Tutaj powinien być lead z banalną zagrywką skłaniającą do czytania, ale może od razu przejdźmy do rzeczy, ok?
Jest na świecie facet, który nazywa się Dan McLaughlin. Od ukończenia uniwersytetu, cała jego kariera opierała się na fotografii. Chyba bardzo mu to przeszkadzało, bo pewnego dnia postanowił wyciągnąć kij z dupy. Okazało się, że był to kij golfowy, a Dan właśnie podjął decyzję, że zostanie profesjonalnym golfistą, choć nigdy wcześniej nie grał w golfa.
McLaughlin pewnego dnia po prostu stwierdził, że od teraz jego celem jest dostanie się do PGA, czyli światowej elity golfistów. Znał teorię 10.000 godzin. Mówi ona, że jeśli poświęcisz tyle czasu na naukę czegoś, zostaniesz w tym mistrzem. Dan chciał się przekonać, czy faktycznie ciężka praca przebija talent.
Postępy przychodziły stopniowo, a wyniki były coraz lepsze. W 4 lata doszedł do handicapu 2.6 (nie pytaj mnie co to znaczy). To dawało mu miejsce wśród 6% najlepszych graczy w kraju. Nieźle, ale niewystarczająco, by być wśród czempionów.
Najlepsze oferty bankowe
Październik 2024
Codziennie aktualizowane rankingi
Promocje bankowe do 900 zł premii
Lokaty do 7,5%
Konta osobiste do 750 zł bonusu
Konta oszczędnościowe do 7,1%
Konta firmowe do 3.000 zł premii
Karty kredytowe za darmo
Każdy lubi być coraz lepszy
Dlatego przyjemnie jest uczyć się nowych rzeczy. Zaczynając od zera dysponujesz ogromnym potencjałem, a wiedzę chłoniesz szybko i łatwo. Jednak zawsze w pewnym momencie przychodzi punkt oporu. Gdzie postępy zwalniają coraz bardziej, a o tym, czy pójdziesz dalej, musisz zwyczajnie zadecydować.
Przejście z poziomu “jestem beztalenciem” do “jestem całkiem niezły” jest dużo prostsze, niż przeskoczenie z “dobry” do “wybitny”. To terytorium zdeterminowanych. Na pierwszy rzut oka cienka granica, w rzeczywistości przepaść.
Gdybym był bieda-coachem od (niedo)rozwoju osobistego, napisałbym coś w stylu: Musisz wybrać pomiędzy determinacją do bycia najlepszym albo zatrzymaniem się i porażką. Krzycz “poddaje się” lub “bring it on bitch!”.
Na szczęście nie jestem. Możesz poświęcić swój czas, by być najlepszym, ale będzie to bardzo dużo czasu. Możesz też pozostać zwyczajnie dobry. Obie decyzje będą słuszne, bo każdy chce osiągnąć co innego.
Dan McLaughlin też podjął decyzję. Zostało mu 3.997 godzin, gdy zrezygnował. W wywiadzie powiedział: “I was very serious about it, but it never became an obsession. At the end of the day, I could always walk away and say, ‘What’s next?’ ”.
Nie musisz być mistrzem, bądź wystarczająco dobry. Dla siebie.
16 Komentarzy
Myślę, że teraz, w czasach, w których bombardują nas cudze sukcesy, to ważne, żeby powtarzać ludziom, że zwolnienie tempa jest okej. Można się zarżnąć, pędząc do celu, tylko, kurczę, po co? Fajnie, że o tym piszesz. 🙂
Dobrze mieć cel, gorzej, gdy zaślepia on na wszystko inne.
Nie można dać się zarżnąć za wszelką cenę, trzeba być realistą i wiedzieć, że raz jest łatwiej, a innym razem na efekt trzeba poczekać dużej 🙂
Coś w tym jest. Ostatnio przeczytałem gdzieś, chyba był to Brian Tracy, że aby być w czymś dobrym potrzebujesz 5 lat. Więc jeżeli np. chcesz zostać specem od marketingu i zaczniesz uczyć się tego dzisiaj, za około 5 lat będziesz mógł powiedzieć, że jesteś w tym dobry. Większość ludzi, gdy to słyszy, rezygnuje, bo 5 lat to kawał czasu. Jednak to 5 lat i tak minie, a co z nimi zrobisz to już Twój wybór. Myślę, że granicy między “dobry” a “wybitny” nie wyznacza to ile czasu danej rzeczy poświęcamy, ale bardziej właśnie to czy stanie się ona naszą obsesją, jeżeli nie…no to cóż. Widocznie trzeba szukać dalej.
