masz:
- Pokora
- Umiejętność autorefleksji
- Umiejętność krytycznego myślenia
- Konsekwencja w działaniu
- Elastyczność
- Spokój i opanowanie
- Cierpliwość
- Głód wiedzy
Wydaje mi się, że nieprzypadkowo pokora jest na pierwszym miejscu. To ona najczęściej zawodzi, szczególnie w trudnych momentach. To widać. Niestety najczęściej z boku. Sam zauważysz dopiero po fakcie, że włączył Ci się syndrom Boga. Kilka pierwszych transakcji na plus i stwierdzisz, że to łatwizna. Obrócisz 3 razy kapitałem i do końca roku będziesz miliarderem. Taka postawa jest często spotykana na grupach forexowych. Najczęściej przed wyzerowaniem rachunku.
“W skutecznym inwestowaniu psychika ma często większe znaczenie niż wiedza. Nieważne, czy jesteś genialnym ekonomistą, doświadczonym analitykiem, czy początkującym inwestorem – Twój mózg będzie Ci płatał figle. Czasami będziesz zbyt pewny siebie, a innym razem zbyt przerażony, by podjąć właściwą decyzję. Emocji nie da się niestety wyłączyć.”
Pohamuj ten optymizm i posyp głowę popiołem, żaden początkujący nie ma wiecznego farta. Ale też nie paraliżuj własnych ruchów. Nie sięgaj po kolejne książki (były już takie pytania na grupie Marcina). Nie ćpaj wiedzy. Przeczytaj Fortecę jeszcze raz za miesiąc czy dwa. Będzie duża różnica, bo wyciągniesz z niej inne smaczki. W tym czasie określ swoją strategię i kup np. kilka pierwszych akcji. Zainwestuj tego tysiaka i sprawdź jak mocno trzęsą się Twoje nogi przy pierwszych spadkach.
“Nauka inwestowania przypomina mi naukę języka obcego. Kluczem do sukcesu jest systematyczność w zdobywaniu wiedzy połączona z ciągłą praktyką. Możesz w nieskończoność zakuwać angielskie słówka, ale dopóki nie zaczniesz rozmawiać w tym języku z obcokrajowcami, nie osiągniesz biegłości w posługiwaniu się nim. Z inwestowaniem jest podobnie. Możesz przeczytać 100 książek na ten temat, ale dopóki nie zainwestujesz własnych pieniędzy, nie poczujesz towarzyszących temu emocji, nie doświadczysz okresów wzrostów i spadków, nie nauczysz się inwestować.”
Składniki: Mięso 95%
Wiem, że chciałbyś tu znaleźć całe mięso i tylko mięso, bo już Cię ten wegetarianizm dobija, ale nie mogę Ci tego dać. Jest tego zwyczajnie za dużo. Gdybym miał punktować każdy rozdział, to recenzja miałaby dobre 30 stron (teraz ma 7). A ja lubię łączyć wiedzę z książki z opowieścią.
To dobry wstęp do inwestowania, który może samego inwestowania Cię nie nauczy, ale da Ci coś innego. Dobry dupochron. Poznasz wiele możliwości i aktywów, a co bardzo ważne – bez ekscytacji żadnym konkretnym. Jest to problemem wielu materiałów, gdzie autor niby prezentuje wszystkie opcje, ale mniej lub bardziej nachalnie wskazuje Ci paluchem co masz wybrać. Najczęściej ma o tym inne książki lub szkolenia i już powinna zapalić Ci się lampka ostrzegawcza. Każdy z takich guru ma swój czas. Dowiesz się tego z rozdziału o cyklach.
“Aby było jeszcze ciekawiej, w różnych okresach cyklu gospodarczego do głosu dochodzą zwolennicy różnych obozów, bo właśnie oni świętują akurat udany rok i mogą zawołać: “Mieliśmy racje!” Po dłuższym okresie spadku stóp procentowych ktoś napisze: “Ha, wiedziałem, że obligacje są super! Zobaczcie, ile dało się zarobić!” Z kolei po długim okresie wzrostu gospodarczego i hossy na giełdach zwolennicy akcji zatriumfują z okrzykiem: “Dzięki akcjom można było podwoić kapitał w pięć lat!” Fani mieszkań na wynajem zaczną przyciągać uwagę w gorącej fazie cyklu na rynku nieruchomości, gdy już nikt nie będzie miał wątpliwości, że ceny mieszkań mogą jedynie rosnąć. A kiedy nagle przyjdzie kryzys finansowy, posiadacz złota spojrzy na wszystkich z politowaniem i powie przekąsem: “A nie mówiłem?”.”
