Wyrzucanie żywności staje się coraz większym problemem. Odbija się na naszych portfelach już w momencie zakupów, na sklepach, które muszą sobie poradzić z zostającym asortymentem oraz na środowisku wyeksploatowanym uprawami idącymi na marne. Problem się pogłębia i w zasadzie nikt sobie nic z tego nie robi, a wystarczy kilka prostych nawyków.
Ile jedzenia wyrzucamy do śmieci?
Według badania przeprowadzonego przez Federację Polskich Banków Żywności 42% Polaków zdarza się wyrzucić żywność, a 35% z nich robi to kilka razy w miesiącu. W koszach najczęściej ląduje pieczywo (49%), owoce (46%), wędliny (45%) i warzywa (37%). Z kolei firma Deloitte podliczyła, iż Polacy marnują rocznie 235 kg żywności na osobę. Dla mnie to niewyobrażalna ilość.
I choć wiadomo, że nie dotyczy to wszystkich z nas, a jedynie grupy respondentów, to jednak wyrzucanie jedzenia jest faktem. Co jest tego przyczyną? Na pierwszym miejscu podaje się przegapienie terminu przydatności do spożycia (29%) oraz zbyt duże zakupy (20%).
W odpowiedziach często pada wspomnienie o PRL-u, gdy nie było łatwego dostępu do jedzenia i dlatego je magazynujemy. Choć wtedy jedzenie się nie marnowało i to, co z posiłku zostawało, odnajdowało drugie życie. Z rosołu robiło się pomidorówkę, z ziemniaków kopytka itp. Z uwagi na zmianę czasów i dostępności do jedzenia, jest nam je zarówno łatwiej kupić, jak i łatwiej wyrzucić.
Najlepsze oferty bankowe
Wrzesień 2024
Codziennie aktualizowane rankingi
Promocje bankowe do 900 zł premii
Lokaty do 6,1%
Konta osobiste do 750 zł bonusu
Konta oszczędnościowe do 7,2%
Konta firmowe do 3.000 zł premii
Karty kredytowe za darmo
Po pierwsze jedzenie jest tanie, a małych wydatków nie szanujemy. Łatwiej wyrzucić suchą kajzerkę za 20 groszy niż coś droższego. Po drugie jesteśmy zwyczajnie leniwi, nie chce nam się planować zakupów, myśleć o tym, co zjemy, nie mamy na to czasu. I z lenistwa wyrzucamy jedzenie, tanie, więc kupione łatwo, w konsekwencji nie szanowane. To też kwestia wychowania. Kto pamięta obraz, gdy nasze babcie całowały chleb, który spadł na podłogę? Na pewno są jeszcze takie osoby, ale jest ich coraz mniej, w końcu znikną, a to wspomnienie razem z nimi.
Świat idzie do przodu, styl życia i związane z tym nawyki, dobre czy złe również. Lubię nowoczesność, ale pewne tradycje czy zwyczajne nawyki powinny z nami zostać. Nie mówię, że masz od razu całować każdy okruszek, który wyląduje na podłodze. Ale nie wyrzucaj każdej suchej bułki czy warzywa.
Wyrzucone jedzenie to wyrzucone pieniądze
Kto co wyrzuca i ile go to kosztuje to sprawa indywidualna i w zasadzie nie do obliczenia. Dlatego zachęcam Cię, byś sam sprawdził jakie jedzenie i w jakich ilościach wyrzucasz do kosza, bez znaczenia z jakiego powodu. Może przegapiłeś datę konserwy, może zgniły Ci jabłka, nie chcesz ryzykować spożywania czarnego banana albo boisz się, że chleb jest twardszy od Twoich zębów.
Gdy będziesz już wiedział, ile jedzenia wyrzucasz policz, ile to mogło Cię kosztować – 20 zł, 50 zł, a może 200 zł miesięcznie? Rocznie może wyjść z tego niezła suma, która przydałaby się na wypadek innych wydatków. Chciałeś zmienić telefon albo zapisać się na kurs języka obcego, ale brakowało Ci kasy? Może jeśli przez rok czy dwa nie wyrzucisz nic do kosza, uzbierasz potrzebną kwotę?
Kup tyle, ile zjesz
Wydaje się to być oczywiste dla każdego. W sklepie uważamy, że nasz koszyk jest zapełniony optymalnie względem naszych potrzeb. Z rzeczywistością zderzamy się w domu i to po kilku dniach. O tym, jakie sztuczki stosują sklepy, żebyś kupił więcej niż potrzebujesz, pisałem w tekście: Jak oszczędzić na kosztach jedzenia – 40 najlepszych sposobów.
Przed zakupami zaplanuj posiłki na najbliższe kilka dni, zrób listę i trzymaj się jej. Nie rób niepotrzebnych zapasów, sklepy są na tyle blisko, że w razie potrzeby kupisz, to czego potrzebujesz.
Pilnuj dat ważności
Jeden z najczęstszych powodów wyrzucania jedzenia. Najpierw zakupy 3-osobowej rodziny jak dla jednostki wojskowej, a potem wyrzucanie tego, czego przejeść nie dali rady. Szał zakupów odbija się na ich portfelach i środowisku. Najgorsi są ludzie, którzy w ogóle nie wyciągają z tego wniosków i co zakupy zawsze wyrzucają jakąś ich część.
