Większość ludzi ma relację z pieniędzmi jak impotenci z seksem. Raz w miesiącu i kończy się zdecydowanie szybciej, niż by chcieli. Jedni się poddają, inni biorą pod stołem do łapy i jakoś zaspokajają swoje potrzeby. Tylko że to w ogóle nie powinno tak wyglądać.
Dawno temu próbowałem pracować w banku. Na okienku nie będę siedział, ale zgłosiłem się do działu przeciwdziałania praniu pieniędzy. Nawet przeszedłem rekrutację, ale gdy usłyszałem, że jednak nie 8, a czasem 10 godzin za 3,5 koła brutto (a nie netto), to śmiechłem i podziękowałem.
Pierwszą robotę, której nie lubię, biorę dla pieniędzy, a nie dla pięcia się po szczeblach kariery w owocowe czwartki. Poszedłem na magazyn i pracę fizyczną, gdzie brałem po 5 tysięcy netto za 6 godzin pracy, bo jednak na akord warto się postarać. Ale to przecież hańba! Przez 5 lat słyszałem, że mogę sobie znaleźć coś lepszego. Znaleźć PRACĘ. Tak, jakbym nic nie robił…
Najlepsze oferty bankowe
Grudzień 2024
Codziennie aktualizowane rankingi
Promocje bankowe do 1.100 zł premii
Lokaty do 7,6%
Konta osobiste do 1.100 zł bonusu
Konta oszczędnościowe do 7,1%
Konta firmowe do 2.200 zł premii
Karty kredytowe za darmo
Tylko po co? Dlaczego mam zrezygnować z dwukrotnie większej wypłaty i dnia wolnego od 13? Bo na śmieciówce to nie robota?
Pokutuje u nas mit „prestiżowej” pracy.
- Etat za minimalną? – „Dobrze, że jest praca.”
- 3.500 miesięcznie? – „Zatrudniają tam u was?”
- Umowa o dzieło/zlecenie, własna firma, JDG, produkty, blog czy cokolwiek innego, ale swojego, gdzie zarabiasz 5 albo 100 tysięcy? – „A to kiedy znajdziesz sobie jakąś pracę?”
Nadal brak jest wiedzy, że można zarabiać w różny sposób. Widzimy małe pensyjki albo milionowe biznesy. Ale nie widzimy setek tysięcy osób, które robią coś innego i nieźle z tego żyją. W głowach się nie mieści, że „inna” praca też może generować zyski. Dlaczego? Bo zamiast porównywać do wartości, porównuje się do wypłaty i „pewności” zatrudnienia.
Chcemy od życia więcej, ale dajemy się nabrać na przeciętność. Bo nasza praca jest jak kibice trzecioligowej drużyny – mierna, bierna, ale wierna. Pragniemy dobrze zarabiać i robić coś ciekawszego, ale jakieś głupie przekonanie ciągnie nas do szefa, który nie chce dać podwyżki, za to chętnie zjebie jak burą sukę.
Gdy masz ochotę na ciastko, idziesz do cukierni i je kupujesz. Wcale nie będzie lepsze od tego, że musiałeś na nie czekać, przez cały dzień stojąc w deszczu przed witryną. Rozbolą Cię nogi, zmokniesz i zrobisz z siebie idiotę. Możesz po prostu wejść i je sobie wziąć. Tylko nie daj się sparaliżować decyzji.
Wyhoduj sobie parę dorodnych jaj. Twoja partnerka będzie zadowolona, a Ty nie będziesz musiał robić brzydkich rzeczy pod stołem. Podobno można od tego mieć problemy ze wzrokiem albo urzędem skarbowym. Sam nie wiem co gorsze.
22 Komentarze
Fajnie napisany tekst. Pozdrawiam
Świetny artykuł i jaki prawdziwy! Od małego w mojej rodzinie funkcjonuje taki właśnie schemat myślenia – pewna praca tylko na etacie (co z tego że za najniższą krajową), najlepiej pracować w firmie państwowej (co z tego, że stagnacja), prywaciak Cię zawsze wykorzysta, własna działalność się nie opłaca ple ple ple i bla bla bla. Miesiąc temu powiedziałam sobie dość i postanowiłam pożegnać się z urokami stagnacji na etaciku i wypłynąć na głębokie wody.
