Czujesz, że dobiłeś do szklanego sufitu swoich finansowych możliwości? Być może ograniczają Cię tylko przekonania wpojone przez społeczeństwo, a które czas zmienić.
Moim celem jest stworzenie najlepszych recenzji na rynku. Dlatego są długie i szczegółowe. Nie mam zamiaru pisać 5 akapitów o niczym, jak ma to miejsce na każdej stronie, blogu czy portalu. Wszystkie oceny wydaję według moich sztywnych kryteriów, niezależnie od tego, jak bardzo podobała mi się (lub nie) dana książka. Oceniam książkę, którą mam w ręku, a nie to, jak sobie ją wyobrażałem. Dzięki temu nie zobaczysz u mnie oceny 8/10, „bo dobrze się czytało” lub 2/10, „bo mi się nie podoba”.
O autorze
Justyna Kwiatkowska – Autorka bloga Zadbana Finansowo. Łączy wiedzę psychologiczną, praktykę coachingową oraz doświadczenie biznesowe w celu zwiększania zarobków kobiet.
Streszczony opis książki
Bardzo krótka i szybka lektura o budowaniu świadomej i zdrowej relacji z pieniędzmi. Jak sami sabotujemy swoje działania przez wpojone od pokoleń społeczne normy oraz gdzie leży sufit finansowy i jak go przebić.
Czym jest świadoma relacja z pieniędzmi?
Tytuł niesie przesłanie: „jak zbudować świadomą relację z pieniędzmi”. To nic nowego, a wręcz mocno przerobiony temat, ale przejdę gładko po całości. Wszystko zaczyna się od wyniesionych (najczęściej z domu rodzinnego) przekonań.
„Jeżeli ktoś uważa, że „aby coś osiągnąć w życiu, trzeba albo być bogatym, albo mieć znajomości” – to takie przekonanie będzie miało na niego wpływ. Tak samo jak przekonanie o tym, że „pieniądze szczęścia nie dają”. Świat ludzkich przekonań jest pełen różnorodności, a jednocześnie te przekonania nie są faktami, chociaż ludzie często tak o nich myślą. To pewne reguły, według których żyjemy i podejmujemy decyzje. Nasze życie wygląda właśnie tak, jak je kształtują nasze przekonania.”
To świetny wstęp, bo tak po prostu jest. Szczególnie z tą mantrą „pieniądze szczęścia nie dają”. No jasne, bo 3 dni grilla w majówkę ze szwagrem to życie na pełnej petardzie i aż szkoda wejść na level wyżej. Ok, pieniądze same w sobie szczęścia nie dają, bo pieniądze są obojętne – ani złe, ani dobre. Są narzędziem i tylko od Ciebie zależy jak je wykorzystasz. Ale najwyższa pora przestać sobie wmawiać, że w biedzie jest jakakolwiek szlachetność, uczucia wyższe i prawdziwa przyjaźń.
Zrobisz z kasą co zechcesz, ale zajmijmy się faktami, a nie ślepym podążaniem za opinią ogółu. Jak mówi większość Polaków: „większość Polaków to idioci”. Czujesz już absurd? Świetnie. Chyba że jesteś w tej większej połowie. Wtedy gorzej, przydałaby Ci się edukacja, może wyższa?
„Całe pokolenie studentów, do którego się zaliczałam, padło ofiarą błędnego przekonania, że studia rzeczywiście gwarantują dobre zatrudnienie”.
W zależności od tego, ile masz lat, zgodzisz się z tym w mniejszym lub większym stopniu. Obstawiam, że w większym. I choć od lat wiadomo, że studia pomagają z pracą w bardzo niewielkiej ilości zawodów (spora część jest zwyczajnie regulowana i wymaga papierków), to nadal jako społeczeństwo brniemy w to jak stado owiec. A raczej baranów. To nie tyczy się tylko nauki, ale trzymajmy się tego przykładu.
