Za chwilę walentynki, wyznasz komuś miłość, oświadczysz się albo zaczniesz planować ślub. Skoro pchasz się w poważny związek, to prędzej czy później pojawi się temat pieniędzy. I pewnie koncertowo go spieprzysz.
Niestety u części osób pieniądze w związku to problem. A przyczyną jesteś Ty, Twoja druga połówka i jedno głupie pytanie. Powtarzane jak mantra przez wszystkich niespełnionych doradców finansowych: “wspólne czy oddzielne konto”?
Gdy pary próbują dogadać się w kwestii finansów, zaczynają zazwyczaj od totalnych pierdół. Czy mieć wspólne konto? Czy oddzielne? Jak dzielić pieniądze? Kto i za co płaci? Gdy ktoś od tego zaczyna, robi mi się niedobrze. To nie są pytania na początek, tylko na koniec. Zaraz Ci wytłumaczę.
Lubię liczyć, prowadzić budżet, wypełniać tabelki. Wspiera to moje wyobrażenie i ułatwia dalsze planowanie. Mógłbym zbudować ekstra model finansów mojej rodziny. Moje pieniądze, kasa żony, nasz wspólny hajs, forsa na inwestycje. No wiesz, po prostu wszystko zapięte na ostatni guzik, jak Twoja koszula na obiedzie u teściów.
Najlepsze oferty bankowe
Wrzesień 2024
Codziennie aktualizowane rankingi
Promocje bankowe do 900 zł premii
Lokaty do 6,1%
Konta osobiste do 750 zł bonusu
Konta oszczędnościowe do 7,2%
Konta firmowe do 3.000 zł premii
Karty kredytowe za darmo
Tylko że moja żona nie jest zainteresowana takim podejściem. Mogę ją przekonywać, że model jest zajebisty: No zobacz! Jak przekroczymy wydatki, to komórka E77 w Excelu sama zmieni kolor na czerwony! Czy to nie wspaniałe? Zamiast powiedzieć “tak”, powiedziałaby: “nie zbliżaj się do mnie, bo wezwę policję”.
To może być wspaniałe, ale nie jest. Jeszcze nie teraz. Najpierw musicie przegadać kilka spraw:
- Jak myślicie o pieniądzach?
- Co jest dla Was naprawdę ważne?
- Która z tych rzeczy jest priorytetem?
To są pytania, które musicie sobie zadać na początek. Zwolnij, nie spieszy się. Dojdziecie zarówno do modelu waszych finansów, jak i tego, czy chcecie mieć wspólne konto (albo oddzielne). To będzie ostatni krok.
Wiesz, jak przebiegają negocjacje? Najpierw jest rozmowa, gdzie każdy prezentuje swoje argumenty. Ty oferujesz jedno, druga osoba daje coś od siebie. Próbuje się dojść do porozumienia, a kwota to sam koniec. Wisienka na torcie.
Poznaj drugą stronę, Wy też dobijacie targu. Często na całe życie.
- Co znaczą dla Ciebie pieniądze?
- Jak Twoi rodzice rozmawiali z Tobą o pieniądzach? O ile w ogóle to robili.
- Czy obawiasz się czegokolwiek?
Są małżeństwa, gdzie tylko jedno z rodziców pracuje i zarabia, drugie nie robi nic. Jeśli pochodzisz z takiego domu, do której roli jest Ci bliżej?
Wyobraźcie sobie, gdzie chcecie być za 5 lat. Jak to wygląda? Znajdźcie odpowiedni kontekst, dlaczego w ogóle o tym rozmawiacie. Jeżeli chcecie osiągnąć pewien status finansowy, wypadałoby go najpierw określić. Może nie uda się w 5 lat, może w 7? Ale budzisz się i wiesz czego w ogóle chcesz.
Myślisz, że taka rozmowa jest dziwna i niepotrzebna? Dziwne i niepotrzebne jest 30 lat wypominania drugiej osobie kupna pączka za 2 złote w co drugi piątek. Bo przecież ktoś Wam polecił wspólne konto.
33 Komentarze
Podpisuje się pod tym obiema rękami – a mam różne doświadczenia. Dobrze się się obudzić wiedzieć, czego się chce, a to wcale nie jest takie oczywiste.