Nie opiszę Ci każdego rozdziału z osobna, ale każdy jest w porządku. Jest wystarczająco zgłębiony, żeby pokazać Ci ogólny zarys danego aktywa, a jednocześnie nie zarzuca Cię szczegółami ze specjalistycznych podręczników. To dobry start, po którym sam wyczujesz, w którym kierunku chcesz podążać.
Oprócz rozdziału o obligacjach, ten był straszny. Utwierdzam się w przekonaniu, że ich nie lubię i raczej się to nie zmieni. To tylko 70 stron, ale podchodziłem do niego przez cały dzień 3 razy i uciąłem sobie nawet drzemkę w trakcie czytania. Nie zrozum mnie źle, nie wyróżnia się niczym na tle pozostałych i nie jest napisany na kolanie. Po prostu tematyka obligacji jest dla mnie niesamowicie nieciekawa.
Jeśli trochę już inwestujesz, to Marcin kilka razy puści do Ciebie oko zwrotami i opisami. Nie będę spojlerował, ale chociażby wykres ze 157. strony to swoisty mem hulający po inwestycyjnym twitterze.
Jeśli mam się do czegoś przyczepić, to z początku bardzo drażniło mnie ciągłe wspominanie, że konkretny temat będzie omówiony w dalszych rozdziałach. Doskonale wiem, czemu to służy, ale zdarzały się momenty przesady, jak 117. strona, gdzie taka informacja jest aż w 4 miejscach. Na szczęście im dalej w treść, tym mniej takich informacji, co zresztą jest logiczne. Zabrakło mi też rozdziału o REITach, ale oceniam co jest, a nie to, co chciałbym, żeby było.
Całość jest konsekwentna i dobrze się spina, a rozdziały płynnie przechodzą w kolejne. To ważne, bo nie czujesz się, jak podczas czytania słownika, gdzie każde pojęcie jest w innym miejscu. Tylko nie wyobrażaj sobie, że tak solidna i gotowa instrukcja jest odpowiedzią na wszystko.
“Żadna książka nie zastąpi bowiem doświadczenia”.
Ocena książki
Wszystkie oceny wydaję według moich sztywnych kryteriów, niezależnie od tego, jak bardzo podobała mi się (lub nie) dana książka. Oceniam książkę, którą mam w ręku, a nie to, jak sobie ją wyobrażałem. Dzięki temu nie zobaczysz u mnie oceny 8/10, „bo dobrze się czytało” lub 2/10, „bo mi się nie podoba”. W każdej kategorii można otrzymać 1, 0,5 lub 0 pkt.
- Estetyka (1 pkt) – Zawsze oceniam książki po okładce, tak samo jak Ty. Zarówno okładka, jak i ilustracje oraz wykresy są super. Mam wrażenie, że to wydawnictwa powinny aspirować do jakości blogerów, a nie odwrotnie.
- Przejrzystość (1 pkt) – Podział treści bardzo dobry, na koniec działów zawsze krótkie podsumowanie i gotowe pytania do notowania przemyśleń.
- Przyjemność czytania (1 pkt) – Dużo wiedzy w przystępny sposób. Bez wchodzenia w skomplikowane szczegóły, ale też trywializacji.
- Wartość (1 pkt) – Opłaca się i koniec kropka. To mógł być kurs online za grubą kasę.
- Praktyczność (1 pkt) – Cała wiedza jest praktyczna i ułatwia zrozumienie budowania strategii inwestycyjnej. To nie rozwojowe bzdety typu wstawaj codziennie o 4 rano, zaczynaj jogę i myśl jak bogaci, a pewnego dnia spadnie gwiazdka z nieba.
- Korzyść dla grupy docelowej (1 pkt) – Książka jest kierowana do ludzi, którzy chcą zacząć inwestować w świadomy sposób. Cel jest spełniony.
- Wyróżnik (0,5 pkt) – To bardzo solidna pozycja, do tego podana w lekkostrawny sposób, ale nie ma tu czegoś, po czym powiem WOW. Jest taka, jaka powinna być.
- Ponadczasowość (1 pkt) – Wątpię, żeby w najbliższym czasie znacznie zmienił się sposób inwestowania w opisane aktywa, a także cykle gospodarcze. Obstawiam, że będzie aktualna przez wiele lat.
- Naganianie na inne produkty (1 pkt) – W zasadzie brak. Dosłownie kilka wspomnień o rankingu kont i lokat na własnym blogu. Ej! Mam taki sami.
- Stosunek cena-jakość (1 pkt) – Nawet nie zaczynaj marudzić, że książka nie powinna tyle kosztować.
Ocena końcowa: 9,5/10
Dlaczego warto kupić?
Jeżeli chcesz szybko liznąć wielu sposobów inwestowania, poznać je i dzięki temu wyrobić sobie zdanie, to super opcja. To naprawdę dobra piguła wiedzy na początek. Książka jest mocna i długo będzie wzorem. Marcin, jeśli to czytasz (a wierzę, że tak), to wiedz, że trochę zazdro!