Najlepsze oferty bankowe
Grudzień 2024
Codziennie aktualizowane rankingi
Promocje bankowe do 1.100 zł premii
Lokaty do 7,6%
Konta osobiste do 1.100 zł bonusu
Konta oszczędnościowe do 7,1%
Konta firmowe do 2.200 zł premii
Karty kredytowe za darmo
Autorka wini za to zachowanie po części szkołę, która uczy ogółu i tworzy uczniów dobrych ze wszystkiego, ale nie wybitnych w specjalizacjach. Produkujemy średniaków, którzy utrzymują trend również w pracy, a co za tym idzie w finansach osobistych.
„Czyż świat nie byłby lepszy, gdyby ludzie chodzili do pracy, bo chcą, a nie dlatego, że muszą? I nie mówię tutaj o sytuacji, kiedy potrzeba zarabiania pieniędzy znika, ale o takiej, gdy ludzie lubią swoją pracę, rozwijają się w niej i pracują, bo chcą, a nie dlatego, że muszą wykonywać nielubiane obowiązki, motywując się tym, ze mają kredyt, który trzeba spłacić”.
Piękna wizja, szkoda, że bardzo życzeniowa, jak niestety kilka detali w książce. Jest sporo pytań retorycznych i to dobrze, bo nauczyciel nie odrabia za Ciebie pracy domowej, ale część z nich jest po prostu błędna i żyje sobie obok obecnego stanu ekonomii i kapitalizmu, w których żyjemy.
„Dlaczego nie ma przedmiotu, na którym moglibyśmy odkryć swoje talenty i je rozwijać? Dlaczego najlepsi uczniowie to ci, którzy mają piątki ze wszystkich przedmiotów i często zero pasji, a przy tym braki w poczuciu własnej wartości?”
Czemu najlepsi uczniowie zbierają piątki bez hobby? Bo oddają się temu, co się liczy podczas oceny. Czy pracodawca warunkuje premię w zależności od posiadania zainteresowań? No nie, tak samo, jak nie ma to związku z założeniami edukacji i kontroli postępów.
Idąc dalej, dlaczego podstaw przedsiębiorczości uczą osoby, które nigdy nie miały firmy? Dlaczego nauczyciele strajkują i jest ich zawsze za mało? Pewnie dlatego, że to strasznie niewdzięczna robota i nie ma szans na takie zajęcia, które dla skuteczności powinny się odbywać 1 na 1 lub co najwyżej w małych grupkach. Tego nie da się zrobić i pewnie nie będzie, póki nie ogarnie Ci tego AI tańsze od belfra.
No dobra, ale czy naprawdę są nam potrzebne zmiany w edukacji tych stref jeszcze w szkole? Wydaje mi się, że nie.
„Żyjemy w czasach, kiedy większość z nas ma identyczne możliwości w sięganiu po wiedzę i edukację – są one po prostu w Internecie. A jednak niektórym chce się bardziej niż innym, niektórzy nawet nie próbują, a jeszcze inni wolą działać po swojemu”.
Mamy obecnie niezrównany dostęp do edukacji, osobistości internetowych, które tłumaczą trudne rzeczy prostym językiem (np. ja), materiałów interaktywnych i to w większości za darmo. I tak większość z nas nigdy z tego nie skorzysta.
Czy szkoła coś tu zmieni? Absolutnie nie. Od przedszkola po liceum uczysz się języka polskiego. Słyszysz go codziennie w domu rodzinnym. Wszyscy przez to przechodzą, a i tak mamy ludzi, którzy nie potrafią czytać ze zrozumieniem. Z mówieniem z sensem zresztą też mają problem. Czy wałkowanie tego przez minimum 12 lat cokolwiek w tych ludziach zmienia? Nie, bo póki nie jest to dla nich interesujące, a przez to ważne, nigdy się do tego nie przyłożą.
„Posłuchaj uważnie: brak pieniędzy nigdy, przenigdy nie jest problemem. Brak pieniędzy, jest jedynie objawem tego, co dzieje się pod spodem”.