Jakikolwiek podział tych kont nie będzie – czy to wspólne, czy osobne, czy mix, to temat pieniędzy tak czy inaczej zawsze przy jakiejś sytuacji wyjdzie. Nie ma innej opcji 😉
Grunt to umieć jakoś w takich sytuacjach się dogadać i przy okazji nie pozabijać 🙂
Zgadzam się z Joasią! Myślę, że trzeba zacząć od siebie i wiedzieć jak ma wyglądać nasze wspólne życie, zaczynając od finansów, przez codzienność czy podział obowiązków.
Bo Polacy nie potrafią rozmawiać o pieniądzach. To się kojarzy od razu z kłótniami, nieporozumieniami, a czasem nawet wstydem. Pewnie dlatego kwestie finansów w związkach od razu wrzucają do szufladki “drażliwe, nie ruszać”. Moim zdaniem najważniejsze, żeby każdy w związku miał swoje pieniądze. W głowie mi się nie mieści, że np. niektórzy zakładają wspólne konto i wrzucają tam całą swoją kasę albo sytuacje, gdzie np. jedna strona nie pracuje, nie ma żadnych oszczędności i żyje na koszt drugiej strony. Z takich układów mogą się urodzić bardzo niefajne sytuacje. Bardzo ważny i potrzebny temat, super, że o tym napisałeś!
Oj nie lubią rozmawiać, mają do tego 15 powodów, albo i więcej. To, czy pary mają 1 konto wspólne, 2 oddzielne, czy 3 (2 swoje + wspólne), nie ma tak dużego znaczenia. Ważne, żeby model był dopasowany do ich przekonań i priorytetów. Każdy z tych systemów jest dobry dla kogoś innego. No i super, że tekst Ci się podoba.
Jaki koszt? Chyba że w domu tylko leży i nic, zupełnie nic nie robi. Prowadzenie domu i opieka nad dziećmi to praca ciężka wymagająca i najbardziej potrzebna. Szkoda że całkowicie niedoceniana bo liczy się tylko to co można podliczyć w pieniądzach.
Doris, lepiej bym tego nie ujęła. Cóż, sama jestem takim PASOŻYTEM. Siedzę w domu z dziećmi, a mąż na nas tyra, biedny.
Tylko szkoda, że nikt nawet nie pomyśli, że my obydwoje o tym ROZMAWIALIŚMY i tak USTALILIŚMY, i obydwojgu nam to pasuje. Po prostu wydedukowaliśmy, że przy zarobkach męża zwyczajnie nie opłaca mi się iść do pracy (jakkolwiek to brzmi, nie chce się niepotrzebnie rozpisywać). Zajmuję się domem, gotuję, sprzątam; opiekuję się dziećmi, spędzam z nimi czas, wspieram rozwój; ogarniam nasze małe gospodarstwo (kury i króliki); ogarniam wszelką logistykę i jestem księgową naszego budżetu 😉
Ale oczywiście ja na tym nic nie zarabiam, więc moja praca jest g. warta i żyję razem z dziećmi na koszt naszego męża i ojca.
I świetnie, że to ustaliliście i nie ma tu żadnych wątpliwości, bo oboje tak chcieliście. Problem pojawia się u par, które tego wcześniej nie omówią. Choć wiedzą, że tak to się skończy i wstępnie to akceptują, staje się to pierwszym argumentem do wypominania w kłótni.
U nas podejmujemy tematy finansowe- zarówno domowe, jak i te bardziej “globalne”. Dyskutujemy, wymieniamy się opiniami i od czasu do czasu zmieniamy perspektywę. Myślę, że to pomaga rozwijać się- nie tylko finansowo 🙂
Zgadzam się z Tobą- wspólne konto to moim zdaniem duży błąd.
Nigdzie w tym tekście nie stwierdzam, że wspólne konto to błąd.
Super temat poruszyłeś. Szkoda że nie trafiłam na ten tekst 8 lat temu jak zaczynalismy z mężem wspólną drogę. Przerabialismy osobne konta, wspólne i mix i powiem szczerze że różnica żadna jak dla mnie bez określonego celu naszej rodziny. Dopiero drugi miesiąc prowadzę zestawienie wydatków, chce wprowadzić Twoje rozwiązania w kwestii ich ograniczania i mądrego oszczędnania. Troche jestem torpedowana przez rodzinę wg której wszystko jest mało miarodajne ze wgledu na to że wszystkie pieniądze idą na budowę mimo to nie daje sie i wszystko spisuje bo budować się kiedyś przestaniemy i zestawienie miesięcznych kosztów za okres od grudnia 2019 bedzie jak znalazl by planować nasz miesięczny budżet
Witaj ponownie Kasiu
Nie poddawaj się ? Jeśli uważasz, że potrzebujecie prowadzić budżet domowy, to go prowadź. Nie przekonuj innych na siłę, wystarczy poprosić, by Ci nie przeszkadzali i nie wyrzucali rachunków. Kiedyś mogą się przekonać, szczególnie po ukończeniu budowy.