I wspaniale, po tym wpisie widzę, że nie jestem sam. Zgadzam się i z Rafałem, nie trzeba być mistrzem, wystarczy być wystarczająco dobrym. Sam mam wiedzę i umiejętności bardzo rozległe i bardzo płytkie. I właśnie mi z tym dobrze.
Z Partyzantką też się zgadzam, ludzie to już pierdolca dostają z chwaleniem się swoją samozajebistością.
Jakoś zmieniłeś chyba styl pisania – bo duzo lepiej się teraz czyta 🙂
Dzięki, chyba zwyczajnie wyrabiam się w miarę upływu czasu 😉
Na to wygląda 😉
Niestety nie zgodzę się z tym, że każdy stara się być lepszy. To byłaby utopia. Wiele osób jest na to zbyt leniwych albo brakuje im motywacji. Ważne jest, by w życiu robić to, co sprawia nam przyjemność, wtedy faktycznie mamy motywację by dążyć do samodoskonalenia.
Też jestem za dążeniem do bycia “wystarczająco dobrym” niż do bycia perfekcyjnym. Może to kwestia poustawianych w głowie priorytetów i chęci posiadania czas i uczenia się różnych rzeczy niż tylko jednej?
Coś podobnego pisała u siebie Jean Chatzky. Aż zrobiłam z jej cytatu pina 😉 Faktem jest jednak, że czasami warto odpuścić. Odpowiedzieć sobie szczerze, czy to, co robimy, nie tylko chcemy robić dalej, doskonalić się w tym, ale przede wszystkim, jak się z tym czujemy. Czy jest to nasza pasją i jesteśmy dla tego gotowi poświęcić wiele. Jeśli nie jesteśmy pewni co do odpowiedzi, to najpewniej warto nieco przystopować, zrobić sobie przerwę i wrócić do tematu za jakiś czas. I jeśli nadal mamy wątpliwości – odpuścić.
Sama na codzień staram się robić rzeczy, które przede wszystkim dają mi szczęście i poczucie spełnienia. Nie wyznaczam sobie deadlinów, nie daje warunków, nie określam ilości godzin, które spędzę nad daną czynnością. Robię, póki czuję się z tym dobrze. Bo gdy sama nakładam na siebie presję – tracę radość z wykonywania konkretnych rzeczy. Tak jak np. teraz – uczę się hiszpańskiego po angielsku, bo czuję się dzięki temu szczęśliwa. Praktykuję jogę, bo daje mi spokój i niweluje bóle kręgosłupa. Gdy przestanę je “czuć”, znajdę coś innego 🙂
Nie da się być mistrzem we wszystkim. Warto próbować i coś się nie uda, niż potem żałować, że się nie spróbowało
Podobnie kiedyś Bono z U2 zapytany jak napisać dobry tekst do piosenki odpowiedział. NO właśnie napisz dobry tekst, i nie martw sie, nie musi on być zaraz najlepszy, po prostu pisz jak to kochasz
Bardzo to optymistyczne. Przydatne szczególnie w czasach, kiedy się trzeba przebranżawiać 😉
Rafal, bardzo madry i dajacy do myslenia tekst. Znerwicowani coachowie od pseudorozwoju rzeczywiscie czasami nakrecaja spirale desperacji, ktora donikad w praktyce nie prowadzi, chyba ze do walenia glowa w mur nie do przebicia. Kiedy dla czlowieka duzo lepiej bylo by po prostu cieszyc sie tym co juz osiagnal i zyc dobrze z samym soba, zamiast czasami zabojczo dla samego siebie chciec wiecej i wiecej. Pozdrawiam serdecznie Beata Redzimska