To jeden z niewielu sensownych cytatów z T. Harv Eker Bogaty albo biedny, po prostu różni mentalnie. Na szczęście, bo okropny z tego gniot, który zawsze odradzam. Zadbana Finansowo jest robiona na podobnym schemacie. Chwała Bogu, że nie ma tu naganiania na swoje szkolenia, choć nie obyło się bez afirmacji i jakichś dupereli o prawie przyciągania czy wszechświecie. Aż musiałem wziąć węgiel, bo żołądek zaczął mi się gotować. Szczęśliwie jest zachowany umiar, ale i tak nigdy nie mogę tego przeboleć.
Dotrzemy do tego, czym jest świadoma relacja z kasą?
Decyzje i emocje
To nie jest książka o konkretach. Nie będzie tu o kontach, kartach czy kredytach. Nie nauczysz się prowadzenia budżetu, ani wyliczania różnicy między ROI, a ROE na swojej inwestycji. Znajdziesz tu powody, przez które żyjesz w ten konkretny sposób i obchodzisz się z finansami tak, a nie inaczej.
„Rezygnujemy z marzeń, entuzjazmu, celu z powodu strachu przed tym, co pomyślą o nas inni. To zawsze budzi mój sprzeciw, ale szanuję decyzję każdej osoby. Nie każdy w danym momencie jest gotów na takie akty odwagi. Jednak warto zadać sobie pytanie: Czy jest sens poświęcać swoje życie i marzenia z powodu wstydu, czasem wyimaginowanego? Kiedy zaczynamy podążać za swoim entuzjazmem, okazuje się często, że inni zaczynają patrzeć na nas z podziwem, bo robimy coś, na co im zabrakło odwagi… Inspirujemy”.
Jeżeli można skrócić clou pozycji do jednego cytatu, będzie to ten powyższy. W zasadzie wszystkie zaprezentowane zawiłości myślenia (w szczególności u kobiet) opierają się o wstyd. Nikt Ci gwiazdki z nieba nie przybliży, pchaj się buciorami na drabinę i weź ją sobie sam. W przeciwnym razie będziesz mieć pretensje do świata, od którego nic Ci się nie należy.
Oprócz wstydu, natkniesz się też na sporo lęku, w szczególności o swoją przyszłość. W obu przypadkach musisz wziąć sprawy w swoje ręce i znalazłem tu dziwnie sprzeczną logikę.
„Brak lęku o przyszłość finansową nie jest do kupienia. Nikt nie przyjdzie i za żadną sumę nie pozbawi nas tego uczucia – potrzebujemy sami je rozpracować (…) Bo to iluzja, że jakieś pieniądze mogą ten lęk przegnać. To trochę jak z optymizmem – niektórzy z nas widzą szklankę do połowy pełną, a niektórzy do połowy pustą, to kwestia nastawienia mentalnego”.
To nie jest iluzja, nastawienie ani szklanki. Komuś tu weszło za mocno, bo powyższe ma tyle wspólnego z rzeczywistością, co kierowcy BMW z przepisami ruchu drogowego. To jest zwyczajna matematyka i obliczenia stosunku wydatków do osiąganych zysków z określonego kapitału. To można zrobić w prostej tabelce Excela. Właśnie do tego zmierzają wszyscy rentierzy na nieruchomościach i obliczenia, czy z części kapitałowej i odsetek wystarczy Ci kasy do końca życia, czy raczej umrzesz z głodu.
Równania nie są stałe, trzeba mieć na uwadze inflację i wiele innych czynników gospodarczych, a także osobistych. Ale to są generalnie proste rzeczy i negowanie ich jest ignorancją.
„Wycena to matematyka, to podstawowa umiejętność dodawania. Dodajemy poszczególne składniki i wychodzi nam suma, która daje podstawę do wyceny”.
No właśnie. Może nie tylko wyceny pracy, ale też wysokości majątku, który wyeliminuje lęk?
„I właśnie dlatego skupiam się głównie na pracy z mentalnością finansową, bo to od niej w znacznej mierze zależą nasze efekty finansowe – nie tylko pod względem ilości pieniędzy, ale i całego stylu życia oraz ilości czasu/pracy”.