Dlaczego nie warto kupić?
Nie widzę powodu, by nie przeczytać tej książki. Chyba że jesteś już doświadczonym inwestorem i te średnie 10% rocznie wciągasz na śniadanie. Ale oni zazwyczaj chętnie się edukują i sięgają po nowe pozycje. Forteca nie jest też dla aktywnych traderów i poszukiwaczy złotego strzału.
Gdzie kupić Finansową Fortecę?
Zazwyczaj jest tu wigdet z porównywarką cen, a ja zarabiam prowizję na afiliacji. Ciebie to nic nie kosztuje, a ja mam małą nagrodę za solidną recenzję. Finansową Fortecę kupisz tylko w sklepie Marcina Iwucia (link afiliacyjny – może nie wyświetlać się z adblockiem):
25 Komentarzy
Dlaczego nie warto kupować?
Paradoksalnie dlatego, że Marcin Iwuć ma świetnego bloga i „dobrą gadkę” w podkastach. Jak się to wszystko przyswoi (blog ma ponad 200 artykułów), to w książce zapewne wiele więcej nie będzie.
Pozdrawiam.
Książka to jednak wiedza ułożona w konkretny sposób i płynnie przechodzi z jednego rozdziału do drugiego. Warto za to dopłacić i robić swoje notatki. W tekstach też jest sporo wiedzy i na pewno część się pokrywa, ale nie wszystko.
Zgadzam się, zdecydowanie warto mieć tą wiedzę usystematyzowaną, w jednej, tak rewelacyjnie wydanej postaci.
Muszę przyznać, że byłem mega pozytywnie zaskoczony jakością książki.
Co do zawartości, dopiero się przebijam, bo to jednak solidne 800 stron, ale jak na razie moja opinia również jest bardzo pozytywna i był to na pewno udany zakup.
No i jest jeszcze jeden, dla mnie osobiście bardzo ważny argument. Książkę warto kupić chociażby po to, żeby podziękować Marcinowi za ten ogrom darmowej wiedzy, którą udostępnia na blogu 🙂
Grrrr, chciałabym już chociaż pomacać tę książkę, ale poczta narobiła mi smaka z samego rana, że już, już do mnie jedzie, tutaj masz kodzik do podania przy odbiorze i figa! Wciąż nie ma. Pewnie standardowo kurierowi pocztex nie chciało się tachać cegły i nawet jej nie brał na swoją rutynową wyprawę, tylko awizował. Zaraz idę do skrzynki sprawdzić i pewnie tak właśnie będzie :/ Filia poczty na moim osiedlu nie bez powodu ma ocenę 1,4 w Google. Ech.
Ogółem Marcin Iwuć jest jak wino (bosz, jak to brzmi :D) – im dłużej pisze bloga, tym staje się coraz lepszy w tym, co robi. Wspomniałeś, że to jeden z najpopularniejszych blogerów finansowych, ale zastanawiam się, czy nie powinniśmy już pisać o nim jako o najpopularniejszym 🙂 Takie jest przynajmniej moje subiektywne odczucie, gdy biorę pod uwagę regularność publikacji specjalistycznych (video, podcast, artykuły) czy merytoryczne, finansowe wystąpienia na konfach. Pozdrawiam!
Zgadzam się, że Marcin jest coraz lepszy. I nawet uważam, że aktualnie jest najlepszy. Przy czym nadal Michał jest popularniejszy. Jednak przy takim tempie, to może być tylko kwestia czasu.
Rafał, przeczytałem właśnie recenzję, i…
Przy pracy nad książką jest kilka etapów, w których zwyczajnie się bałem:
1. Czy dam radę to napisać ? – to strach po przygotowaniu spisu treści
2. Czy pierwsi recenzenci zrozumieją i dobrze ocenią? – to strach po wysłaniu tekstu do “beta-testerów” 🙂 (miałem takich 9: 3 humanistów, 3 z grupy docelowej i 3 zajmujących się zawodowo inwitowaniem z tytułami CFA)
3. Czy projekt okładki i skład będzie dobry? – to strach przed otrzymaniem pierwszych projektów
4. Czy ktoś kupi w przedsprzedaży? – to strach tuz przed jej rozpoczęciem
5. Czy drukarnia wyprodukuje książki w odpowiedniej jakości? – to strach przed otrzymaniem próbnego egzemplarza
6. Czy dam radę podpisać 15 tys. egzemplarzy? – to strach przed ścianą z książek, które piętrzyły się przede mną 😉
7. Czy firma dystrybucyjna prawidłowo zapakuje i roześle zamówienia? – to strach w przeddzień wysyłki
8. Czy pierwsze reakcje Czytelników będą dobre? – to strach w dniu dostarczenia pierwszych przesyłek
Tych 8 strachów mam już za sobą. Teraz walczę jeszcze z ostatnim strachem:
9. Czy książka się spodoba i zbierze dobre recenzje?
Dzięki temu, co napisałeś u siebie na blogu, mój strach jest dziś znacznie mniejszy 🙂 Bardzo Ci dziękuję i piszę o tych “strachach” – bo masz tak lekkie pióro, że już dziś czekam na książkę Twojego autorstwa 🙂
A suma wszystkich strachów (🙂) wyszła wszystkim na dobre, bo widać, że wszystkiego dopilnowałeś. Wątpię, żeby ktoś był niezadowolony z lektury.