Ja poszlam o krok dalej i zakupy robie przede wszystkim ja w sensie do domu. Maz ma na glowie budowlane i samochodowe za ktore placi tylko karta zebym mogla to wpisac. Nie bierzw rachunkow wiec ma bana na branie gotowki;)
Budowa to bardzo skomplikowany temat i w tym przypadku tym bardziej powinnaś prowadzić budżet. Bez tego bardzo łatwo popłynąć. Jedną rzecz kupisz trochę droższą, bo niby różnica niewielka, drugą trochę drożej, a na koniec się okaże, że jednak całość się nie dopina…
Coś o tym wiem. Przeżyłem kilka lat temu i powiedziałem sobie, że nigdy więcej 😉
Zgadzam się z Tobą w pełni. Juz zapowiedzialam ze jak bedziemy sie budowac jeszcze raz to prowadze wersje i papierowa i elektroniczna:)
Nie musisz nawet czekać na kolejną budowę. Prawdziwy cyrk zaczyna się przy urządzaniu i setkach małych szpargałów.
Pieniądze w związku to w ogóle trudny temat. I bardzo łatwo się pogubić w tym całym moje-twoje rozważaniach. Mam poczucie, że w moim związku jest w tej kwestii zdrowy kompromis. Nie uważam, że wspólne konto jest dobre albo złe, po prostu każdy ustala własne zasady. Dobre jest to, co jest dobre dla nas i co sprawdza się u nas. Są pary, które mają tylko jedno konto i są takie, które mają tylko swoje prywatne. I wszystko jest okej, dopóki to się sprawdza. My mamy łącznie 3 konta. Jego prywatne, moje prywatne i nasze wspólne. Na to ostatnie oboje przelewamy po połowie kasy za czynsz, rachunki, jakieś comiesięczne zaskórniaki na NNW tytułem popsutego piecyka albo kupna nowego zestawu talerzy. Cała reszta jest nasza i dysponujemy tym, jak chcemy. Uważam, że to całkiem zdrowe podejście i za kilka lat nadal będzie się u nas sprawdzać. A jeśli nie, trudno. Wspólne konto, na którym jest kilkaset złotych na czarną godzinę zawsze można zamknąć 🙂
… poczynienie pewnych ustaleń w związku jest bardzo ważne i zgadzam się, że lepiej odbyć takie rozmowy wcześniej, niż później wypominać sobie te “pączki” czy cokolwiek innego … szczególnie że pieniądze to temat, który budzi dużo emocji, więc w stresie czy kłótni łatwo może dojść do tego, że stanie się on tematem zastępczym …
U nas są niby osobne, ale jakoś nigdy nie było problemow w rozmowie o kasie. Wydatki i tak planujemy wspólnie, teraz pracuje głównie mąż, więc na jego głowie są rachunki. Ale ja planuje wydatki zakupowe,a że jestem oszczędna to pp prostu biorę kartę do konta i kupuje co trzeba. Jak wrócę do pracy to wydatki znów rozdzielimy bardziej równo i nie będzie problemu
Prawda jest taka, że takiej wiedzy nam w szkole nie przedstawiają. I albo poczytamy na blogu (tak jak tutaj) albo musimy wszystko wywnioskować sami. Wartościowy tekst.
Przeciwnie! Uważam, że to bardzo potrzebny artykuł! Zgadzam się w 100%.
Rozmowy o pieniądzach w związku bywają trudne, ale warto je prowadzić i ustalić razem, jak budżet domowy ma wyglądać. Wybranie najlepiej pasującej do nas opcji to ogromny krok w ułatwieniu zarządzania tym budżetem. Świetny wpis! Kasia
Podoba mi się szczerość Twojego artykułu, Zgadzam się całkowicie, by nie napadać drugiej osoby i często ta sytuacja sama się rozwija. Dać Sobie czas na podanie i zobaczenia jak druga strona zachowuje się w kwestii finansów: jak wydaje i jak chomikuje 🙂 Pozdrawiam serdecznie.
Ważne, żeby to ustalić na początku. My tego nie zrobiliśmy i teraz próbujemy dojść do ładu i składu po 13 latach :P.