Może się czepiam, bo to książka o nastawieniu, a nie konkretnych rozwiązaniach. Ale naprawdę jest już dużo dyskusji mówiącej „co robić”, a mało „jak robić”. Zdecydowanie za mało.
Przeszkadzają mi również raczej przypadkowe niedopowiedzenia jak:
„Mój luksus to wcale nie wielka willa z basenem (na kredyt) ani samochód z salonu (w leasingu). (…) My jako ludzie mamy prawo do swojego zdania, tylko żeby je mieć, trzeba włączyć uważność i świadomość, wysiąść z tego pociągu społecznych oczekiwań i stereotypów”.
Nawiasy do kredytu i leasingu nie znalazły się tam przypadkiem i lecąc krajowym klasykiem: „auto w lizingu, bo pewnie go nie stać”. Nomen omen stereotyp, którego trzeba unikać…
Może to sugerować, że zadłużanie się jest złe. I w sumie jest, jeśli nie masz o nim pojęcia. Ale zarówno leasing, jak i kredyt na willę, bierze się dla braku blokady kapitału pracującego w inwestycjach i dającego większy zwrot. Chyba że ktoś go bierze na zachcianki, na które go nie stać. Wtedy jest tumanem, ale to już inna sprawa. W każdym razie od autora książki finansowej wymagałbym korekty i uściślenia w tym i podobnych kwestiach.
Ustalenie konkretów
„Czas na konkrety” – to cytat ze 102. strony. Postawiłem przy nim duże XD czerwonym flamastrem. Dlaczego? Bo książka ma 134 strony, a po odliczeniu pustych kartek, spisu treści czy tytułów rozdziałów zostaje raptem 86 stron tekstu. No cóż, duże marginesy, czcionka i okładki rozdziałów jakoś musiały rozciągnąć treść.
Mało kto traktuje książki, jako książki, gdy są zbyt cienkie, a tym bardziej poradnikowe. Te najlepiej się sprzedają od kilograma. Zawsze trochę się z tego śmieję, bo książki uważam za kiepski nośnik wiedzy. Nie przez formę, a autorów. Zazwyczaj mają mało do przekazania, ale wyciągają to na 400-500 stron. Jak gdyby ilość makulatury miała się równać zapisanej na niej wiedzy. Zupełnie bez sensu, bo da się to zrobić w tych 100 i nie marnować czasu czytelnika. Mało kto ma naprawdę dobrą i długą książkę. Marcin Iwuć ma Finansową Fortecę na 800 stron i jest ekstra, ale to znów wyjątek.
Lubię krótkie pozycje, bo mięso jest na wierzchu. Miałem tu nadzieję na taką ucztę, ale obszedłem się smakiem. To stół vege. Nie lubię stylu amerykańskich książek, a tu nim zajeżdża, ale to osobista preferencja.
Wyszło czytania na niecałe 2 godzinki i jeszcze mnie Ola Budzyńska osobiście poinformowała, że nie ma takiego czytania i mam sobie dać więcej czasu. Nie chciałem. Dłużej pisałem recenzję, bo nie mogłem do końca się zdecydować, co pochwalić, a za co opierdolić.
„Kiedy już spiszesz swoje cele, najważniejsza część pracy będzie za Tobą”.
Mam dziwne przeczucie graniczące z pewnością, że jednak najważniejsza część to uzbrojenie się w cierpliwość oraz determinację i włożenie masy pracy w to, żeby te cele osiągnąć. Spisać listę może każdy, docierać do mety tylko nieliczni. A najważniejsze jest to, co działa, a nie to, co chcielibyśmy, żeby działało. Za dużo wiary w jakąś magiczną moc sprawczą.
Dla Ciebie to może być objawienie i zmiana życia na zawsze. Dla mnie to prawdy, które znam od lat i nic nowego. Oceń książkę zgodnie ze swoją sytuacją i stanem wiedzy. Możesz się ode mnie zupełnie różnić.