Pamiętaj, że daty nie stanowią granicy życia i śmierci. Jeśli zjesz serek waniliowy z terminem do wczoraj, to nic Ci nie będzie, po 3 dniach też nie. Uwierz mi na słowo, zdarza mi się i rewolucji żołądkowych jeszcze od tego nie miałem. Większość dat nie dość, że podawana jest orientacyjnie, to jeszcze z zapasem. To podpórka producenta na wypadek pozwu o zatrucie produktem. Skoro zjadłeś po dacie to nie możesz winić producenta. A ten podaje daty z marginesem bezpieczeństwa, by nawet mniej trwałe partie produktu nadal wytrzymały do terminu podanego na opakowaniu. Przez jakiś czas nadal jest to pełnowartościowy produkt do spożycia, jednak dla własnego bezpieczeństwa nie przeciągaj struny.
A co jeśli nie ma daty, ale jedzenie jest już nieatrakcyjne? Możesz kupić chleb bez podanej daty, nawet jeśli zrobi się z niego kamień, to odrobina masła i obróbka termiczna zmieni go w pyszne grzanki. Pomarszczona papryka? Pokrój ją w kostkę i wrzuć do zapiekanki. Nie ma co być mięczakiem i krzywić się z byle powodu.
Jak nie marnować jedzenia?
Pilnować dat i przechowywać w odpowiedni sposób. Część rzeczy może zostać na blacie, inne powinny wylądować w lodówce. Pamiętaj, że w chłodziarce najzimniej jest na dole, a najcieplej na górze. Nie jest to wielka różnica, ale niektórym produktom to pomaga. Jeśli potrzebujesz więcej wskazówek o lodówce zapraszam Cię do tego tekstu. Warto stosować też szczelne opakowania, które zachowają świeżość potraw, a co za tym idzie, będą dla nas atrakcyjniejsze do spożycia przez dłuższy czas.
W standardowej zamrażarce są 3 rzeczy: kostki lodu, mięso i koper w opakowaniu od lodów. Oprócz nich możesz też zamrozić świeże owoce jak borówki czy truskawki i zrobić z nich w zimę pyszny shake z bananem, mlekiem i płatkami owsianymi – polecam. Prawdziwe lody w zamrażarce to nie mit, też mogą tam wylądować, tak dla odmiany, zamiast koperku. A sam koper możesz wyhodować świeży w małej szklarni, będzie smakować o niebo lepiej. Jeśli dysponujesz działką, sprawdź jak bardzo opłaca się własna szklarnia.
Resztki to nie odpady
To, co zostaje z obiadu to nie odpadki, które musisz wyrzucić, możesz je wykorzystać do następnego dania. Czasem mam wrażenie, że to wiedza posiadana tylko przez nasze babcie i studentów. Z suchego chleba zrób tosty, z brzegów od pizzy grzanki do zupy, a z ostatniego mielonego, mięso do spaghetti. Ogranicza Cię tylko wyobraźnia. Czasem coś Ci spadnie na ziemię, pamiętaj o zasadzie pięciu sekund, chyba, że masz psa, wtedy obowiązuje zasada 2 sekundy albo nic.
Podziel się posiłkiem
Problem głodu jest powszechny, jeśli sam nie chcesz jeść, a szkoda Ci wyrzucić, możesz oddać jedzenie. Wybrane produkty można oddawać bezpośrednio do Banku Żywności. W większych miastach działają też społeczności foodsharingu. Kiedyś dostałem nawet ulotkę, że sami przyjadą i odbiorą ode mnie jedzenie, wystarczy zadzwonić. Na niektórych osiedlach można też znaleźć pojemniki na suche pieczywo. Tylko nie dawaj tego ptakom. Karmiąc je chlebem, przyczyniasz się do “anielskich skrzydeł”, czyli chorób stawów w skrzydłach, przez co mogą nie móc już latać.
Sklepy na ratunek produktom i Twojemu portfelowi
W coraz większej liczbie sklepów są specjalne stoiska, gdzie można kupić jedzenie, któremu kończy się termin przydatności do spożycia. Można tu liczyć na potężne oszczędności, zniżki o 70 % to standard. Oczywiście z racji dat ważności, nie nadają się one na zapasy, ale jeśli jesteś w sklepie regularnie to wybór takich produktów może mieć duży wpływ na domowy budżet. To nadal są pełnowartościowe produkty, ale część społeczeństwa się ich boi i przez to są wyrzucane. Na drugim końcu szali są osoby zaopatrujące się głównie w takich działach. Odciążają środowisko i własne finanse. Zajrzyj tam choć od czasu do czasu.
Wyrzucanie jedzenia a środowisko
Ślad wodny to ilość wody niezbędna do wyprodukowania danej rzeczy. Niezależnie czy w finalnym efekcie produkt ma w sobie tę wodę. Wyrzucając jedzenie nie masz pojęcia, ile pracy natury idzie na marne.