Dodam sobie ten artykuł do zakładek, jakbym kiedyś zwątpiła w siebie 😉
Można i tak: siedzę na etacie, praca niespecjalnie absorbująca i nie da się jej wziąć do domu – za to regularnie oszczędzam, a w czasie wolnym uczę się inwestowania. Po kilku latach odsetki dają premię, po dwudziestu latach – drugą pensję.
Nie każdy musi być biznesmenem, nie każdy jest w stanie nim być, ale każdy może zrobić coś dobrego dla siebie.
Pozdrawiam.
Bardzo rzutkie myślenie! W czasach dawnych było wpojone takie myślenie ze jak kto myślał o wzbogaceniu to było odbierane bardzo negatywnie – dorobkiewicz, materialista! Bardzo żałuję że należałam do osób nieśmiałych i nieprzebojowych. Także zmiana pracy by dostać wyższe wynagrodzenie uważana była za nielojalność wobec zakładu pracy… Ba, jak już byłam na emeryturze a jeszcze pracowałam i przyjęłam zmianę stanowiska tak jak Ty na magazyn to zarabiałam więcej niż przyznana średnia dla pracujących emerytów i potrącano mi potem tę nadwyżkę z emerytury! Teraz młodzi ludzie mają inne nastawienie i instruktorów takich jak Ty więc jeżeli mają podobnie rzutkie myślenie to nie będą musieli się zastanawiać jak ja przy małych dzieciach czy kupić słodką bułkę czy zwykłą a może tylko chleb (ogromnie pragnęłam tej słodkiej bułki ale w domu był ktoś kto zamiast mnie wspierać finansowo – przepijał większość kasy.
No cóż, chyba po prostu w pokoleniu naszych rodziców bardzo mocno zakorzenione jest przekonanie, że tylko „z normalnego etatu” da się wyżyć – i dość skutecznie przekazali te przekonania kolejnemu pokoleniu. Gdy przechodziłam z etatu na własną działalność, z dobrze płatnego stanowiska acz w cholerę stresującego stanowiska, w mojej rodzinie też pojawiły się wątpliwości i pytania: „ale jak to? Jak Ty chcesz zarabiać? Co będziesz robić?”, a do tego moje ulubione: „jako kobieta w tym wieku i potencjalna matka bardzo dużo ryzykujesz, zastanów się dobrze” xP Rzecz w tym, że planowane rodzicielstwo było u mnie właśnie jednym z głównych argumentów, dla których otworzyłam JDG 😀
Pewnie, ze „inna” praca tez może generować zyski! Pozdrawiam serdecznie!
Bardzo mi się nie podoba ta polska mentalność, która co prawda ma swoje uzasadnienie w poczuciu bezpieczeństwa, ale to nadal tylko poczucie, nie fakt. Lepiej pracować w urzędzie za 2k, niż zarabiać 4 w barze, bo to praca dorywcza. Nie znam jednak zbyt wielu ludzi, którzy pracują w tym samym miejscu po wiele lat, bo lubią. Róbmy to co lubimy- szanujmy siebie.
Pozdrowienia i czekam na więcej:-)
Moja babcia była załamana w czasach gdy byłem agentem ubezpieczeniowym. Co z tego, że zarabiałem średnio 8 tyś. Jej się marzyło, żebym zaczął pracować w Urzędzie Skarbowym, który był niedaleko jej bloku za 1700 zł, ale za to pewne na etacie. I w tym przekonaniu odeszła z tego świata. Niestety to nie dotyczy tylko babć, wielu młodych ludzi także uważa, że etat daje bezpieczeństwo. A dla lewicujących dziennikarzy etat jest świętszy niż dla zabobonnych katolików obraz Czarnej Madonny z Częstochowy.