Za dużo, za mało, za ostro, za łagodnie – wstydź się! – To jeden ze śródtytułów i wszystko, co chciałbym powiedzieć w 1 zdaniu.
- Za dużo historii
- Za mało konkretów
- Za ostro to ja może oceniam
- Za łagodnie to wszystko podane
- Nie wstydź się – streszczenie książki
Pewnie cały Gang PSC mnie znienawidzi za recenzję, ale zawsze zamierzam pisać co myślę. Jak na tym stracę w przyszłości to trudno, w końcu trzeba być odważnym. Ważne żebyś Ty mój kochaniutki miał szczerą opinię.
Ocena książki
Wszystkie oceny wydaję według moich sztywnych kryteriów, niezależnie od tego, jak bardzo podobała mi się (lub nie) dana książka. Oceniam książkę, którą mam w ręku, a nie to, jak sobie ją wyobrażałem. Dzięki temu nie zobaczysz u mnie oceny 8/10, „bo dobrze się czytało” lub 2/10, „bo mi się nie podoba”. W każdej kategorii można otrzymać 1, 0,5 lub 0 pkt.
- Estetyka (0,5 pkt) – Spójny i estetyczny wygląd, ale niczym się nie wyróżnia. Ładna tabelka, szkoda, że tylko jedna. Za duże marginesy. Oczywiście że oceniam książki po okładce. Tak samo jak Ty.
- Przejrzystość (1 pkt) – Dobry podział treści, wyraźnie zaznaczone rozdziały. Nie zgubisz się czytając.
- Przyjemność czytania (0,5 pkt) – Czuć inspirację Ekerem i jego amerykański styl. Nie było przesady, więc jest w porządku. Narzuciłbym szybsze tempo.
- Wartość (0 pkt) – Dobra dla nowicjuszy i młodzieży wchodzącej na rynek pracy z podejściem marzyciela. Jeżeli ogarniasz finanse w sposób podstawowy, możesz pominąć.
- Praktyczność (0 pkt) – To nie poradnik z praktyczną wiedzą, a opowiastki o energii kosmosu.
- Korzyść dla grupy docelowej (0,5 pkt) – Kierowana do osób pragnących pozbyć się ograniczających przekonań. No niech będzie
- Wyróżnik (0 pkt) – Nic nowego, odkrywa niewiele, a pomija bardzo dużo innych, podobnych kwestii, które zwiększyłyby wartość edukacyjną.
- Ponadczasowość (0 pkt) – Mamy w głowach to samo od pokoleń, ale ta pozycja w niczym nie pomoże.
- Naganianie na inne produkty (1 pkt) – Praktycznie brak. Dosłownie kilka wspomnień o swoim darmowym teście osobowości finansowej. Dla porównania u T. Harv Ekera na 160 stronach było 96 wtrąceń o kursie…
- Stosunek cena-jakość (0 pkt) – Moich nadziei nie spełniła i po szybkim rozeznaniu widzę, że nie tylko moich.
Ocena końcowa: 3,5/10
Dlaczego warto kupić?
Jeżeli jesteś młody i nie masz za bardzo pojęcia, jak ktoś Cię może robić w jajo na hajs to bierz. Jak do tego chcesz poczytać, jak to wystarczy się postawić, co możesz zrobić jako freelancer, ale nie etatowiec i uwierzyć w energię kosmosu, to też bierz.
Dlaczego nie warto kupić?
Jeśli masz nawet niewielkie pojęcie o finansach osobistych, poczucie własnej wartości oraz orientujesz się, że świat nie jest usłany fiołkami i wiesz, że trzeba czasem wyszarpać swoje, to nie masz tu czego szukać. Nie ma tu też żadnej praktycznej wiedzy, w całości odnosi się do sposobu myślenia i to naiwnego.
Gdzie kupić Zadbaną Finansowo?