- Do wyprodukowania 1 bochenka chleba potrzeba 462 litry wody.
- Do wyhodowania pomarańczy na 1 szklankę soku potrzeba aż 50 szklanek wody.
- 1 kilogram wołowiny to ponad 4.300 litrów wody.
Choć nie wyrzucasz tej wody bezpośrednio, a cyrkuluje ona w ekosystemie, to sam zobacz, jak wiele pracy niweczysz. Chcesz być ostatnim i jednocześnie najsłabszym ogniwem całego łańcucha? To przez Ciebie cała ta praca idzie na marne.
Ja nie wyrzucam!
Brawo, jestem z Ciebie dumny, społeczność Foodsharing też, a ruch Zero Waste już w ogóle Cię kocha. Nie dość, że nie marnujesz jedzenia, to przy okazji oszczędzasz pieniądze. Ale czy jesteś w tym dobry, czy po prostu przebiegły?
Nie wyrzucasz, ale i tak weźmiesz produkt z tyłu półki, tylko po to, by miał dłuższą datę? Jak już wiesz, że zjesz, to weź pierwszy z brzegu. Może dzięki temu ktoś inny nie wyrzuci i będziesz miał na koncie dobry uczynek?
14 Komentarzy
Nie byłam świadoma jak wielkie koszty są wyprodukowania jedzenia! Smutek bo zdarzyło mi się coś wyrzucić do kosza ???
Nie marnuję jedzenia 🙂
Myślę, że na marnowaniu jedzenia powinny skupić się raczej restauracje czy sieciówki – w takim Mc Donalds wystarczy 10 minut “spóźnienia”, a kanapki zostają wyrzucane. Myślę, że w nich i tak jest tyle chemii, że równie dobrze te dania mogłyby byc oddawane chociażby bezdomnym
Znajomy pracował długo w McDonald i te “wyrzucane” kanapki prawie zawsze lądowały w torbach pracowników. Wbrew pozorom tak dużo się tego nie marnuje.
Ja kiedyś pracowałam w McDonalds i wszystkie kanapki po czasie szły do kosza. Nie wolno było pracownikom ich zabierać.
Mnie to szlag trafia jak ktoś jedzenie wyrzuca. Kiedyś to się całowało chleb jak na ziemię spadł. Teraz to nic się nie stanie jak wyrzucę połowę… co za ludzie podli i nieczuli. Biedy nie zaznali to i uszanować nie potrafią tego co mają…
Też nie wyrzucam i nie marnuję jedzenia 🙂
U nas jedzenia się nie wyrzuca, zakupy zawsze są planowane i kupuję mniejsze ilości, które zjemy w ciągu tygodnia 🙂
Prawidłowo 🙂 Szczególnie, że jedzenie będzie coraz droższe, chociażby przez brak śniegu w zimie.
Straszna ilość! Ponad 200kg na osobę?! Tak się zastanawiam, że ja w ogóle w ciągu roku zjadam niewiele więcej, wiec statystycznie drugie tyle co zjem – wyrzucam. Na szczęście tylko statystycznie bo ogólnie zdarza mi się tylko sporadycznie wrzucić do bio jakąś zbłąkaną marchewkę albo dżem którego nie zdałam zjeść zanim się zepsuł…
A! Ale chleb proszę nie dla ptaszków. Dla ptaszków nasionka, bo chleb im nie służy ?
niesamowity wpis. ja żeby nie marnować jedzenia kupiłam zgrzewarkę food saver i widzę efekty. dodatkowo staram się podchodzić do gotowania z głową. zdarzyło też kilka razy dzielić się z sąsiadką 🙂
Za dziecka nie miałem szału więc nauczyłem się robić “coś na ciepło” z czegokolwiek co zostało. Dzisiaj tak robię żeby nie wyrzucać do kosza jedzenia. Do np. makaronu wkrojone przeróżne warzywa, pokrojony w kostkę mix wędlin, trochę curry i pieprzu ziołowego i jest ok.
Nie wiedziałem że tyle wody idzie na chleb, trochę mnie to zaskoczyło. Z filmiku Kurzgesagt wiedziałem o ogromnych kosztach zasobów do produkcji mięsa, w tym to że większość terenów rolnych jest przeznaczone właśnie na pasze dla zwierząt hodowlanych.
Ja bardzo bym chciał, aby ludzie nareszcie zrozumieli, że marnowanie jedzenia odbywa się nie etapie wyrzucania go do kosza, ale na etapie planowania i kupowania. Nakupi człowiek niepotrzebnych rzeczy, których nie przeje, potem albo wyrzuci, albo – co gorsza – wepchnie do siebie bo “dzieci w Afryce głodują” (najgłupszy argument ever – mam ich DHLem to wysłać czy co?).
Kupujesz to, co potrzebujesz tyle, ile zjesz (jak jest coś trwałego to możesz kupić więcej, wyjdzie taniej) – tak, aby nie wyrzucać. Ale jak już przedobrzyłeś, zaczyna się psuć (albo za chwilę zacznie) to wyciągnąć wnioski, WYRZUCIĆ (nie wpychać w siebie) i następnym razem kupić odpowiednio mniej.