Ciężko ze wspólnego konta np kupić drugiej połowie prezent. Dobrze mieć swoje konto
Rodzice się rozwiedli, bo mieli zupełnie inne postrzeganie roli pieniędzy w rodzinie. Ja gdy dobierałem się z żoną na etapie wczesnego chodzenia obserwowałem, moją ówczesną dziewczynę jak radzi sobie z finansami. Obecnie jesteśmy szczęśliwym i zamożnym małżeństwem i mamy spójne w 90% postrzeganie sfery finansów.
Witajcie
w moim związku nie dogadujemy się w kwestiach finansowych. Rozmowy są bardzo trudne. Szukam jakiegoś światła, zrozumienia, decyzji. Jak to wygląda u mnie?
Jestem rozwódką z dwójką dzieci. Mam dom i kredyt. Pracę dość dobrą. Oddałam byłego męża do prokuratury za niepłacenie alimentów.
Rozstanie, dwójka małych dzieci i kredyt zaniżyła bardzo moje poczucie wartości. Czasami mężczyźni mówili mi, że “nie chcą mieć problemu”. Rozumiałam to.
Kiedy poznałam obecnego mężczyznę, oczywiste było dla mnie, że nie chcę być ciężarem. Zawsze płaciłam za wszystko w połowie.
Mój partner wykupił ode mnie część domu. Wiele aspektów naszego związku jest fajnych. Wyjazdy, rozwój osobisty, jakaś energia, wspólny już dom.
Jednak po kilku latach zauważyłam, że podle się czuję. Płacę sama za siebie i za dzieci w kawiarni, w barze w kinie, na wyjazdach. Opłacam moją część wakacji. Mój partner jest wyliczony co do złotówki.
Mamy wspólne konto . Z niego utrzymujemy dom, jedzenie, rachunki, inwestycje. to jest ok.
Brakuje mi “otwartego serca”. Zaproszenia na kolację, na wakacje, kupienia perfum bez okazji, zapłacenia spontanicznie za naprawę komputera moich dzieci, wspólnego świętowania jego podwyżki. jest dobrze ustawiony finansowo.
Dużo rozmów i dużo kłótni. Mój partner się boi. Boi się pasożytnictwa, nie lubi dawać tak generalnie. Nie chce. Lubi gromadzić i się zabezpieczać.
Ja nie przyjęłabym sponsora ale chcę otwartości. Według mnie pieniądze są ostatecznym wyrazem dobroci i miłości. Piękne słowa mówią wszystko ale nie zmienią nic- jak w piosence. Tak to widzę. Pieniądze są materializacją naszych prawdziwych intencji.
Jestem w kropce.
Czy tylko wydaje mi się, że płacenie połowy za pobyt w hotelu to głupia sprawa dla mnie???
Czy mogę bliskiej osobie pozwolić na niedzielenie się większą obfitością? Co mnie to obchodzi???
Czy sprawa pieniędzy nie jest związana z lękami i podświadomością i rozmowy niewiele dają?
Czy chciałabym mój mężczyzna musi spełniać moje potrzeby, czy nie?
Co byś Ty zrobił Rafale na moim miejscu???
Szukam odpowiedzi. Może rzucisz światło na to wszystko
Anna
Hej Hanna, masz złożoną sytuację, więc po kolei.
Byłego męża ścigaj za te alimenty i nie odpuszczaj. Masz do nich prawo, a on obowiązek je płacić. Skoro sprawa jest na prokuraturze, to prawdopodobnie skończy się u komornika. Jeśli nie jest totalnym oszustem i nie przepisywał swojego majątku jako uniknięcie kary, to egzekucja długu nie będzie problemem. Dług z alimentów można ściągać także z PPK. Gorzej jeśli wyjedzie z kraju.
Rozstania są trudne i nikt nie powinien serwować Ci suchych kawałków pt. “doskonale Cię rozumiem i kiedyś będzie dobrze”. Nie opieraj poczucia własnej wartości na tym, że jesteś samotną matką z kredytem, więc jesteś do kitu. Wręcz przeciwnie, dla swoich dzieci jesteś pewnie bohaterką. Do tego masz pracę, która pozwala spłacać kredyt, więc domyślam się, że pracownikiem też jesteś konkretnym. Szukaj pozytywów w każdej dziedzinie życia. Cieszy też to, że rozumiałaś niechęć mężczyzn, których inni chętnie nazwaliby dupkami bez serca. Rozumiesz, że każdy człowiek ma inne potrzeby, zupełnie jak Ty. I tutaj przejdźmy do Twojego problemu.