Podoba mi się Twój styl pisania 🙂 Ale z myślą nie do końca się zgadzam. Faktycznie na początku masz te 3500 brutto, ale po paru latach (prawdopodobnie) zaczniesz zarabiać więcej niż na magazynie. Każdy wybiera taką pracę gdzie czuje że może osiągnąć więcej. Ważne żebyśmy czuli się dobrze ze sobą 😉
Hej Patrycja, cieszę się, że Ci się podoba 🙂 Ten magazyn to tylko historia z mojego życia. Ważne żeby odważyć się sięgać po to, czego chcemy, zamiast tkwić w schemacie „etat to bezpieczeństwo”. Równie dobrze może to być własna firma, freelance czy nietypowy zawód, który inni traktują jak żart, jednak pozwala Ci utrzymać się na niezłym poziomie i sprawia całkiem sporo frajdy.
Hahha…no padłam po tym podsumowaniu na końcu 😉
Podoba im się to Twoje stosowanie metafor w tekstach 🙂
Ważne, żeby to nam pasowało ile zarabiamy, jestem zdania, że nie powinno się nikomu zaglądać do kieszeni
Tak, to jest post o mnie również 😉
Oj tak, to przekonanie „o prawdziwej pracy” ciągle żywe. 🙂 Jeszcze, żeby prestiżowa była!
Jeny. Dobry tekst!
„Ale na zleceniu nie masz płaconego ZUSu…” – i dobrze, przynajmniej mniej mi ukradną 😉 A tak zupełnie serio, to ja przez kilka ładnych lat pracowałam w państwowej spółce, gdy rząd był u szczytu swojej walki ze śmieciówkami dla dobra obywateli. Pracowałam tam na umowę zlecenie, jak chyba większość pracowników w tej jednostce (liczba trzycyfrowa). Mój dział pracował na akord… Także tego, najciemniej pod latarnią. Ale oddać im trzeba jedno – nawet trochę szanowali założenia umowy zlecenie i pod koniec swojej przygody zdarzało mi się wpaść do biurowca w dresach, na zasadzie „jak przyjdę, tak będę” i wyjść czasem nawet po godzinie 🙂 I tak, jak mogę powiedzieć o tej pracy wiele złego, tak mogę też powiedzieć trochę dobrego!
Ja zamiast skończyć studia odwlekałem obronę do oporu, bo miesięcznie kosztowało to 100 zł na uczelni. Jako ubezpieczony student miałem z tego około 230-240 zł więcej na umowie, właśnie przez ominięcie ZUSu 😉
Widzisz, na to bym nie wpadła! 😀 I pewnie dlatego teraz Ty blogujesz o grubym portfelu, a ja o staniu przy garach! 😛
Ale za to masz lodówkę z filtracją wody, a ja nie 🙁
Ale wiesz, że ja jak ksiądz czy inny senator – nie za swoje 😛 I to jest kolejny argument za tym, żeby umieć dobrze gotować, bo to ułatwia życie 😀
Przekonanie, że praca pewna i stabilna choć słabo płatna jest lepsza niż inne, mniej standardowe zajęcia lub zarabianie pieniędzy niekoniecznie, pracując 8 h od 9-17.00 jest lepsze znam bardzo dobrze. Taki schemat wynosi się często z domu. Jednak to, co najlepsze, to będąc dorosłym mamy wpływ na nasze życie i to jak pracujemy oraz jak zdobywamy pieniądze. Obecnie przyświeca mi motto: work smarter not harder.
Też zaobserwowałam, że w Polsce można naprawdę dobrze zarabiać nie będąc na etacie i … o zgrozo … nawet nie posiadając wyższego wykształcenia :).
A ja moze dlatego, ze zawsze miałem pieniądze ( z pracy, nikt mnij nie dał) , to znaczy zawsze miałem więcej niż potrzebowałem wydać ( ale mam też niskie wymagania – o finansach mówię oczywiście) to nie musiałem myśleć o finansach jakoś szczególnie twórczo. I chyba mi już tak zostanie. Pieniądze tylko jako środek, nigdy jako cel