Zazwyczaj jest tu wigdet z porównywarką cen, a ja zarabiam prowizję na afiliacji. Ciebie to nic nie kosztuje, a ja mam małą nagrodę za solidną recenzję. Zadbaną finansowo kupisz tylko w sklepie Pani Swojego Czasu (link afiliacyjny – może nie wyświetlać się z adblockiem):
10 Komentarzy
Osobiście też oczekiwałam czegoś więcej. Nie sądziłam, że będzie dla aż takich nowicjuszy i że da jakiekolwiek konkrety albo wskazówki. Niestety ich nie ma. Sporo osądzających stereotypów, które zniechęciły mnie do czytania dalej. Już na początku autorka zakłada, że zaznaczyłam pewne kryteria i na pewno to zrobiłam tak, a nie w inny sposób. I faktycznie specjalne nawiasy o kredytach, leasingach. Czy chciwa baba 😉 to są małe niuanse. Zachęcona przez Gang PSC – którzy tez pewnie tego nie pochwalą. Książkę oddam komuś, kto może odkryje tam coś ciekawego. Tak jak pisałam, to moje oczekiwania być może były zbyt wysokie. A książka powinna mieć napis: dla młodzieży lub mocno początkujących. Niezła otoczka, przeciętna książka. Sama wystawiłabym maksymalnie 4/10.
Dziękuję za komentarz, który zaoszczędzi mi czasu na czytanie i pieniędzy – wydam je na inną książkę.
Mamy sporo podobnych spostrzeżeń. Mnie chyba najbardziej w książce bolą te momenty, w których Justyna rozprawia się ze stereotypami, a jednocześnie sama brnie w inne stereotypy. Kilka przytoczyłeś. We mnie najbardziej uderzył fragment o kujonach (str. 42), którzy – z jej doświadczenia – przeważnie „nie poradzili sobie zawodowo w życiu”. Co w ogóle oznacza to osądzające stwierdzenie? Może trochę dlatego mnie to uderzyło, bo sama byłam „kujonem” 😛 Niemniej jest to krzywdząca generalizacja oparta na dowodzie anegdotycznym (ktoś może od razu skontrować: „a ja mam zgoła odmienne obserwacje i doświadczenia!”), zamiast na konkretnych liczbach, badaniach. Trudności z wyborem ścieżki zawodowej to znacznie bardziej skomplikowane zjawisko, które może, ale wcale nie musi wynikać z takich a nie innych ocen na świadectwie. Istnieją np. multipasjonaci, świetnie ten temat pogłębia we wspierający sposób Kasia z bloga Skrzydła Rozwoju.
Na plus na pewno są ćwiczenia po każdym rozdziale i chyba książka dużo by zyskała, gdyby było ich więcej (taki workbook). Mnie szczególnie wciągnęła… Analiza bajek i zawartych w nich schematów dotyczących kobiet i pieniędzy 😉 Co prawda zniszczyło mi to wspomnienia o np. bajkach Disney’a, które lubię (np. Piękna i Bestia – w grupie PSC uświadomiono mi, że to de facto historia gloryfikująca syndrom sztokholmski xD). Można dzięki takiej analizie sporo wywnioskować, jaki wpływ te utrwalane w bajkowej otoczce wzorce wpływają na nas w dorosłym życiu.
Fakt, z kujonami też dość standardowy argument powielany w wielu książkach. Prawie zawsze bez dowodu, co jak mówisz, sugeruje jedynie własną opinię autora. Nawet miałem zaznaczony fragment od 41 do 43 strony, ale uznałem, że to za dużo i pominąłem. Może niesłusznie. Ćwiczeń przydałoby się więcej, w aktualnym stanie niby są, ale jednak ich nie ma.