Nikt nie chce być dla nikogo ciężarem, ale to też nie jest powód, by stawiać się w pozycji przypadkowego rupiecia w związku. Jesteście równymi sobie ludźmi. Uważam, że ten problem nie jest do końca finansowy, a ma zupełnie inne podłoże.
Żyjecie ze sobą, a jednak jakby obok siebie. Niby macie wspólne konto, ale też oddzielne wydatki. Osobiste pieniądze, z których nikt nas nie rozlicza są ważne, ale czy powinny stanowić aż tak dużą część? Wasza wspólna część to tylko wycinek na zaspokojenie podstawowych potrzeb. Moim zdaniem to trochę za mało, ale żeby to określić, trzeba wiedzieć dużo więcej, niż przekazałaś w swoim komentarzu.
Czy ten związek ma się przerodzić w rodzinę? Czy Twój partner jest gotowy na “otwarcie serca”? Nie wiem, nie znam Was. Sama musisz odpowiedzieć sobie na to pytanie. Jeśli nie jest gotowy, to dlaczego? Czy jego obawą jest tylko strach przed “pasożytnictwem”? Czy może zwyczajnie w tym zabezpieczaniu przyszłości przerodził się w skąpca? Tu polecę Ci mój inny tekst: Oszczędny czy skąpy? Jak to odróżnić.
Chcesz otwartości? Jasno to zakomunikuj, nie wstydź się mówić o swoich uczuciach. Mówi się, że pieniądze nie są ważne w związku. To bzdura. Są ważne, bo dyktują relacją, czego sama jesteś świadkiem i przykładem. Nie wiem, jaka jest różnica Waszych zarobków, ale jeśli zarabia od Ciebie więcej i w ten sposób dyktuje wydatki, może próbuje Cię od siebie uzależnić przez przemoc ekonomiczną? Utrzymać Cię blisko, ale jednocześnie nie za blisko?
Tu wrócę do mężczyzn, którzy “nie chcieli mieć problemu”. Każdy człowiek ma prawo do własnych oczekiwań od życia i związku. Zarówno Ty, jak i Twój partner. Każdy ma swoje potrzeby i plany, które chce zrealizować, a także bezpieczeństwo, którego poziomu wymaga (także w kwestii finansów).
Na Twoim miejscu, usiadłbym tylko we dwoje do poważnej rozmowy. Bez dzieci, telefonów czy czegokolwiek, co może Wam przeszkadzać. Czas tylko dla Was. Jasne komunikowanie potrzeb obu stron i jak widzicie wspólną przyszłość. Bez żalu i wytykania dotychczasowych niedogodności. Absolutnie zakazuję. Wtedy zaczyna się przechodzenie do obrony i ucieczka z sensownej dyskusji. Ale musicie skonfrontować Wasze wizje przyszłości. Czego chcesz Ty, czego Twój partner – co z tych rzeczy się pokrywa, a co nie. Jeżeli macie rozbieżne wersje – czy obie strony mogą się nagiąć do kompromisu, który za 5 lat nie przerodzi się w kłótnię z rzucaniem talerzami? Czy jesteście w stanie stworzyć rodzinę, w której każdy z Was będzie czuł się dobrze?
Jak na razie nie wyobrażam sobie wspólnego konta, choć może mi się odmieni (jeszcze 3 lata temu nie wyobrażałam sobie wspólnego mieszkania, a jednak mnie przekupił lodówką z filtrem wody…). Tylko bym zaglądała i pytała “na cholerę Ci tyle części do samochodu? To nie lepiej kupić nowy?!”, w weekendy urządzałabym prezentacje w którym sklepach internetowych żywność jest tańsza, ale tak w ogóle to po co kupować przez internet i płacić za przesyłkę, jak można pójść do lokalnego warzywniaka (u nas są naprawdę dobre ceny). Myślę więc, że jak przez te 3 lata wspólnego mieszkania każdy pierze swoje gacie, to tak samo każdy będzie dbał o swój debet 😉
Też mam wrażenie, że wiele osób, zaczyna nie od właściwego końca, a potem ma poczucie że to “delikatny temat”.
Miłość swoje ale kasa musi się zgadzać ,i tu zaczynają się schody.Dwoje ludzi z różnymi nawykami i z różnych domów gdzie były różne wzorce.Pozostaje tzw skarbonka do której systematycznie odkładamy.
przede wszystkim rozmowa! to jest najważniejsze 🙂 w moim przypadku przynajmniej 😀