Na pewno kiedyś wyślę Ci swoją książkę 😉
Chętnie bym przeczytała, ale to 800 stron… Wiem, to bardzo prozaiczny powód, ale dla początkującej osoby wolałabym coś bardziej w pigułce. Dziękuję za ciekawa recenzje! Pozdrawiam serdecznie!
Bardzo cenię pana Marcina za zrównoważone podejście do finansów. Chętnie zapoznam się z tą książką, choćby dla usystematyzowania tego, co przekazuje autor w swoich filmach. Dzięki za (jak zwykle) perfekcyjną recenzję!
Z chęcią sięgnę! Sama się interesuję tego typu tematami. 🙂 Także “na czasie” 🙂
Książka godna polecenia dla każdego kto chce zrozumieć otaczający nas świat finansów . Brawa dla autora Marcin jesteś Wielki 👍
Przymierzam się do zakupu tej książki i wiem, że jest dobra. Marcina Iwucia obserwuję i słucham od dawna i wiem, że facet zna się na tym, co robi i do tego jeszcze robi to w porządny i bardzo przystępny sposób dla zwykłego śmiertelnika.
Na pewno bardzo wartościowa i przydatna książka i to chyba dla każdego, bo każdy powinien dbać o swoje finanse. Krotka refleksja: rzadko myśli się o dobrym inwestorze, jako o kimś, kto jest pokorny. Poszukam książki i dziękuję za świetną recenzje!
Ja niestety jestem typem osoby, która się nie odważy inwestować. Za bardzo się tego boję, bo się na tym nie znam
Podpisanych 15 tys. egz? Bardzo dużo ale ja zamówiłem w przedsprzedaży jako bodajże sześciotysięczny ( z haczykiem) i na książce nie ma podpisu nawet sprawdzałem na końcu. Szkoda
Darek,
napisz proszę maila z tą informacją na sklep@marciniwuc.com i nr zamówienia.
Tam siedzi ekipa, która wyśle kuriera z podpisanym egzemplarzem i odbierze ten bez podpisu.
Przepraszam, nie wiem jakim cudem ten jeden egzemplarz przemknął pod moim długopisem 🙂
Konkretna i szczegółowa recenzja. Dobrze wiedzieć, że taka pozycja jest na rynku. Jeśli miałabym na poważnie zająć się inwestowaniem, dzięki niej bym po nią sięgnęła.
Najbardziej rzuciły mi się w oczy trzy punkty, których większość z nas nie ogarnia – kiedyś uznałabym że to bajka, teraz po znajomych wiem, iż to całkowita prawda. Nadwyżki szybko są wydawane. Chce sie zarabiać więcej robiąc to samo, lub nawet mniej. A domowy budżet to katastrofa. Ta książka trafia na moją listę.
Bardzo ciekawy tytuł. Jestem totalnym laikiem inwestycyjnym, co powoli zaczyna mi przeszkadzać. Kompletnie boję się gdziekolwiek ulokować środki, dlatego chętnie zapoznam się z tytułem – być może otworzy mi to oczy na niektóre tematy i łatwiej będzie mi przemyśleć dostępne opcje.
Świetna recenzja świetnej książki. Gratulacje dla autora i recenzenta. Pozdrawiam i z głębi serca życzę wszelakich sukcesów w każdej dziedzinie życia.
Dobrze się czyta takie teksty, gdyby tak każda książka miała podobną recenzję, znacznie łatwiej byłoby wybierać te właściwe. Kupuję na 100%
Książka tego autora nie mogła się nie udać imo.
Czy 3 lata później warto ją kupić?
Czu część wiedzy nie zdewaluowała się że względu na pandemie inflację?
Uważam, że nadal warto.
Tą książkę daliśmy w prezentach połowie rodziny, na urodziny i pod choinkę ;D Bardzo cenna lektura w kraju gdzie nie ma edukacji finansowej w szkole, a ludzie uczą się na swoich błędach. Po latach nadal aktualna, oczywiście otoczenie się zmienia i książka nie wystarczy żeby być na bieżąco, ale jako podstawa jak najbardziej. Polecamy!