Dziękuje Ci za recenzję, nie będę traciła czasu na czytanie, a też zaoszczędzę nie kupując 🙂
W sumie nie mam w planach tej książki, przyszłam tylko po stary, dobry styl Bogatego z wyboru i się nie zawiodłam. 😀 Lubię, że w tych recenzjach wchodzisz w dialog z książkami, dorzucasz ciekawe informacje od siebie i oczywiście przykłady oraz autoironię. No mieszanka nie do podrobienia. 🙂
To dobrze, że Cię nie zawiodłem 🙂
Kupiłam e-booka na promocji i jestem sobie bardzo wdzięczna. Bardzo wdzięczna, że na promocji. Autorkę poznałam już jakiś czas temu. Sposób komunikacji w stylu „siedzę na chmurce, kosmos sypie we mnie banknotami, a ja tylko musze się nauczyć je przyjmować” był dla mnie nie do przyjęcia, więc szybko opuściłam grono odbiorców. Zaskoczyła mnie decyzja PSC, że będą wydawać książkę „Zadbana finansowo”, bo jestem przyzwyczajona, że jak Ola pisze e-booki, to jest tam bardzo dużo konkretów, celnych wskazówek i po przeczytaniu jest z czym pracować. Pomyślałam, że może wydawnictwo zadbało o to, aby książka nie była 1:1 jak blog autorki.
Ło matko z córko, jak ja żem się pomyliła… Ok, sama wyniosłam z rodzinnego domu jedne z najgorszych przekonań odnośnie kasy, jakie mogłam. Zestaw życia „złodziej prywaciaż” + „kobiety pracują za najniższą krajową, stary utrzymuje rodzinę i jest super”, taki Happy Meal, który dawało się dziewczynom z mojego pokolenia na drogę w dorosłe życie. Tylko niestety „Zadbana finansowo” nie bardzo mi podpowiada, jak się z tym uporać. Albo inaczej… Podpowiada trochę jak policzyć stawkę, oczywiście możliwie najwyższą, na tym się kończy. Po przeczytaniu takiej lektury niektóre kobitki złapią natchnienie, rzucą robotę, bo się nie czują spełnione. A potem rozłożą ręce rozpłaczą się i dopiero zaczną się zastanawiać, jak dojść do jakichś pieniędzy… Być może znowu trafią do innej, nawet gorszej roboty, bo przecież hajs na życie trzeba skombinować… Wszystko dlatego, że ktoś nazwał książkę „Zadbana finansowo”, zamiast choćby łopatologicznie „Przekonania w finansach” czy coś. Dlatego, że ktoś za mało konkretów podał. Dlatego, że ktoś napisał książkę wcale nie dla każdego, a zapomniał o tym poinformować.
Mimo wszystko jest w tym coachingowym wywodzie na te 86 stron, jak skrupulatnie policzyłeś, coś, co mnie zaskoczyło. To stwierdzenie, że często robienie tego, co się lubi i branie za to pieniędzy, kojarzy się z prostytucją. Serio? Pierwsze słyszę, widocznie mało w życiu jeszcze widziałam…
Czy polecam? Jeśli któraś kobitka wie, że coś w jej głowie ją blokuje, proszę bardzo. Tylko proszę się nie spodziewać, że po przeczytaniu książki (wraz z wykonaniem ćwiczeń) nagle świat finansów będzie jasny. Nic z tych rzeczy. To jest tylko materiał o uczuciach i finansach, a nie o tym, jak o siebie zadbać w kwestii finansów. Dodatkowo dla mnie sposób przekazu tak toporny w czytaniu, że przebijałam się przez treść z takim samym entuzjazmem, jak przez „Pana Tadeusza”…
W życiu nie czytałam takich bredni. To znaczy książki, bo z recenzją zgadzam się prawie w 100%. Aż musiałam się upewnić po opiniach innych, czy to ja jestem zbyt krytyczna i mi odbija, czy faktycznie jest tak źle! Całe szczęście, że nie wydałam na ten szmelc ani grosza, a dostałam w prezencie. Nawet nie mam serca tego komuś dawać tego… czegoś. Leci do śmietnika!
Byłam zachęcona, bo kiedyś wierzyłam w jakość PSC. Niestety ta książka nadaje się najwyżej do palenia w kominku. Wartość totalnie zerowa dla każdej kobiety, która wyszła już z przedszkola. Autorka odklejona od rzeczywistości a do tego wciska jakieś głupoty o energii kosmosu jakby czytelnik był totalnym wariatem.
0/10